Reklama

"Człowiek, który płakał": KIM JEST „CZŁOWIEK, KTÓRY PŁAKAŁ”?

W tej historii nie jest to jedna osoba, lecz wiele. Ojciec - Żyd, tak jak wielu oderwany od rodziny, z powodu prześladowań lub przymusu ekonomicznego. Nauczyciel - Walijczyk, któremu język dzieciństwa został odebrany przez brutalny reżim Anglików. Arogancki włoski tenor, który zapomina się jedynie w objęciach kobiet. Cygan, którego rodzina prawie na pewno zginie w obozach koncentracyjnych.

„Człowiek, który płakał” pokazuje żal tych ludzi, i wszystkich takich jak oni, widziane oczami młodej kobiety, Suzie, która sama jest oderwana od swojego domu, swojej kultury i języka, i która dlatego rozpoczyna długie poszukiwania, by odnaleźć swoją tożsamość i swojego ojca. Oczami Suzie obserwujemy zniszczenia i straty wywoływane w ludziach przez wojnę. Ich oderwanie od rodzin i od nich samych. Podróż Suzie ze Wschodu na Zachód jest tylko jedną z takich podróży, które odbywały się w czasie wielkiej żydowskiej diaspory. Tłem tej historii jest Paryż 1939 roku. Czas, w którym walczyło ze sobą wiele kultur. I kiedy szukanie kozłów ofiarnych i nacjonalizmy („ostatnia ucieczka tchórzy”) gwałtownie wzrastały, jak to zwykle bywa w czasach kryzysu ekonomicznego.

Reklama

Moim zadaniem, jako scenarzysty i reżysera, było znalezienie sposobu, by wyrazić te skomplikowane tematy w prosty sposób i odwołując się do wszystkich zmysłów - by osiągnąć głęboką satysfakcję wynikającą z odbioru kinowego. Chciałam również pokazać przyjaźń między różnymi narodami, przeżycie Żydów i Cyganów, pomimo prześladowań, żywotność muzyki i rolę emigrantów w kształtowaniu i tworzeniu kultur, w które wkraczają.

Głównej bohaterce, Suzie, zawsze udaje się uniknąć nieszczęścia, które jest tuż, tuż. Ma „szczęście”, ale jednocześnie jest zagubiona. Milczy, gdy język został jej odebrany, i odnajduje swój głos, kiedy śpiewa. Podczas gdy Suzie jest pieśniarką, która jest cicha, Lola jest tancerką, która nie przestaje mówić. Postać Loli została oparta na wielu postaciach rosyjskich kobiet, które spotkałam podczas moich przygotowań do filmu „Orlando”, gdzie nauczyłam się tak wiele różnorodnych kobiecych strategii przetrwania, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie.

W postaci Dante Dominio chciałam pokazać paradoks - jak piękno i słabość (lub korupcja) mogą współistnieć w jednym człowieku. Jak to możliwe, że tak piękny głos wydobywa się z takiej postaci.

Cezar jest przewodnikiem do świata Cyganów, gdzie Suzie po raz kolejny spotyka kulturę, w której rodzina i poczucie wspólnoty jest wciąż żywe i gdzie ta żywotność jest komunikowana poprzez muzykę.

Suzie, Lola, Dante i Cezar spotykają się na rok przed wybuchem II wojny światowej, zanim cała Europa zmieniła się nieodwołalnie. Zanim rozpoczęło się najbardziej systematycznie i barbarzyńskie prześladowanie mniejszości, jakie świat kiedykolwiek widział. Ale tak jak w przypadku większości ludzi codzienna uwaga tych postaci jest skupiona na innych rzeczach: miłości, pracy, pieniądzach, przyjaźni, zdradzie. Rzeczy, które tworzą podstawę wszystkich związków i podczas wojny stają się przerysowane i zmienia się ich znaczenie. Każda z postaci musi podjąć trudne wybory, by przetrwać, i te wyboru określają, kim ona jest.

Suzie potrafi przetrwać przez zatrzymywanie wszystkiego dla siebie, oglądanie, obserwowanie, słuchanie, czekanie. I przez to, że wie, kiedy pójść dalej. Cezar może przetrwać dzięki swojemu sprytowi, umiejętnościom fizycznym i dzięki temu, że wie, kiedy być cicho, a kiedy walczyć. Lola może przetrwać dzięki swojemu wyglądowi, dzięki niepohamowanej ambicji i oportunizmowi. Dante może przetrwać dzięki swojemu głosowi, marzeniom o sile i potędze. Pochodzi z biednej rodziny, dla której faszyzm zdawał się być rozwiązaniem wszystkich problemów i oferował godność.

Film może zostać zainspirowany obrazem, słowem, uczuciem, dźwiękiem. W tym przypadku podstawowym impulsem była muzyka i to nie muzyka z jednego źródła, ale z wielu. Operowa, cygańska, klezmerska. Gdy pracowałam nad scenariuszem, jednocześnie myślałam o architekturze muzycznej. Moim celem było opowiedzenie historii w ten sposób, by muzyka niosła ze sobą emocjonalne i wewnętrzne prawdy z siłą tak samo wielką jak siła obrazu i siła postaci. Historia filmu krąży wokół kwestii, która dotyczy tego, że nasz język i nasza tożsamość są ze sobą związane (kiedy odbiera ci się język, popadasz w kulturowe milczenie). Dlatego rola muzyki i pieśni staje się stopniowo coraz ważniejsza. Wspólny los Cyganów i Żydów w opowieści o prześladowaniach każdej z tych grup staje się znaczący jako temat kształtujący dynamizm relacji pomiędzy główną bohaterką - Suzie i jej kochankiem - Cezarem. Niektórzy z bohaterów mówią używając słów, ale Suzie i Cezar porozumiewają się za pomocą ciszy. Kiedy pisałam scenariusz, moją uwagę każdego kolejnego dnia coraz bardziej przyciągały niektóre utwory - szczególnie cygańska instrumentalna aranżacja „Gloomy Sunday”. Porywająca melodia, jej źródło tkwiące w muzycznej kulturze Żydów ze Wschodniej Europy, cygańska intonacja i frazowanie tworzą połączenie, któremu trudno się oprzeć. Połączenie smutku i świętowania - głos tego, któremu udało się przeżyć.

Równolegle z pracą nad scenariuszem zaczęłam słuchać cygańskiej muzyki, tyle, ile mogłam jej znaleźć. Słuchałam też opery, muzyki klezmerów i muzyki liturgicznej. Moje poszukiwania doprowadziły mnie do grupy cygańskich muzyków z Rumunii, Taraf de Haidouks. Od zawsze też chciałam pracować z Kronos Quartet. Od lat jestem wielką miłośniczką jego eklektycznego stylu, umiejętności muzyków i muzycznej integralności. Kiedy zobaczyłam Taraf de Haidouks i Kronos Quartet na scenie w Londynie podczas ich wspólnego koncertu, ledwie mogłam uwierzyć swoim oczom. A kiedy pierwszy utwór, jaki zagrali, okazał się być „Gloomy Sunday” (w aranżacji Argentyńczyka, Oswalda Golijowa), prawie spadłam z krzesła. W tamtym momencie zadecydowałam, że Oswaldo będzie ze mną pracował nad muzyką do filmu, Taraf zagra ją na planie filmowym, a Kronos odtworzy ścieżkę dźwiękową. Zaproponowałam im to i zgodzili się. A kiedy odkryłam, że Oswaldo jest Argentyńczykiem (co dopełnia mój związek z jego kulturą z mojego filmu „Tango Lesson”), że jest żydowskiego pochodzenia i że napisał już parę utworów w oparciu o muzykę Żydów ze wschodniej Europy - moje szczęście sięgnęło zenitu.

Nagrywanie z Taraf de Haidouks było poruszającym, radosnym doświadczeniem. Ich profesjonalizm, umiejętność współpracy, muzyczna inteligencja i emocjonalna wspaniałomyślność parę razy doprowadziły mnie do łez. Kiedy nagrywaliśmy muzykę do sceny pogrzebu, a potem zaczęliśmy rozmawiać o tym, że film u wielu ludzi może wywołać smutek i gniew z powodu wspomnienia, że tak wielu Cyganów straciło życie w obozach podczas II wojny światowej, płakaliśmy wszyscy.

Co cofa nas ponownie do tytułu - „Człowiek, który płakał”. Płacz, oczywiście, jest innym określeniem na głos w pieśni, wyrażający w muzyce to, co nie może być wyrażone w inny sposób. Właśnie tu tkwią wszystkie muzyczne wątki, które wyrażają różnice kulturowe i to co ponadkulturowe, uniwersalne - strata, walka, miłość, zdrada, przyjaźń. I pierwsze, i drugie pokazane są poprzez tak zwaną „sztukę wysoką” i „kulturę popularną”, poprzez głosy ludzi, którzy są wewnątrz i poza, a każdy z nich przypomina o tym, że jesteśmy tacy sami.

Sally Potter

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek, który płakał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy