"Człowiek ringu": GŁOSY MEDIÓW
Myślę o Russellu Crowe jako o mocarnym facecie, skłonnym do bitki. Owszem, grał postaci o skomplikowanym życiu wewnętrznym w „Informatorze” czy „Pięknym umyśle”, a nawet takie, które panują nad swoim temperamentem i odznaczają się mądrością, jak w „Panu i władcy”. Ale ani on, ani nikt inny w amerykańskim kinie, dawno już nie stworzył tak wiarygodnego wizerunku szlachetnego człowieka. Trzeba obejrzeć stare filmy ze Spencerem Tracy czy Jamesem Stewartem, by odnaleźć podobną dobroć i prostolinijność. Może taką rolę mógłby zagrać Tom Hanks, ale trudno go sobie wyobrazić jako boksera. (...)
„Człowiek ringu” to doskonały film o boksie, ale nie pragniemy tak bardzo jeszcze jednego dobrego filmu na ten temat. Potrzebujemy natomiast wielowymiarowego i prawdziwego wizerunku dobrego człowieka. Filmy, które uchodzą za bardziej serio, rozgrywają się w świecie cynizmu i ironii, a większość postaci o dobrym sercu pojawia się w złych filmach. Tu mamy wreszcie film, w którym dobry człowiek zwycięża w walce ze światem, gdzie każdy dzień jest zaproszeniem do rozpaczy, gdzie czynienie dobra jest bezinteresowne, ponieważ nikogo nic nie obchodzi. Jim Braddock jest bardzo wyrazisty w prostej szlachetności swego charakteru. Russell Crowe czyni go także fascynującym i w kilku momentach daje nam do zrozumienia, jakie to musiało być trudne.
Roger Ebert, Chicago Sun -Times
Ron Howard wierzy w Amerykę. Wierzy w jej demokratyczne ideały i rodzinne wartości. (...). „Człowiek ringu” to jego najlepszy jak dotąd film, także najbardziej osobisty i najmocniej przeżyty. (...) Niezwykle profesjonalnie napisany scenariusz Akivy Goldsmana i Cliffa Hollingswortha kieruje się słynnym zdaniem, które padło w westernie Johna Forda z 1962 roku „Człowiek, który zabił Liberty Valance’a”: „Jeśli legenda staje się faktem, drukujmy legendę”. Howard nadał swemu filmowi potężną siłę mitu. Scenografia (Wynn Thomas) i poetyckie zdjęcia mistrza kamery Salvatore Totino nadają temu okresowi historycznemu niezapomniany klimat. Crowe nie gra Braddocka jak gladiatora, lecz jak zwykłego człowieka, niezwykle oddanego rodzinie. To prosty człowiek, pełen skomplikowanych emocji, a Crowe pozwala nam poznać tajemnice jego serca. Paul Giamatti jako trener i menedżer Braddocka, to z kolei dynamit humoru i czułości. Powinien wygrać wyścig do Oscara za rolę drugoplanową. Renée Zellweger jako Mae, żona Braddocka, pokazuje, że erotyczna, ale i uczuciowa więź była bardzo istotna w tym małżeństwie. (...) Sceny walk nie mają może surrealistycznej wielkości podobnych sekwencji z „Wściekłego Byka” Martina Scorsese, czy tragicznego tonu z „Za wszelką cenę” Clinta Eastwooda, ale i tak robią wielkie wrażenie. Howard doskonale wykorzystał pomoc montażystów Mike’a Hilla i Dana Hanleya oraz prawdziwych bokserów – Arta Binkowskiego, Troya Amosa-Rossa oraz Marka Simmonsa.
Peter Travers, Rolling Stone
Russell Crowe zagrał rolę, do której był wręcz stworzony (...). Pamiętając o jego występie w „Panu i władcy”, Crowe’a trzeba zaliczyć do tej grupy aktorów, którzy w klasycznie pomyślanych rolach ukazują całą pełnię człowieczeństwa, jak niegdyś Spencer Tracy, czy James Stewart. Oczy Crowe’a jeszcze nigdy nie były tak pełne smutku i zarazem dzikości. Jego ciało na naszych oczach przestaje wyrażać rezygnację oraz brak nadziei i nabiera triumfalnej muskularności.
Robert Koehler, Variety
Tym filmem Howard udowodnił, że nie jest sentymentalnym reżyserem, o co go oskarżano. Od pierwszych scen zabiera nas na ring z bokserem wagi ciężkiej Jimem Braddockiem i zaczyna zadawać mocne precyzyjne ciosy. Jego film, pełen gorzkiej mądrości rodem z czasów Wielkiego Kryzysu i surowo sfilmowanych scen bokserskich, jest wiarygodny i nasycony przekonującymi historycznymi szczegółami. To niezwykła historia i najlepszy amerykański film tego sezonu (...). Crowe idealnie rozumie swego bohatera i tworzy niezwykłą kreację.
Mick LaSalle, San Francisco Chronicie
Specjalne wyrazy uznania należą się Craigowi Bierko za fascynujący portret czarnego charakteru, gburowatego Maksa Baera, boksera-playboya, który zabił dwóch ludzi na ringu. Chciałoby się zobaczyć film także o nim.
Andrew Wright, The Stranger