Reklama

"Cziłała z Beverly Hills": PIĘKNIE JAK W MEKSYKU

Ogromna część zdjęć powstała w naturalnej scenerii Meksyku - w okolicach Puerto Vallarta, Jalisco, na pustyni Sonora i w Mexico City. Chodziło o to, by oddać różnorodność i piękno tamtejszych krajobrazów. To film drogi - tłumaczy producent wykonawczy Steve Nicolaides. - Potrzebowaliśmy dżungli, rzeki, plaży. Zamierzaliśmy jednak opowiedzieć nie tylko o przemieszczaniu się w przestrzeni, ale także o podróży wewnętrznej naszych bohaterów, o zdobywaniu doświadczeń.

Ogromna część zdjęć powstała w naturalnej scenerii Meksyku - w okolicach Puerto Vallarta, Jalisco, na pustyni Sonora i w Mexico City. Chodziło o to, by oddać różnorodność i piękno tamtejszych krajobrazów. To film drogi - tłumaczy producent wykonawczy Steve Nicolaides. - Potrzebowaliśmy dżungli, rzeki, plaży. Zamierzaliśmy jednak opowiedzieć nie tylko o przemieszczaniu się w przestrzeni, ale także o podróży wewnętrznej naszych bohaterów, o zdobywaniu doświadczeń.

Filmowcy podkreślali, że bardzo zależało im na autentyzmie scenerii. Ten film jest w dużej mierze listem miłosnym skierowanym do Meksyku - mówiła Jamie Lee Curtis.

By zmniejszyć koszty, część sekwencji z Beverly Hills nakręcono w dekoracjach zbudowanych w Puerto Vallarta.

Dużą wagę przywiązywano też do kostiumów. Pomysł odpowiedzialnej za kostiumy Mariesteli Fernández był prosty i dobrze widoczny w stopniowej zmianie ubiorów Rachel. Najpierw są to dobierane i łączone raczej bez gustu designerskie ciuchy znanych marek - Marca Jacobsa czy Nanette Lapore. W trakcie podróży jej ubiory stają się coraz prostsze. Wreszcie Rachel zaczyna chodzić w meksykańskich bluzach ręcznej roboty kupionych na targu. To rzecz jasna symbolizuje przemianę jej osobowości. Gubi kolejne niepotrzebne warstwy niczym cebula, a w końcu zostaje sobą - tłumaczy swój zamysł Fernández.

Reklama

Natomiast ciotka Viv, właścicielka firmy kosmetycznej, konsekwentnie podąża za kosztowną modą. Dlatego Curtis ubrano w stroje takich marek, jak Gucci, Marni, Dolce Gabanna czy Yves Saint Laurent.

Trzeba jeszcze było ubrać Chloe. Autorka kostiumów przeanalizowała dokładnie potężny rynek mody dla psów. Nigdy przedtem nie ubierałam psów - przyznała Fernández, która była zaskoczona tym, jak wielki i jak bogaty jest to rynek. Można dostać wszystko, o czym tylko się zamarzy - dziwiła się. - Okulary przeciwsłoneczne, botki, kostiumy kąpielowe, biżuterię? naprawdę wszystko! Ostatecznie zdecydowała się uszyć dla Chloe wykwintne kreacje (w sumie 17!) nawiązujące stylem do klasycznych projektów Chanel i Valentino. We wszystkich ubiorach musiała wyglądać szczupło. Jak każda aktorka! - podkreślała Fernández. Projektowanie obroży, którą Chloe nosi przez większość filmu, zabrało aż trzy tygodnie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Cziłała z Beverly Hills
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy