Reklama

"Człowiek ringu": BARDZO AMERYKAŃSKI BOHATER

Reżysera Rona Howarda od dawna fascynowała postać Jima Braddocka. Historia Braddocka zawsze bardzo mocno przemawiała do mojej wyobraźni. To pochwała woli zwycięstwa, instynktu przetrwania i siły miłości. To bardzo amerykańska historia i bardzo amerykański bohater – przeciwności go nie załamują, ale hartują. Zrobi wszystko, by jego dzieci miały co jeść. To rodzaj filmowego doświadczenia, które zawsze mnie intrygowało jako reżysera. Postanowiłem się więc wybrać się w tę podróż – mówił reżyser.

Scenarzysta Cliff Hollingsworth od lat był wielbicielem boksu i bardzo wiele czytał na temat bardzo dramatycznych nieraz losów mistrzów tego sportu. Twierdzi, że Braddock był jednym z tych, którzy budzili jego największą sympatię i zainteresowanie. O scenariuszu zaczął myśleć już w 1994 roku. Poznał – podobno przypadkowo – jednego z siostrzeńców Braddocka, a ten z kolei przedstawił go jego synom: Jaye’owi i Howardowi. Ci zgodzili się współpracować przy scenariuszu i dostarczyli wielu informacji na temat rodzinnego życia ich ojca. Rodzina Braddocka zaakceptowała wstępną wersję scenariusza.

Reklama

Hollingsworth wspominał, że studiując prasę z lat 30., doszedł do wniosku, iż Braddock był wówczas postrzegany jako narodowy bohater. Po latach jednak, inaczej niż słynni bokserzy, został właściwie zapomniany. Jay powiedział mi, że bardzo wielu ludzi, których spotkał, w ogóle nie miało pojęcia, że był kiedykolwiek taki mistrz świata, jak Jim Braddock, chociaż często dobrze znali inne nazwiska. To go smuciło i frustrowało. Pomyślałem, że dobrze byłoby przywrócić postać tego formatu naszej zbiorowej wyobraźni.

Russell Crowe też dobrze zna historię boksu i Braddock go intrygował. A to dlatego, że jego motywacje były odmienne niż większości bokserów. Pragnienie zwycięstwa, osobiste ambicje, sława i pieniądze były, zdaniem aktora, w tym przypadku drugorzędne. Ta „niezwykła zwykłość” tego człowieka bardzo do niego przemówiła. Gwiazdor tak to tłumaczył: Dla mnie „Człowiek ringu” to przede wszystkim opowieść o rodzinie, która stara się przetrwać czasy Wielkiego Kryzysu. Braddock troszczył się o nią i pozostał jej wierny. Patrzył, jak dorastają jego dzieci i wnuki. To właśnie, a nie ulotny sukces, było jego najważniejszym dziedzictwem. Crowe znał scenariusz już wcześniej i po sukcesie „Pięknego umysłu”, gdy poznał Howarda i krąg jego zainteresowań, podsunął mu tekst. W dodatku wiedział, że lata trzydzieste intrygują reżysera i że od dawna nosił się z zamiarem nakręcenia filmu, którego akcja rozgrywałaby się właśnie wtedy. Howard początkowo nie myślał jednak o filmie „sportowym”. Ten gatunek niezbyt go pociągał.

Przyznawał, że uważał go za zbyt stereotypowy. Jako młody człowiek pracowałem przez lata w telewizji. Brałem udział w trzech serialach. Szczerze mówiąc, miałem zawsze wrażenie, że kręcimy od nowa ten sam odcinek. Czas jest zbyt cenny, by go tak marnować. Dlatego zanim nakręcę film, chcę się upewnić, czy naprawdę warto. Zacząłem czytać o Braddocku i doszedłem do wniosku, że warto – jak najbardziej! Uwagę Howarda zwróciła na przykład lakoniczna wypowiedź Braddocka, skierowana do reportera, który pytał o powody powrotu na ring. „Ponieważ teraz wiem, o co walczę” – stwierdził bokser.

Howard jest uznawany przez krytykę za twórcę, który – bez względu na epokę, w której toczy się akcja jego filmów – bardzo, wręcz wyjątkowo konsekwentnie trzyma się wybranego tematu i stylu. Stawia na wyrafinowaną prostotę opowiadania. W jego filmach powracają te same tematy: heroizmu, więzi rodzinnych, idealizmu i walki z własnymi słabościami. Była to historia z rodzaju tych, jakie mnie najbardziej interesują. Bohater na oczach świata przechodzi radykalną przemianę. Najbardziej intrygująca jest jednak jego przemiana wewnętrzna. W moich filmach opisuję różne oblicza Amerykańskiego Snu i naszego narodowego charakteru. Moim zdaniem, jest w nas coś naprawdę twardego. Amerykanie po prostu nie uznają porażki. Upadek nie jest żadną opcją. Astronauci z „Apollo 13” ani myślą rezygnować. Nash z „Pięknego umysłu” też nie rezygnuje. I Braddock nie zamierza poddać się myśli o rzekomo nieuchronnym ubóstwie – tłumaczył Howard. Zwracał też jednak uwagę na element projektu, który napawał go wielką obawą. To bardzo prosta historia, bez niespodzianek i nagłych zwrotów akcji. Musiała być całkowicie wiarygodna, by przykuć uwagę publiczności i wzbudzić jej emocje. Tu żadne sztuczki by nie pomogły – mówił reżyser.

Zellweger natomiast zwracała uwagę, że Mae Braddock różniła się od kobiet swoich czasów. Murem stała za mężem, choć nigdy nie kryła swojej siły i swoich opinii. Była naprawdę mocna, myślę, że wyprzedzała swoje czasy. Nigdy nie wahała się powiedzieć Jimowi, co naprawdę myśli, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że wolałby usłyszeć zupełnie co innego.

Tak więc zainteresowanie pary doskonałych aktorów spowodowało, że Howard podjął decyzję o puszczeniu wielkiej machiny produkcyjnej w ruch. Był jeszcze jeden ważny, niemal osobisty powód. Otóż ojciec Howarda, Rance (w filmie zgrał małą rolę zapowiadającego walkę Ala Fazina), gdy miał osiem lat, słyszał transmisję ze słynnego pojedynku Braddock – Baer i bardzo dobrze ją zapamiętał, była to bowiem pierwsza transmisja, która utkwiła mu w pamięci. W dzieciństwie ojciec często przytaczał mi właśnie przykład Braddocka – wspominał Ron Howard – jako wzór osobistej godności, odwagi i poczucia obowiązku nie tylko wobec siebie samego, ale przede wszystkim wobec najbliższych.

Howard nigdy nie ukrywał, że jego mistrzami byli Howard Hawks i Frank Capra, którzy z wielką pasją i artystyczną wiarygodnością potrafili oddać amerykański charakter, także w dramatycznych momentach historii swego narodu. Uważam, że odkupienie i wewnętrzna siła są nadal istotne w dzisiejszej amerykańskiej kulturze, zwłaszcza gdy czasy są ciężkie. To także film o poświęceniu w służbie rodziny, która jest tutaj jedną z najważniejszych wartości.

Scenarzysta Akiva Goldsman, wypróbowany współpracownik Howarda (razem pracowali przy „Pięknym umyśle”) opowiadał, jak przebiegała dalsza praca nad scenariuszem. Historia Braddocka przywodzi na myśl bajkę z dobrym zakończeniem. Rzeczywiście: „a potem żyli długo i szczęśliwie”… W prawdziwym życiu tak się – wbrew pozorom – często dzieje. Lecz nie należy zapominać o tym, że dla kogoś, kto był głównym bohaterem tych wydarzeń, wcale nie było to oczywiste. Braddock przecież nie mógł znać tego zakończenia. By więc osiągnąć należyte napięcie dramatyczne, należało uczynić wszystko, by zbliżyć się do jego ówczesnego punktu widzenia. Tylko to mogło nadać filmowi emocjonalną intensywność, na jakiej nam tak bardzo zależało. Trzeba było tak prowadzić narrację, by być niejako ślepym na przyszłe wydarzenia.

Producent Brian Grazer podkreślał jeszcze jeden ważny aspekt: Być może w sensie technicznym trudno nazwać Braddocka wielkim bokserem. Ale najważniejsze było dla nas, że był niezwykłym człowiekiem, a jego upór i wola stały się wzorem dla ludzi tracących nadzieję – zwłaszcza tych z klasy pracującej. To był człowiek wybierający najprostszą drogę do celu. A taka bywa najtrudniejsza.

Crowe, który czytał wiele na temat Braddocka, podkreślał, że gdy zapoznał się z gotowym scenariuszem, był naprawdę poruszony: To zdarzyło się naprawdę, ten człowiek rzeczywiście istniał – to właśnie ciągle na nowo uświadamiał mi ten tekst i tak to trzeba było zagrać.

Zellweger wyniosła podobne wrażenia z lektury. Nigdy nie grałam w takim filmie. To rzecz naprawdę w stylu Franka Capry – żarliwa i szczera. Pomyślałam sobie – jaka szkoda, że dziś prawie nie robi się takich filmów.

Przygotowując się do roli, aktorka zapoznała się dokładnie z ponad dwustoma miłosnymi listami, jakie Braddock napisał do Mae. To rzadka okazja, by mieć tak wyjątkowy materiał do dyspozycji. Te listy utwierdziły mnie w przekonaniu, że ich więź była silna i czysta.

„Człowiek ringu” to według mnie także piękna historia miłosna – dodawała aktorka. – Ujęła mnie jeszcze jedna rzecz. Ich dzieci nigdy nie były świadome, jak ciężka jest sytuacja rodziny. To wymagało wielkiego hartu, by nie niszczyć ich poczucia bezpieczeństwa, nawet w sytuacji, gdy nie było pewne, czy następnego dnia będą miały co jeść i gdzie mieszkać.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek ringu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy