Reklama

"Czas, który pozostał": GŁOSY PRASY

Niecały rok po wspaniałym 5x2 François Ozon powraca z nowym filmem. Mimo tak intensywnego tempa pracy reżysera, Czas, który pozostał – druga część w planowanej przez niego trylogii o śmierci - w żadnym wypadku nie wydaje się być kręcony w pośpiechu. Podobnie jak w przypadku filmu rozpoczynającego cykl (Pod piaskiem), dzieło to jest bardziej szczere i mniej ironiczne, niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę fakt, kto je nakręcił.

Romain (Melvil Poupaud), przystojny, młody fotograf mody, na pierwszy rzut oka żyjący pełnią życia, cieszący się rozwijającą się karierą i uroczym chłopakiem, podczas sesji zdjęciowej niespodziewanie traci przytomność. Początkowo obawia się, że ma AIDS, jednak diagnoza brzmi: nieuleczalny rak. Mając świadomość, że zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia, Romain postanawia nie dzielić się tą wiedzą z nikim oprócz babci, którą wybiera na swoją powierniczkę, dlatego że sama jest bliska śmierci. Dźwigając samotnie ciężar tej świadomości, bohater zmaga się z gniewem i negacją, by w końcu w pewnym sensie pogodzić się z losem. Trzeba przyznać Ozonowi, że w żadnym momencie Romain nie jest gloryfikowany, czy przyoblekany w szaty bohatera, a do ładu dochodzi głównie ze sobą, nie z innymi. Czas, który pozostał jest intymnym, minimalistycznym, poruszającym filmem, w którym wymagającą główną rolę świetnie odgrywa Melvil Poupaud.

Reklama

Sandra Hebron, London Film Festival

To prawda, że opowieści o chorych na raka jest na pęczki. Jednak w tym wypadku mamy do czynienia z unikalnym podejściem do tego tematu; ze świeżością, która wydaje się wynikać głównie z faktu, iż zmagania bohatera z tą tragedią nie są cierpiętnicze i bynajmniej nie wzbudzają współczucia. Jego odpowiedzią na chorobę jest izolacja od rodziny, pozbycie się wieloletniego chłopaka, branie narkotyków, picie olbrzymich ilości alkoholu i ogólnie rzecz biorąc zachowywanie się jak totalny egoista. Jednak jest to jednocześnie jeden z najbardziej wzruszających i humanistycznych filmów, jakie nakręcono o tej chorobie i wpływie, jaki ma ona na człowieka, który musi się z nią zmierzyć. To przepiękne, intymne dzieło sztuki, pełne aktorów, którzy wydają się być stworzeni dla swych ról. Jesli będziecie mieli okazję zobaczyć ten mały klejnot – nie zwklekajcie. Nie rozczarujecie się.

Evrim Ersoy, www.monstersandcritics.com

Nie jest to film o nadziei, czy odkupieniu: opowiada o śmierci. Mówiąc wprost, to bezpośredni, wyzbyty melodramatyzmu film o godzeniu się z nadchodzącą śmiercią i tym, że trzeba na to znaleźć jakiś sposób.

Czas, który pozostał to krótki i zwięzły film, który na długo pozostaje w pamięci.

„The Hollywood Reporter”

François Ozon ponownie zmienia gatunek i prezentuje kolejny aspekt swojego talentu. Czas, który pozostał porusza się znajomymi ścieżkami, które reżyser stara się naznaczyć swoim własnym stylem.

Wyjściowy pomysł – umierający człowiek stojący przed problemem jak najlepszego wykorzystania ostatnich dni – wykorzystywany był często, choćby ostatnio w bardzo udanym Moim życiu beze mnie.

Jednak w przeciwieństwie do swoich poprzedników, Ozon woli, by jego główny bohater (Romain, grany przez Melvila Poupauda) nie próbował nadrobić w tym krótkim czasie wszystkich rzeczy, których jeszcze nie doświadczył. Zamiast tego reżyser zabiera go w precyzyjnie wytyczoną podróż, którą rozpoczyna atak wściekłości, a kończy pogodzenie się nie tylko z własnym losem, lecz także ze światem, który dotąd chłopak darzył pogardą.

Dan Fainaru, „Screen Daily”

Czas, który pozostał to szczere, bezkompromisowe spojrzenie na to, jak młody mężczyzna radzi sobie z nieuchronnością przedwczesnej śmierci i próbuje przezwyciężyć wywoływany przez nią strach przed samotnością. Samotnie opłakując swoją nadchodzącą śmierć, bohater wspomina szczęśliwe dzieciństwo i przygotowuje się na koniec otaczając się obcymi ludźmi. To stylowy dramat, posługujący się w narracji silnie zarysowanymi postaciami, którego główną siłą jest subtelna gra aktorska.

Rebecca Kemp, www.6degreesfilm.com

Ozon przez cały film skupia się na Romainie i zmianie jego nastawienia do nadchodzącej śmierci. Niezdecydowanie bohatera jest uczciwe i szczere, co w kinie rzadko się zdarza. Dla Romaina jest to zupełnie nowe doznanie, a Poupaud odgrywa to z idealną mieszanką wrażliwości i brawury, która nie zawsze wzbudza sympatię. Większość jego działań jest zresztą czysto samolubna.

To pięknie opowiedziana odyseja, w trakcie której zostajemy zmuszeni do prześledzenia własnych reakcji i odczuć na ten temat. Ozon ciągle trzyma nas w niepewności, nie pławiąc się w rozpaczy – w całym filmie nie ma ani jednego ckliwego momentu, a to głównie dlatego, że wszystko przedstawiono w sposób niezwykle prawdziwy. Francuski twórca konsekwentnie opiera się pokusie podkręcenia jakichkolwiek emocji, co paradoksalnie sprawia, że przeżywamy ten film o wiele mocniej.

Jednocześnie Ozon unika robienia z Romaina męczennika. Nie jest to zbyt przyjemny człowiek, z czego zresztą w którymś momencie sam zdaje sobie sprawę. Do tego dochodzi skłonność do ukazywania rzeczy, od których stroni większość reżyserów (a konkretnie: seksu, narkotyków i dysfunkcji rodzinnych). Ozon wydaje się pracować nad nowym obliczem bardzo zużytego gatunku – melodramatu o śmierci. Efekt jest subtelny, być może momentami wręcz odrobinę zbyt wyciszony, lecz świetnie zagrany i sfilmowany. I sprawia, że patrzymy na ten problem z zupełnie nowej perspektywy.

Rich Cline, www.shadowsonthewall.com

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Czas, który pozostał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy