"Człowiek - widmo": REALIZACJA
W roku 1989 producent Douglas Wick wpadł na pomysł współczesnego filmu o "niewidzialnym człowieku". Jak mówi: Mniej więcej wtedy dokonał się prawdziwy przełom w dziedzinie efektów specjalnych. Zrozumiałem, że dopiero teraz możemy w pełni pokazać "niewidzialnego człowieka", jakim nikt go nigdy nie oglądał. Zdałem sobie sprawę, że mam w ręku materiał na film kryjący w sobie ogromne możliwości wizualne - kogóż z nas bowiem choć raz nie pragnął stać się niewidzialnym?
Scenariusz "Człowieka widmo" wyszedł spod pióra Gary'ego Scotta Thompsona i Andrew Marlowe'a, autora "I stanie się koniec" i "Air Force One". Marlowe zafascynowany jest efektami specjalnymi i często odwiedza studia i laboratoria zajmujące się ich produkcją. Reżyser Paul Verhoeven mówi: Kiedy Andrew pisał swój scenariusz, zawarł w nim efekty, które nie były wtedy możliwe. Miał nadzieję, że pewnego dnia będziemy mogli je zrealizować. Okazał się prawdziwym wizjonerem, rzucił nam nie lada wyzwanie. Andrew Marlowe mówi: Nasz film to przypowieść moralna o charyzmatycznym przywódcy skrępowanym regułami życia społecznego. Widzimy, co się z nim dzieje, gdy powoli odrzuca te reguły, w miarę, jak staje się coraz bardziej niewidzialny.
Reżyserię powierzono Paulowi Verhoevenowi, twórcy "Robocopa", "Pamięci absolutnej", "Nagiego instynktu" i "Żołnierzy kosmosu". Douglas Wick mówi: Szukałem reżysera, który uczyniłby efekty specjalne integralną częścią narracji i Verhoeven wydał mi się idealnym kandydatem. Jest nie tylko matematykiem i naukowcem, który świetnie sobie radzi z efektami specjalnymi, ale i wizjonerem, który wie, jak olśnić widownię. Paul Verhoeven mówi: Kiedy przybyłem do Stanów Zjednoczonych, zrozumiałem, że na razie nie wiem wystarczająco wiele o amerykańskiej kulturze, by kręcić filmy, które ukazywałyby tamtejsze społeczeństwo. Uznałem, że popełniłbym zbyt wiele błędów, bo moja wiedza na temat zachowań społecznych nie była wystarczająca. Poczułem, że byłbym w stanie realizować filmy science fiction, bo nie musiałbym obawiać się, że złamię reguły rządzące społeczeństwem amerykańskim. Konwencja science fiction zapewniła mi więc poczucie bezpieczeństwa. Sekret mojego warsztatu? Czerpię z życia i przenoszę na ekran zarówno to, co kocham, jak i to, czego nienawidzę.
Scenariusz "Człowieka widmo" przykuł uwagę reżysera, który mówi: Postacie były precyzyjnie zarysowane, a intryga oferowała ciekawe ujęcie motywu niewidzialności. Spodobała mi się ponadto niezwykła jedność czasu, miejsca i akcji. "Człowiek widmo" to moim zdaniem precyzyjne studium zła. Jego bohaterem jest genialny i dobroduszny naukowiec, Sebastian Caine, który na naszych oczach zmienia się w obłąkanego potwora i staje się wcielonym diabłem. Wiele tysięcy lat temu grecki filozof o imieniu Platon pisał o niewidzialności. Według niego moralność nie jest czymś wrodzonym, definiuje ją to, co wiedzą o nas inni i czego się po nas spodziewają. Platon był zdania, że niewidzialny człowiek upajałby się swą władzą i nadużywał jej tylko dlatego, że pewny byłby, że ujdzie mu płazem. Kradłby, włamywałby się do cudzych domów, gwałcił i zabijał, gdy tylko przyszłaby mu na to ochota. Platon uważał, że nie istnieje uniwersalny kodeks moralny, który normowałby nasze zachowania. Nie czynimy zła tylko dlatego, że boimy się iść do więzienia. Muszę przyznać, że nie czuję się na siłach, by polemizować z Platonem...
Reżysera zafascynowała postać głównego bohatera. Jak mówi: Nasz bohater, Sebastian Caine, eksperymentuje na zwierzętach, po czym postanawia wypróbować formułę niewidzialności na sobie samym, ale ludzki łańcuch DNA różni się od zwierzęcego. Radosna przygoda zmienia się w koszmar, bo psychologia ma swoje prawa. Sebastian zmienia się nie do poznania i stacza się w otchłań zła. Nie umie się powstrzymać, bo wie, że wszystko ujdzie mu płazem. Stając się niewidzialnym, zaprzedaje się złu. Reżyser zdaje sobie sprawę, że widzowie staną przed nie lada dylematem. Jak mówi: Na początku Sebastian zaskarbia sobie naszą sympatię, uważamy go bowiem za bohatera. Jak długo jednak trzymać będziemy jego stronę widząc, do czego się posuwa? Czy widzowie zdobędą się na to, by potępić go z całą mocą, czy też w skrytości ducha będą mu odrobinę zazdrościć?
Zapytany o konwencję filmu, Paul Verhoeven odpowiada: "Człowiek widmo" to pełen napięcia thriller fantastyczno-naukowy, który zmienia się w horror w chwili, gdy nauka schodzi na dalszy plan. Staje się zimny, duszny i klaustrofobiczny - nazwałbym go współczesną odmianą filmu gotyckiego. Twórcom zależało, by wyjść poza schematy, które zwykły się nam kojarzyć z filmami o "niewidzialnym człowieku". Scenarzysta Andrew Marlowe mówi: Chcieliśmy pokazać coś więcej niż tylko fruwający ołówek i szklankę sunącą w powietrzu. Szukaliśmy innych sposobów, by zamanifestować obecność naszego bohatera. Aby pokazać bohatera częściowo widocznego w obłoku pary i walczącego w basenie pełnym wody, twórcy musieli wykorzystać najnowsze techniki efektów specjalnych. Paul Verhoeven mówi: Nie miałem pojęcia, jak trudna będzie realizacja tego filmu. Stopień skomplikowania przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Koordynator efektów specjalnych Scott E. Anderson mówi: Wszyscy stąpaliśmy po niepewnym gruncie. Praca nad filmami takimi jak "Żołnierze kosmosu" czy "Człowiek widmo" przypomina dowodzenie armią albo budowanie szwajcarskiego zegarka. W grę wchodzi równie wiele ruchomych elementów, ale ma się do dyspozycji dużo mniejszą przestrzeń. Paul Verhoeven mówi: Z naukowego punktu widzenia znalezienie sposobu na niewidzialność wydaje się niemożliwe, nie wolno jednak zapominać, że wszystko, czym dziś dysponujemy, było kiedyś wprost nie do pomyślenia. Jeśli już zaakceptuje się to, że ktoś staje się niewidzialny, nasz film wydaje się niezwykle realistyczny.