"Deja Vu": A JEDNAK NOWY ORLEAN
Zdjęcia były zaplanowane na ostatni kwartał 2005 roku w Nowym Orleanie. Ale, jak powszechnie wiadomo, w sierpniu dotknęła miasto gigantyczna katastrofa - huragan Katrina. Początkowo producent i reżyser myśleli o zmianie lokalizacji, ale przecież tego miasta nie da się skutecznie podrobić. Bruckheimer nakręcił już kilka filmów w Nowym Orleanie i, jak wyznał, jest po prostu zakochany w tym mieście i jego klimacie. Był więc zdecydowany wstrzymać produkcję i poczekać, aż znów będzie możliwa. Na początku 2006 roku odbudowa postąpiła na tyle, że ekipa mogła zacząć pracę. Był to pierwszy film kręcony w Nowym Orleanie po kataklizmie. Bruckheimer był głęboko przekonany, że wizyta filmowców pomogła powrócić miastu do normalności. Licznie zgłosili się miejscowi statyści - zatrudniono ich ponad 5 tysięcy. Obecność tak potężnej ekipy na pewno spowodowała ożywienie ekonomiczne, tak potrzebne odbudowującemu się miastu.
Udało się zamknąć jeden z mostów, by nakręcić scenę pościgu samochodowego. Wojsko, policja i służby miejskie zapewniały bezpieczeństwo przy kręceniu skomplikowanych sekwencji pirotechnicznych. Oświetlono dodatkowo Mississippi Bridge, by wyeksponować panoramę miasta. Most jeszcze nigdy tak dobrze nie wyglądał od czasu Katriny - komentowali mieszkańcy miasta. Sfilmowano też paradę związaną ze świętem Mardi Gras (ostatki) na słynnej Canal Street. Filmowcy postanowili nie ingerować w jej przebieg. W ten sposób powstało coś na kształt filmowego dokumentu. Najtrudniejszą sekwencją była rzecz jasna wielka eksplozja promu na Mississippi, nakręcona przez ekipę Scotta przy użyciu aż piętnastu kamer. Część tej sekwencji - panikę, tonące samochody - zrealizowano w specjalnie wybudowanym w Los Angeles basenie, by zmniejszyć ryzyko wypadku i ułatwić pracę kaskaderom. W niektórych ujęciach uczestniczyło aż 20 kaskaderów skaczących z promu do wody, a także płonących.