"Dinozaur": ZDJĘCIA PLENEROWE CZYLI WIELKA WYPRAWA
Scena otwierająca "Dinozaura" ukazuje, jak jajo z Aladarem po długiej podróży trafia na samotną wyspę Lemurię. Kamera rozpoczyna swoją podróż na bagnach Florydy, przenosi się na wielkie niziny Wenezueli, aż w końcu trafia na wybrzeże Australii. Kiedy jajo spada na wyspę, jesteśmy w plenerach hawajskich, zaś scenę kończymy w plenerach Los Angeles, które ostatecznie służą za Lemurię.
Aby ukazać na ekranie panoramę prehistorycznego świata, twórcy filmu postanowili połączyć je w jedną, harmonijną całość ujęcia nakręcone w różnych zakątkach świata. Zadanie zgromadzenia potrzebnego materiału powierzono dwóm ekipom - jedna pozostała w Stanach Zjednoczonych, druga zaś udała się w podróż po świecie. Nad postępami prac czuwał weteran firmy Industrial Light and Magic, Neil Krepela.
Neil Krepela mówi: Jednym z istotniejszych aspektów mojej pracy było zsynchronizowanie zdjęć w terenie z elementami animacji komputerowej. Zespół odpowiedzialny za generowanie obrazów cyfrowych nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze zdjęciami w terenie, my zaś nie zajmowaliśmy się niczym innym jak animacją, stąd pomysł, by założyć nowe studio graficzne. "Dinozaur" to najbardziej skomplikowany projekt, nad którym pracowałem. W grę wchodziły bowiem zdjęcia w plenerze, postacie generowane komputerowo i najnowsze zdobycze techniki filmowej. Zależało nam szczególnie na stworzeniu ciekawego miejsca akcji, w końcu nie projektowaliśmy dekoracji dla debaty gadających głów. To miały być miejsca, do których widz zapragnąłby powrócić nie raz i jeśli nie potrafiliśmy takich znaleźć, tworzyliśmy je na ekranie komputera. Z drugiej strony nawet najnudniejszy krajobraz stawał się obrazem z bajki, kiedy poddało się go cyfrowej manipulacji. Przyznam się, że traktuję drugi plan na równi z głównymi bohaterami filmu. Tak samo jak oni tło nieustannie się zmienia, raz jest rajem, innym razem piekłem.
Jednym z elementów środowiska naturalnego, które najczęściej poddawano komputerowej obróbce, było niebo. Tak naprawdę jedynie w dwóch ujęciach niebo pozostało takim, jakie je sfilmowano w terenie. W większości przypadków było bowiem uzupełniane dodatkowymi elementami pozyskanymi wcześniej przez jedną z ekip.
Operatorzy z pierwszej ekipy odwiedzili takie miejsca jak pustynia Mojave i ogrody botaniczne na Hawajach, gdy tymczasem ich koledzy udali się do Australii (Port Campbell), Jordanii (Wadi Rum), Wenezueli (Canaima) oraz na plaże zachodniego Samoa. Aby pomóc im spojrzeć na świat z perspektywy prehistorycznych gadów, specjaliści opracowali nowy model kamery, którą ochrzczono "dino-kamerą". Zawieszona na kablach pomiędzy dwiema wieżyczkami i sterowana komputerowo, poruszała się w górę i w dół, mogła także obracać się o 360 stopni. Z łatwością można było ją zaprogramować w taki sposób, aby omijała przeszkody i poruszała się zgodnie z życzeniem jej operatora.
Ekipa Krepela spędziła równie dużo czasu filmując efekty pirotechniczne i uzupełniające – na przykład bryzgającą wodę lub chmury pyłu. Gotowe ujęcia skanowano do pamięci komputera. Jedną z najbardziej efektownych scen filmu - wybuch spowodowany przez spadający na Ziemię meteoryt - nakręcono w atelier i plenerach Disneyowskiego rancho Golden Oak.