Reklama

"Człowiek, którego nie było": REALIZACJA

"Człowiek, którego nie było" to dziewiąty film w dorobku Joela i Ethana Coenów - jednych z najoryginalniejszych postaci amerykańskiego kina. Tym razem bracia Coen odwołali się do estetyki autora klasycznych kryminałów, Jamesa M. Caine'a - Joel Coen w jednym z wywiadów przyznał oficjalnie, że podczas pisania scenariusza inspirację stanowiły książki tego autora. Stąd na ekranie oglądamy świat szantażu, gwałtu i morderstw, osadzonych w dusznej atmosferze tużpowojennej Kalifornii.

James M. Caine jest jednym z ulubionych pisarzy Joela Coena. , "Śmiertelnie proste" - debiut fabularny braci Coen, również oparty był na książce tego autora. Caine miał niezwykłą umiejętność pisania kryminałów - mówi reżyser. Pokazywał morderstwa dokonywane przez zwykłych ludzi, a potem koncentrował się na pokazywaniu ich życia codziennego. Tego, jak zachowują się, kiedy codziennie rano wychodzą do pracy. Ethan Coen dodaje: Książka Caine'a już raz była dla nas inspiracją - przy okazji filmu "Śmiertelnie proste". Mnie osobiście bardzo podobają się bohaterowie stworzeni przez tego autora. To są zazwyczaj przegrani frajerzy, którym nawet sprawa kryminalna nie przerywa banalnej egzystencji. Jednak podstawowy pomysł na film przyszedł Joelowi Coenowi nie po lekturze książki, a po obejrzeniu plakatu z jednego z poprzednich filmów w jego reżyserii - "Hudsucker Proxy". Jedna z postaci na tym plakacie - wspomina reżyser - miała fantastyczną fryzurę z lat pięćdziesiątych. Pomyślałem, że fantastycznie byłoby zrealizować rozgrywający się w tamtej epoce. I że powinien to być kryminał.

Reklama

Frances McDormand grająca w filmie jedną z głównych ról, a prywatnie żona Joela, powróciła do współpracy z braćmi Coen po czteroletniej przerwie. Jej poprzedni występ u własnego męża, w filmie "Fargo", przyniósł aktorce Oscara. Dla nich jestem w stanie zrobić wszystko - zapewnia aktorka. W "Człowieku, którego nie było" Frances McDormand gra Doris Crane, żonę głównego bohatera. Doris jest oszustką, za bardzo lubiącą alkohol. Pytana, czy jej postać ma jakieś pozytywne cechy, aktorka odpowiada: Tak. Doris doskonale gra w bingo! Frances McDormand na planie "Człowieka, którego nie było" czuła się jak na rodzinnym pikniku. Lubię być caly czas na planie, niezależnie od tego, czy gram, czy nie. Joel ma świadomość mojej stałej obecności. Wiem, że bardzo mu to pomaga, chociaż bardzo często staram się byc niewidzialna. Pytana, jak pracowało się z własnym mężem, aktorka odpowiada: Nie. Joel zna mnie doskonale prywatnie. Jednak w przypadku filmu zapomniał, że jestem jego żoną, traktował mnie jak każda inną aktorkę. Ta znajomość mnie pomagała mu jedynie wydobyć ze mnie to, co dla postaci najlepsze. O ile łatwo pracowało mi się z Joelem, znacznie trudniej było mi z Billym. Nieustannie prowokował mnie do zmiany akcentu. Czasami łapałam się na tym, ze grając kalifornijkę, mówię jak osoba z Arkansas. Kiedy przystępowaliśmy do pracy, nie było naszym zamierzeniem obdarzyć Doris zaburzeniami zwielokrotnionej osobowości. tak się jednak stało.

Brawurową kreację stworzył Billy Bob Thorton. Jego Ed jest milczący, zawsze z Chesterfieldem w ustach. Sprawia wrażenie obserwatora, choć w rzeczywistości jest narratorem i motorem wszelkich ekranowych działań. Sam Billy Bob Thorton niezbyt chętnie wspomina współpracę z braćmi Coen. Grałem osobę mało rozgarniętą, co wymaga od aktora sporo myślenia. Na dodatek Joel nie lubi udzielać ci wskazówek podczas pracy. Potrafi traktować aktora niezwykle instrumentalnie. Mówi: teraz głośniej, teraz ciszej, stój chwilę, oddychaj mocniej, itp. Czasami nie ułatwiało mi to pracy. Pytany, co było najtrudniejsze na planie, Thorton odpowiedział: Kazali wypalić mojej postaci tak potworne ilości papierosów, że po zakończeniu zdjęć rzuciłem ten nałóg. A paliłem wcześniej 22 lata... Mimo tych niedogodności Billy'emu Bobowi Thortonowi udało się stworzyć wybitną kreację. Niektórzy krytycy pisali nawet, że jest to najlepsza rola w dorobku aktora, ciekawsza nawet o niezapomnianej postaci karla Childersa z autorskiego projektu Thortona "Sling Blade". Krytycy podkreślają też zgodnie, że film braci Coen jest wydarzeniem artystycznym 2001 roku. "To znakomity czarny kryminał, przyprawiony tak charakterystyczną dla braci Coen szczyptą szaleństwa!" "To najlepszy obok "Fargo" film Coenów!" "Zobaczcie koniecznie!".

Bracia Coenowie przy okazji "Czlowieka, którego nie było" zdecydowali się na bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Postanowili nakręcić materiały na taśmie kolorowej, po czym przekopiować je na taśmę czarno-białą. Było to jedno z najtrudniejszych zadań w mojej karierze - wspomina Frances McDormand, grająca w filmie jedną z głównych ról, a prywatnie żona Joela. Nigdy wcześniej nie spędzałam tyle czasu w garderobie, czy w charakteryzatorni. Ze względu na zastosowaną technikę było im piekielnie trudno dobrać światło do danej sceny. A przecież przy taśmie czarno-białej wszystko jest ważne, nawet moje najmniejsze mrugnięcie. Nie wiem, czy rzeczywiście byliśmy pod wpływem klasycznych kryminałów z lat czterdziestych - wspomina Roger Deakins, operator filmu. - Przed przystąpieniem do zdjęć obejrzałem kilka tytułów. Powiedziałem Joelowi i Ethanowi, że koniecznie powinni obejrzeć film "This Gun for Hire". Jest tam kilka cudownych scen. Nigdy jednak nie zdarzyło się nam na planie "Człowieka...", żebyśmy świadomie naśladowali jakąś scenę. Choć nas pewno można to uznać jako świadomy hołd takim filmom, jak "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy". Joel Coen opowiada: Zanim przystąpimy do pracy, zawsze staramy się w pełni opracować sobie wizualną stronę filmu, tak aby potem na planie nie błądzić w ciemnościach. Wszystkie ujęcia są rozrysowane w postaci storyboardów. Oczywiście nie trzymamy się storyboardów niewolniczo, ale wszystkim na planie pomagają one w określeniu, co ma zawierać dana scena i co powinniśmy z tej okazji zrobić. Ja osobiście nie mam potrzeby pracy według storyboardów, choć to wspaniała metoda - zawsze masz możność osiągnąć ową ekranową czystość.

Roger Deakins: Kiedy bracia Coenowie zaczynają pracę nad filmem, ogarniają go całościowo. Jestem pewien, że kiedy pisali scenariusz "Człowieka, którego nie było", od początku wyobrażali sobie ten film w czerni i bieli. Kiedy zaprosili mnie do współpracy, byłem podekscytowany - to miał być pierwszy czarno-biały film w moim dorobku. Na dodatek oparty na prostocie. Kiedy robisz film kolorowy, dzięki palecie barw możesz uzyskać niezwykłe obrazy. Przy czerni i bieli zachwycił mnie fakt, że wszystko koncentrowało się wokół światła i cienia. Kręciliśmy na kolorowym negatywie po części ze względu na zawarte umowy sponsorskie. Jestem jednak przekonany, ze kręcilibyśmy na kolorowym negatywie i tak. Czarno-białe negatywy są dziś nieco przestarzałe, natomiast kolorowe - bardzo się rozwinęły. Potrzeba przy nich mniejszej ilości światła. To, że przekopiowanie filmu z taśmy kolorowej na czarno-białą przynosi tak niesamowity efekt, odkryliśmy przypadkowo, podczas realizacji czołówki. Zobaczyliśmy wtedy efekt, na którym nam zależało: bardzo głębokich czerni i bardzo jasnych bieli. Natychmiast zapadła decyzja, przekopiować tak cały film.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek, którego nie było
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy