Reklama

"Dług": REŻYSER O FILMIE

"Dług" oparty jest na zdarzeniu autentycznym - w tym sensie, że scenariusz zachował bieg wydarzeń, inne natomiast jest społeczne usytuowanie bohaterów.

Kiedy Jerzy Morawski na łamach "Życia" opublikował reportaż odtwarzający przebieg wydarzeń, zareagował profesor Lech Falandysz, poruszony drastycznością wyroku. Ja również byłem poruszony: jak dochodzi do sytuacji, że młodzi mężczyźni z inteligenckich domów, bez patologicznych obciążeń, o wysokim ilorazie inteligencji, nieoczekiwanie dla samych siebie decydują się zabić? Co doprowadza ich do tego, by zaprzepaścić te wartości, w duchu których zostali wychowani? Z drugiej strony - biegły w ich procesie powiedział, że na ich miejscu zapewne rzuciłby się pod pociąg.

Reklama


Tak jak syty nie zrozumie głodnego, tak człowiek, który się nie boi, nie zrozumie człowieka, który żyje w lęku. Sąd, przed którym stanęli ludzie, będący pierwowzorami bohaterów "Długu", nie znalazł okoliczności łagodzących. Ale moim zdaniem była to wzorcowa sytuacja opisana w pracach Antoniego Kępińskiego.

Człowiek, który się boi, uważa, że on jeden jedyny zna się na swoim lęku, tylko on jeden może sobie pomóc. Ci ludzie nie rozmawiali ani ze swoimi dziewczynami, ani z rodzicami na temat swego zagrożenia, obawiając się, że powiadomieni o tym spróbują w najbardziej oczywisty sposób zaradzić ich sytuacji: pójść na policję. Prześladowcy zostaliby zatrzymani, ale za jakiś czas wypuszczeni na wolność i wtedy dokonaliby zemsty - już na całej rodzinie. W rezultacie przestali wpuszczać do domu znajomych, by nie zamieszać ich w tę historię. A kiedy żyje się w odosobnieniu, łatwo trafić na równię pochyłą.

Kępiński oddziela strach od lęku. Strach jest sytuacyjny - pojawia się wraz z zagrożeniem, lęk jest bezprzedmiotowy, to stan psychiczny. Czasem wystarczy szelest kartki niesionej przez wiatr, by odczuć takie samo przerażenie jak na widok swego prześladowcy. Ludzie, o których opowiada film, doprowadzeni zostali do takiego stanu, że swego dręczyciela witali z ulgą, najgorsze bowiem było czekanie. W podobnej sytuacji lękowej bardzo upraszcza się hierarchia wartości, by ostatecznie sprowadzić się do alternatywy: albo on nas, albo my jego. Kępiński pisze, że ludzie w stanie lęku popełniają czyny, które następnego dnia napawają ich grozą i odrazą. Wydaje się, że to właśnie wywołane lękiem okoliczności tak zadziałały na wyobraźnię składu sędziowskiego i zadecydowały o wysokości wyroku. Oczywiście, bohaterowie mojej opowieści mogli nie zapłacić szantażyście, to był ich ratunek. Ulegli jednak i znaleźli się w pułapce bez wyjścia: zostali niewolnikami.


Rozmawiałem z tymi ludźmi w więzieniu, w ciągu trzech dni nagraliśmy 12 godzin taśm. Stanąłem wobec wątpliwości natury moralnej. Po pierwsze, byli to normalni chłopcy, z którymi niemal mógłbym się zaprzyjaźnić: mieszkali mniej więcej tam gdzie ja, chodziliśmy w te same miejsca, okazało się, że nawet mamy wspólnych znajomych. Sam przeżyłem kilka sytuacji lękowych i wiem, co to znaczy bać się. Doskonale ich rozumiałem, czułem, że sam mógłbym się znaleźć w podobnej sytuacji. Ale w swojej opowieści doszli do momentu zbrodni. Zrozumiałem wtedy, że w moim filmie to brutalne morderstwo musi pozostać, musi brzmieć mocnym dysonansem. Inaczej zbyt łatwo można by tych ludzi rozgrzeszyć, a film taki jak "Dług" nie może iść na kompromisy: widz powinien stanąć przed takim samym trudnym wyborem jak jego bohaterowie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dług
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy