Reklama

"Dom snów": KREOWANIE I FILMOWANIE

Sheridan wiedział po przeczytaniu scenariusz Loučka, że będzie musiał rozgraniczyć dwa występujące w nim światy. Opowiada o tym tak: "Jeden świat to cudowny, wymarzony dom rodzinny, a drugi to opuszczony, przeżarty grzybem dom z koszmaru.

Sheridan wiedział po przeczytaniu scenariusz Loučka, że będzie musiał rozgraniczyć dwa występujące w nim światy. Opowiada o tym tak: "Jeden świat to cudowny, wymarzony dom rodzinny, a drugi to opuszczony, przeżarty grzybem dom z koszmaru.

W filmie trudno akcentować zmiany wyłącznie poprzez scenografię. Widz potrzebuje dużo czasu, żeby zauważyć zmianę, jeśli jest ona zaznaczona wyłącznie w tle akcji". Aby to zrekompensować, Sheridan zdecydował, że "zmiany muszą odbywać się w sposób trójwymiarowy, czego przykładem mogą być postacie przenikające przez ściany. Zaprojektowaliśmy ujęcia w taki w sposób, aby bardzo widoczne było w pewnych scenach, że dom jest opuszczony." To było zadanie Caleba Deschanela, operatora, który zrobił wszystko, żeby jak najlepiej przeniósł na ekran wizję stworzoną przez scenograf Carol Spier. Spier, która ma na koncie takie produkcje, jak "Silent Hill", "Blade II czy "Wschodnie obietnice", gdzie współpracowała z Naomi Watts, lubi wracać do klasyki i z niej czerpać inspirację. Dzieli się z nami przemyśleniami na temat wyglądu domu: "Starałam się, by dom wyglądał jak najbardziej realnie, choć w pewnych momentach staje się on bardziej fantastyczny - to efekty wyobraźni Willa. Początkowo dom jest wygodny i przytulny, dokładnie taki, jakim Will i Libby chcieli go widzieć. Na końcowym etapie opuszczony domu jest celowo nieco przerysowany, żeby wyolbrzymić efekt, ale i uwiarygodnić emocje."

Reklama

Deschanel podzielał zdanie Spier, że należy subtelnie podejść do tematu. "Stosowaliśmy proste i delikatne zabiegi, jak zmiana oświetlenia czy nastroju. Staraliśmy się nie używać zbyt wielu efektów specjalnych, które wybijają się na pierwszy plan, tłumiąc całą resztę przekazu. Zależało nam na zbudowaniu od samego początku takiej relacji z widzem, kiedy nie czuje się on oszukiwany bądź manipulowany. To trochę jak oglądanie magicznej sztuczki, gdy widzisz nie tylko sam efekt, ale także osobę, która ją wykonuje."

O swojej pracy mówi kostiumograf, Delphine White: "Wyzwaniem dla mnie było stworzenie dwóch światów tak, aby nie było oczywiste, że jeden jest prawdziwy,

a drugi istnieje tylko w wyobraźni. Starałam się stworzyć nieco efemeryczny wizerunek bohaterów, wybierając półprzeźroczyste kostiumy. Stroje Libby stawały się coraz ciemniejsze w trakcie rozwoju akcji, gdy Will zaczyna się zastanawiać, czy ona już nie żyje i jest wytworem jego wyobraźni. "

Donald Mowat, szef działu makijażystów, mówi o tym, jak budował postać Willa, która się w filmie bardzo zmienia. "Próbowaliśmy różnych pomysłów, które by pokazały ta przemianę, jak peruki, zarost, brud lub krew i sprawdzaliśmy, w czym Daniel czuje się komfortowo. Wyznaję zasadę, że w makijażu filmowym i stylizacji włosów mniej znaczy więcej - chodzi o to, żeby nasza praca wywoływała odpowiedni efekt, będąc jednocześnie niewidzialna dla publiczności. Ciemne cienie pod oczami, popękane usta - nic spektakularnego, drobne zmiany, które wskazują, że bohater jest w trudnej sytuacji i sporo przeszedł ".

Chociaż ważne było dla Sheridana, aby ograniczyć ilość efektów specjalnych wykorzystywanych w "Domu snów", to jednak w niektórych scenach zostały one zastosowane. Sophie Vertigan, specjalistka od efektów specjalnych opowiada o jednej z takich scen, kluczowej dla filmu: "Na początku filmu, mamy ciężką burzę śnieżną w kwietniu - dużo białego śniegu. Gdy akcja się rozwija i prawda wychodzi na jaw, śnieg zaczyna topnieć. "

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dom snów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy