"Czarodziejka Lili, smok i magiczna księga": DZIECIAKI JĄ POKOCHAJĄ
Scenariusz oparto na bardzo popularnym cyklu książek dla dzieci (od 1992 roku powstało pond 40 pozycji) niemieckiego autora publikującego pod pseudonimem Knister (właściwie Ludger Jochmann, ur. 1952). Na świecie sprzedano już ponad dziesięć milionów egzemplarzy tych opowieści. W Polsce ukazało się sześć książek z cyklu o małej czarownicy Lili. Zdjęcia do filmu trwały od 12 czerwca do 9 sierpnia 2007 roku. Wcześniej powstał popularny serial animowany (zrealizowano dwa sezony), którego głównym producentem było brytyjskie BBC. Warto wspomnieć, że była to pierwsza niemiecka książka dla dzieci, do której prawa zakupiła ta słynna stacja. Wprawiło to w dumę pisarza. Knister uczestniczył aktywnie w promocji filmu; napisał książkę zainspirowaną scenariuszem, która stała się bestsellerem. Poprosił twórców, by nie krępowali się tym, co napisał wcześniej, a jego książki traktowali jako źródło inspiracji, które nie będzie ograniczać ich inwencji. Zawsze jednak służył radą i konsultacjami.
W produkcji kinowej na wielką skalę postanowiono wykorzystać techniki komputerowe. Niektóre postaci powstały wyłącznie w komputerze, a jedynie głosu użyczyli im aktorzy. Komputerowymi efektami zajęły się dwie renomowane firmy - Blue Eyes z Ismaning i Trixter z Monachium. Corinna Mehner z Blue Eyes tak opowiadała o tej współpracy: - Trixter odpowiadał za animację, my za aktorską część filmu, ale rzecz jasna cały czas ze sobą ściśle współpracowaliśmy, zarówno podczas pracy nad scenariuszem, jak i przy ustalaniu, kto będzie reżyserował. Wreszcie wspólnymi siłami stworzyliśmy postać smoka Hektora. Razem też zajmowaliśmy się skomplikowaną postprodukcją. Michael Coldewey z Trixtera nabył prawa do adaptacji cyklu już kilka lat wcześniej.
Po sukcesie serialu telewizyjnego coraz poważniej zaczął myśleć o wyprodukowaniu widowiskowego filmu kinowego. - Zaczęliśmy rozglądać się za najlepszym partnerem produkcyjnym, jeśli chodzi o aktorską stronę produkcji. Nasz wybór padł na Blue Eyes - wspominał producent. - Corinna ma wielkie doświadczenie w pracy nad filmami familijnymi, a sama firma ma doskonałą pozycję w przemyśle filmowym. W dodatku Corinna zetknęła się już z animacją, co znacznie ułatwiało sprawę. Jak wiadomo, postaci młodocianych czarodziejek i czarodziejów - na co przykładem są chociażby Bibi Blocksberg (w Polsce wydano film o jej przygodach na DVD pod tytułem "Bibi Blocksberg - mała czarodziejka") i, rzecz jasna, Harry Potter - stały się w ostatnich latach niezwykle popularne. Jednak Coldewey zwracał uwagę na oryginalność swego projektu, dobitnie podkreślając różnice w stosunku do wspomnianego dominującego trendu. - Różnica jest jasna i moim zdaniem widoczna na pierwszy rzut oka - Lili to zwykła dziewczynka, a nie czarownica - ma całkiem zwyczajnych przyjaciół i codzienne problemy. I dopiero gdy nasza opowieść się kończy, ma prawdziwą moc superczarownicy. Może też swym czupurnym charakterem przypominać Pippi stworzoną przez Astrid Lindgren. Z tych względów dzieciaki tak łatwo się z nią identyfikują. Nasza historia emocjonuje także chłopców - ich wielkie zainteresowanie wzbudza smok Hektor - tłumaczył producent. Mehner komentowała: - Nasza bohaterka jest naprawdę dzikim dzieciakiem i bardzo jej się spodobały przygody związane z magiczną księgą. Rzecz w tym, że skutki wielu jej magicznych działań trzeba później odwracać, i to już bez udziału jakichkolwiek nadnaturalnych sił. Dzieciaki w kinie siedzą i myślą: chciałbym mieć możliwości takie jak ona, może i mnie coś podobnego spotka już jutro.