Reklama

"Cyrulik syberyjski": ROZMOWA Z NIKITĄ MICHAŁKOWEM

- "Cyrulik syberyjski" to projekt, na którego realizację miał Pan od dawna ochotę. Czy zmieniał się on na przestrzeni lat ?

Nie zmienił się zasadniczo. Ale stał się bardziej zwarty, po prostu lepszy. Pierwotna wersja liczyła 600 stron, więcej niż powieść. Była ona bardzo romantycznym opisem przemian zachodzących w bohaterach w ciągu dwudziestu lat. Potem wprowadzaliśmy zmiany, które uczyniły materiał bardziej zwięzłym.

- Jak przygotowywał się Pan do zdjęć ?

Napisałem nie tylko scenariusz, ale i szczegółowe wskazówki dotyczące wszystkich bohaterów i wszystkich scen. Zawierały one opis sceny, ustawienia kamer, atmosfery, kostiumów i oświetlenia, jak również wyszczególnienie możliwych błędów i sposób ich uniknięcia. Wskazówki te o 50% przekroczyły objętość samego scenariusza. Ale można

Reklama

w nich znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące kostiumów, scenografii itd.

Po przeczytaniu tego opracowania, moi współpracownicy mieli ułatwione zadanie.

Nie musieli pytać ilu potrzeba statystów i w co mają być ubrani. Wymagało to wielkiej pracy, ale okazało się bardzo pożyteczne.

- Czy to największy z filmów nad jakimi Pan pracował ?

Trudno mi to ocenić, nigdy nie czułem się przytłoczony jego wielkością. "Cyrulik syberyjski" to jedna z największych produkcji europejskich. Projekty na dużą skalę mają swoisty wdzięk i magnetyzm, dlatego ich realizacja jest tak pasjonująca. Ten film dał nam możliwość powiązania artystycznej swobody z ogromem projektu.

- Po raz pierwszy realizował Pan film w technice panoramicznej ?

Tak i przyznaję, że popadłem w uzależnienie. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym kiedykolwiek realizować film w innym formacie.

- W poprzednich filmach nawiązywał Pan do Czechowa. Bohater "Cyrulika syberyjskiego" nazywa się Tołstoj. Dlaczego wybrał pan dla niego takie nazwisko ?

Chciałem, by Tołstoj był często pytany o pokrewieństwo z pisarzem, podczas gdy oczywiście nie byli oni w żaden sposób spokrewnieni. Trzeba wiedzieć, że nazwisko Tołstoj jest dość popularne. Nasz bohater jest raczej biedny, a jego matka żyje skromnie. Kiedy Jane pyta go o pokrewieństwo ze znanym pisarzem, z jego reakcji widzimy, że cierpi na kompleks niższości, bo chciałby być członkiem rodziny wielkiego Lwa Tołstoja. Ludzie bez przerwy zdają mu to pytanie i jest to dla niego udręką. To ważny element charakterystyki. Ujawnia jeden z aspektów jego osobowości. Wywodząc się z niższych sfer, marzy o tym, by być synem arystokraty, światowej sławy pisarza.

- Dlaczego zdecydował się Pan zagrać rolę cara Aleksandra III, a nie generała

Radłowa ?

Początkowo rzeczywiście myślałem o roli generała Radłowa. Uznałem jednak,

że reżyserowanie i granie byłoby zbyt rudne. A postać generała jest bardzo ważna.

Pozwoliłem sobie na przyjemność grania pułkownika Siergieja Pietrowicza Kotowa

w "Spalonych słońcem" ze względu na moją córkę Nadię, która również grała, a także dlatego, że film ten miał dużo mniejszy budżet. Tym razem podejmowanie takiego ryzyka było wykluczone. Zdecydowałem się zagrać tylko małą rólkę.

- Czy nie czuł się Pan chwilami jak prawdziwy imperator grając cara Aleksandra III i nadzorując tak wielką ekipę filmową ?

W pewnym sensie reżyser zawsze jest generałem. Bez względu czy wydaje rozkazy pięcio- czy stu dwudziesto-osobowej ekipie. Każdy podlega reżyserowi i musi wykonywać swoje zdanie, a na reżyserze spoczywa cała odpowiedzialność za pracę i jej ostateczny rezultat. Zawsze czuję na sobie ciężar odpowiedzialności. Moim obowiązkiem jest działać jak generał.

- Ma Pan bliski kontakt z aktorami. Dużo Pan z nimi rozmawia na planie. Co Pan im mówi ?

Lubię próby, a potem szybkie zdjęcia. Nie znoszę, kiedy aktor przychodzi na plan grać sceny, których tekstu uczył się dwie godziny wcześniej. Szczególnie w przypadku takiej produkcji, jak " Cyrulik syberyjski". Z Julią Ormond przeprowadziliśmy mnóstwo prób. Okazała się nie tylko wspaniałym współpracownikiem, lecz także przemiłą młodą kobietą.

- Rosja przechodzi obecnie jeden z największych kryzysów w historii. Tymczasem Pan umieścił swój film w czasach carskich. Dlaczego ?

Czasy Aleksandra III były dla Rosji okresem stabilizacji i wzrostu gospodarczego.

Nie toczyła się żadna wojna. Rubel był mocną walutą, zbiory zbóż były ogromne, a Rosja -

w szczególności Ukraina - nazywana była spichlerzem Europy. Aleksandra III nie można nazwać geniuszem lub poszukiwaczem przygód, jak Piotra Wielkiego, ale był władcą oświeconym, który bez rozgłosu robił co należy. Rosja zmienia się. Chciałbym mieć nadzieję, że wartości przedstawione w moim filmie odrodzą się w Rosji w przyszłości. Dwadzieścia lat temu, moje filmy rozgrywające się w XIX wieku "Niedokończony utwór na pianolę" i "Kilka dni z życia Obłomowa" były pełne nostalgii, ponieważ w tamtym czasie nie wyobrażaliśmy sobie, że wszystko się zmieni.

- Jaki rodzaj rosyjskiej literatury najbardziej Pan lubi ?

Literaturę okresu romantyzmu. Puszkina, największego rosyjskiego romantyka.

Jest moim ulubionym pisarzem i poetą. Z tego samego okresu, cenię także Gogola, u niego również znajduję sporo romantyzmu. No i rzecz jasna, uwielbiam Czechowa.

- Jak wyglądała współpraca z Michelem Seydoux ?

Michel nauczył mnie porozumiewać się z Zachodem. Poznaliśmy się, podczas realizacji "Oczu czarnych". Wtedy to zdałem sobie sprawę, że my, Rosjanie nie potrafimy komunikować się i współpracować z ludźmi z Zachodu. Dla nas sam fakt wyjazdu na Zachód otwierał wielkie możliwości. Wtedy dużo się nauczyłem, także tego, aby przykładać większą wagę do koprodukcji. Zdałem sobie też sprawę, że intencje mają bardziej charakter praktyczny, niż artystyczny. .Zaoferowano mi możliwość pozostania w Hollywood, ale nie zdecydowałem się, ponieważ chodziło głównie o podpisanie kontraktu. Michel zrozumiał,

że chcę nadal być producentem swoich filmów. Tylko w ten sposób możemy pozostawać

w dobrych stosunkach. Michel ma również wielkie poczucie humoru.

- Jakie były największe trudności, które musiał Pan pokonać przy realizacji filmu?

Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale najtrudniej było przezwyciężyć kłopoty z pogodą.

W połowie lutego temperatura wzrosła do +13C. Lód na jeziorze, na którym zbudowaliśmy dekoracje do jarmarku zaczął się topić i stał się bardzo cienki. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie, więc musieliśmy znaleźć jakieś tymczasowe rozwiązanie.

Mieliśmy też mnóstwo innych trudności. Nic nie przychodzi mi łatwo w życiu.

We wszystko wkładam dużo wysiłku, ale dzięki Bogu, chyba nie widać tego na ekranie.

- Jak rozwiązał Pan problemy językowe na planie ?

W sposób zupełnie naturalny. Amerykanie rozmawiali po angielsku między sobą

i z Rosjanami. Rosjanie odpowiadali po angielsku, a między sobą rozmawiali po rosyjsku.

W filmie słyszymy 70% tekstu po angielsku, a 30% po rosyjsku.

- Czy miał Pan chwile zwątpienia, jaki będzie rezultat tej przygody ?

Gdy alpinista patrzy na Mount Everest ma wrażenie, że nie zdoła się wspiąć

na szczyt. Kiedy już zacznie wspinaczkę, myśli tylko o jednym - pokonać go. Powoli wchodzi coraz wyżej, przezwyciężając trudności jaki przynosi każdy kolejny krok, zapomina o odległości. I pewnego dnia osiąga szczyt. Ze mną było tak samo : najpierw znalezienie funduszy, potem zdjęcia, następnie montaż. Krok po kroku, dzień po dniu rozwiązywałem problemy, aż doszedłem do celu.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Cyrulik syberyjski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy