"Dobry, zły i zakręcony": SYNOPSIS
Obrabiający pociągi nierozgarnięty rzezimieszek Zakręcony, kradnie Japończykom mapę, która ma go doprowadzić do ukrytego skarbu. Niestety, mapy szuka też bezwzględny przywódca gangu Zły, a za Złym podąża łowca głów Dobry.
Wkrótce cała trójka pakuje się w nie lada kłopoty i staje się obiektem pościgu. Biorą w nim udział chińscy bandyci, japońska armia, która również poszukuje ukrytego skarbu oraz koreańscy bojownicy o wolność, którzy z kolei wierzą, że mapa przedstawia plany budowy japońskiej kolei. Akcja szybko nabiera tempa, jakiego mógłby pozazdrościć Jee-woonowi sam Steven Spielberg. Podczas przygód nie braknie humoru i efektownych scen akcji.
Mandżuria
Akcja filmu rozgrywa się w latach 30-tych XX wieku w okupowanej przez Japończyków Mandżurii. Mandżuria była wówczas obszarem konfliktu pomiędzy Japonią, Związkiem Radzieckim i Chinami. Stykały się tam interesy różnych kultur i różnych nacji. Wiele osób uciekało do Mandżurii by szukać schronienia i okazji do łatwego zarobku. Niektórzy zostawali bandytami, inni okradali pociągi a jeszcze inni stawali się łowcami głów. "Dobry, Zły i Zakręcony" to opowieść o trzech łotrzykach szukających swojego szczęścia .
Na ekranie możemy podziwiać: pustynię Gobi, miasteczko Tunhuang, przez które przed wiekami przebiegał słynny jedwabny szlak, a także malownicze przestrzenie między Lanzhou a Urumczi, gdzie przebiega linia kolejowa biegnąca wzdłuż zachodnich krańców Wielkiego Muru.
Realizacja
Tym, co w "Dobrym, złym i zakręconym" robi zdecydowanie największe wrażenie, są fantastyczne zdjęcia i supernowoczesny montaż, obywający się jednak bez efektów komputerowych, tak jak trójka głównych aktorów obyła się bez pomocy kaskaderów. Kim Jee-woon kręcił ten film aż przez 300 dni, po raz pierwszy przenosząc swój plan również poza granice Korei. W najnowszym dziele koreańskiego mistrza stylizacji możemy więc podziwiać niedostępne dla większości filmowców krajobrazy Chin: udające dawną Mandżurię pustynię Gobi oraz Tun-Huang, przez które przed wiekami przebiegał słynny jedwabny szlak do Europy, a także malownicze przestrzenie między Lanzhou a Urumczi, gdzie powstała większość zdjęć plenerowych, w tym te najbardziej widowiskowe z wykorzystaniem linii kolejowej biegnącej wzdłuż zachodnich krańców Wielkiego Muru.
Dzięki dbałości reżysera o wykreowanie określonej rzeczywistości, a także wyśmienitej grze wszystkich aktorów niewątpliwie udało się w "Dobrym, złym zakręconym" odtworzyć klimat popadłej w anarchię i chaos Mandżurii lat 30. poprzedniego wieku. Oglądamy świat pełen napięcia i poczucia zagrożenia, gdzie pistolety i miecze stoją ponad prawem, a Rosjanie, Chińczycy, Mandżurowie i Koreańczycy, którzy od najdawniejszych czasów stanowili na tamtych terenach rozpoznawalną mniejszość narodową (należą do niej wszyscy trzej główni bohaterowie), ścierają się w obronie własnych interesów, co przypomina mogący wybuchnąć w każdej chwili wulkan. Pociąg, w którym rozpoczynają się wzajemne zmagania rywali, pełen jest przedstawicieli różnych narodowości i warstw, co doskonale pokazuje przekrój mandżurskiego społeczeństwa w tamtym burzliwym okresie, a wręcz mogłoby uchodzić za mikrokosmos tej części globu przed wybuchem II wojny światowej.
Na planie
Warunki pracy na planie były ekstremalnie trudne. Ekipa ponad 400 osób rzadko zaznawała komfortu zdjęć w temperaturze poniżej 40 stopni Celsjusza, nocą zaś często doświadczała na własnej skórze przymrozków. By sprostać wymaganiom Kim Jee-woona, który najczęściej wybierał miejsca pod kątem ich walorów plastycznych, a nie dostępności dla ludzi i sprzętu, musiała własnymi siłami przystosować do przejazdu ponad 33 kilometry trasy. Wielki gwiazdor koreańskiego kina Lee Byung-Hun tak wspomina trudy planu zdjęciowego: - To była wspaniała i zarazem przerażająca przygoda - mówi aktor. - Z jednej strony dawała mi fajne podekscytowanie, z drugiej wywoływała we mnie straszliwe napięcie. Czasami moje dłonie dosłownie spływały potem, gdy czekałem na kolejny klaps. A gdy koń zaczynał biec coraz szybciej i szybciej, czułem, że mogłem spaść i zginąć praktycznie w każdej minucie. Ale uczucia, które miałem, gdy oglądaliśmy na monitorze poszczególne ujęcia zaraz po ich nakręceniu, uczucia niewyrażalnej słowami dumy, nie da się porównać z niczym innym.
Mówi reżyser
Po ukończeniu prac nad "Słodko-gorzkim życiem" podróżowałem po rozległych terenach Niziny Mandżurskiej, która została dziś w większości zurbanizowana, ale nadal można znaleźć na niej niekończące się otwarte przestrzenie - wspomina Kim Jee-Woon. - Znalazłszy się już w takim miejscu, potrafiłem godzinami stać bez ruchu i przyglądać się nieosiągalnemu horyzontowi. Myślałem wówczas o tysiącach moich rodaków, którzy wędrowali tamtędy przed podzieleniem Korei i odcięciem jej południowej części od głębi terytorium Azji. W czasach okupacji japońskiej Mandżuria musiała wydawać się im miejscem wielkich możliwości, z którym na pewno wiązali nadzieje na lepsze życie.
Zatem dobry, zły i zakręcony nie robią nic innego, jak tylko próbują przetrwać, każdy na swój sposób, w tych trudnych a zarazem fascynujących czasach.
Korea Południowa
Jim Jarmusch w niedawnym wywiadzie dla TVP Kultura uznał południowokoreańską kinematografię za jedną z najbardziej interesujących w początkach XXI wieku. Co oczywiste, oprócz wielkich autorów w rodzaju Park Chan-Wooka (tzw. "Trylogia Zemsty") czy Kim Ki-Duka ("Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna") tamtejsze kino oferuje także - a właściwie przede wszystkim - ogromną ilość niezwykle udanych filmów o mniejszym ciężarze gatunkowym, które w niejednym kraju gromadzą wielomilionową publiczność, a w Polsce nadal pozostają zupełnie nieznane.
Bez wątpienia najwybitniejszym dokonaniem ostatnich lat w komercyjnym nurcie południowokoreańskiego kina jest "Dobry, zły i zakręcony" Kim Jee-Woona, czyli najnowsze dzieło twórcy znanych również nad Wisłą i dobrze tu przyjętych "Opowieści o dwóch siostrach" czy "Słodko-gorzkiego życia".
Teraz ten brawurowo zrealizowany obraz, dorównujący pod każdym względem kultowemu "Kung-fu szałowi" Stephena Chowa, zagości na polskich ekranach.