"Dom na weekend": REŻYSER O FILMIE
O temacie filmu
Chcieliśmy opowiedzieć historię o ludziach takich jak my i o pokoleniu naszych rodziców. To, co na początku wydawało się proste, okazało się jednak bardzo skomplikowane. Nie ma wśród nas bohaterów i nie żyjemy w niesamowitych czasach, często więc jest nudno i niewiele się dzieje. Trzeba naprawdę zagłębić się w temat, aby dostrzec współczesne problemy. Wielu z nas pochodzi z zamożnych rodzin. Dobrze się nam powodzi. Życie w takich miastach jak Berlin jest łatwe. Większość z nas mieszka z dala od rodziców - wybraliśmy życie na własną rękę, bez zobowiązań. Kiedy te dwa pokolenia spotykają się na weekend dwa, trzy razy do roku, jest to moment "zderzenia". Wychodzą na jaw ukryte problemy. To był właśnie nasz punkt wyjścia. Akcja rozgrywa się w weekend, w jednym miejscu - w domu rodzinnym. Starałem się skupić na piątce bohaterów, ukazać ich możliwie dogłębnie, delikatnie i uczciwie.
O chorobie bohaterki
Trudno jest pokazać chorobę psychiczną. Postanowiłem więc pójść w odwrotnym kierunku. Pokazujemy matkę, graną przez Corinnę Harfouch, jakby wszystko było w idealnym porządku. Nic w jej zachowaniu nie wskazuje na zaburzenia psychiczne. Na planie nie było sytuacji, kiedy mówiłem jej: "OK., teraz możesz trochę poświrować". Nic z tych rzeczy. Postać Gitte miała zawsze zachowywać się normalnie. Na tym właśnie polega dwubiegunowość. Pomiędzy zachowaniem maniakalnym a depresją jest zawsze parotygodniowy okres spokoju, kiedy wszystko wydaje się normalne. To właśnie ten moment, kiedy poznajemy naszą bohaterkę. Odstawienie leków może znaczyć wszystko - to widzowie muszą wypełnić luki...
O autorze zdjęć
Ważne dla mnie było pracować z operatorem, któremu mogę zaufać. Bogumiła Godfrejowa poznałem prawie dziesięć lat temu na festiwalu studenckim w Monachium. Przyjechał wtedy z krótkim filmem Sławomira Fabickiego, do którego robił zdjęcia. Podobał mi się jego dokumentalny sposób kreowania rzeczywistości. Postanowiłem to wypróbować w swoich filmach. Pracowałem wtedy nad fabułą, której akcja rozgrywała się na granicy niemiecko-polskiej. Wydawało mi się więc naturalne, że powinienem zatrudnić ekipę niemiecko-polską. Nasza współpraca przebiegała tak dobrze, że postanowiłem już nie pracować z niemieckimi operatorami. I tak zrobiliśmy z Bogumiłem pięć kolejnych filmów. Cenię w nim to, że nie skupia się tylko na technicznych szczegółach. Jest wyrozumiały i łatwy we współpracy. Jeśli na przykład światło jest niedoskonałe, on rozumie, że dla mnie swoboda aktorów jest mimo wszystko ważniejsza.
Źródło: Filmweb