Reklama

"DOA: Dead or Alive": SPOTKANIE WSCHODU Z ZACHODEM

Cory Yuen zadawał sobie sprawę, że „DOA: Dead or Alive” mogło zostać zrealizowane w plenerach USA albo Australii. Jego decyzja o przeniesieniu zdjęć do Chin podyktowana była szeregiem czynników. „Większość bohaterów gry ma azjatyckie korzenie, co widać w doborze kostiumów”, mówi reżyser. „Poza tym dobrze znam Chiny i tutaj jest mi dużo łatwiej kontrolować budżet i jakość produkcji”. Większość scen kręcono w The Hengdian World Studios, rozciągających się na 25,6 kilometra i mieszczących aż 13 planów zdjęciowych (m.in. zrekonstruowane pekińskie Zakazane Miasto, w którym nakręcono film „Hero”).

Reklama

Kolejną wspaniałą scenerią była enklawa artystów, znajdująca się na obrzeżach Guilin. Twórcy wybrali region pełen fantazyjnych wzgórz, malowniczych krajobrazów i bujnej zieleni. Dzieła miejscowych rzeźbiarzy ustawiane są tam na pastwiskach, co świadczy o równym szacunku dla sztuki i natury wśród miejscowej ludności.

Scenograf James Choo dążył na planie „DOA” do połączenia elementów stylu wschodniego i zachodniego, tak aby fani gry znaleźli w filmie znajome wątki w oryginalnej otoczce kulturowej. „Świadomie przeplataliśmy sceny rozgrywające się w wystawnych pałacach z ponadczasowymi orientalnymi motywami z takimi, które charakteryzował styl zachodni, np. wnętrze samolotu odrzutowego czy ultranowoczesne centrum organizatorów turnieju”.

Kostiumolog Frank Helmer i ekipa 10 krawców wzorowała się na strojach, występujących w oryginalnej grze ‘DOA’. Ubiory zostały w 80% uszyte specjalnie na potrzeby filmu: „Użyliśmy przede wszystkim jedwabiu (satyny typu charmuse i złotogłów) i lnu. Stroje 200 wojowników ninja powstały z połączenia sukna bawełnianego oraz skóry i plastikowej zbroi”. Zadbano również, aby kostiumy spełniały wymogi kina akcji, kręconego w trudnych klimatycznych warunkach (wysoka temperatura i wilgotność, panująca w tej prowincji Chin). „Niektóre materiały zostały niemal natychmiast odrzucone, gdyż uległyby zniszczeniu po kilku sekundach używania. Warunki na planie były czasem tak trudne, że w ciągu jednego dnia zemdlało aż 5 wojowników ninja”, wspomina Helmer.

Producent Jeremy Bolt ujawnia tajemnicę sukcesu przedsięwzięcia, jakim jest realizacja zachodniego filmu w Chinach: „Producent z Zachodu przywykł do pewnego stylu załatwiania spraw, ale praca w Chinach wymaga większej elastyczności. Trzeba podejść do wszystkiego na luzie i jednocześnie być przygotowanym na wszystko. Można się srogo zawieść oczekując, że wszystkie problemy rozwiążą się na poczekaniu”.

Aktorka Devon Aoki podsumowuje, że twórcy „DOA: Dead or Alive” próbują zarazić młode pokolenie zamiłowaniem do kina spod znaku „Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka”. „Większość z nich dopiero pozna ideę łączenia Wschodu z Zachodem, która przyświecała zarówno historii zawartej w filmie, jak i sposobowi jej realizacji”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: DOA: Dead or Alive
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy