"Cisza": TWÓRCY O FILMIE
mówi Krzysztof Piesiewicz:
Czasem odkrywa się pewne zdania, które pamięta się z dzieciństwa, ale które po latach nabierają one zupełnie innego wymiaru. Pewnego dnia stanu wojennego przyszedł mi do głowy problem Dekalogu jako dziesięciu zdań, którymi można opisać kondycję ludzką. Stosunkowo niedawno, zupełnie nieteologicznie, zacząłem rozważać Osiem Błogosławieństw z Kazania na górze w kontekście współczesnego obyczaju, zachowań, kryzysu kulturowego, współczesnych relacji międzyludzkich. Zastanowiła mnie niezwykła aktualność tego programu. Programu, bowiem w tych ośmiu zdaniach dostrzegłem uniwersalny, ponadczasowy program na szczęście. Wychodząc od tego postanowiłem spróbować opisu funkcjonowania nas w określonym miejscu i czasie, w określonej rzeczywistości. Opisu przeprowadzonego we fragmentach, bowiem jest przekonany, że świata, który nas otacza, nie sposób opisać w jednym filmie.
Tak zrodził się pomysł cyklu „Naznaczeni” - impresji na temat Ośmiu Błogosławieństw, związanych z fenomenem tych stwierdzeń, a zarazem próby zsyntetyzowania tego, co zaszło w Polsce na przestrzeni ostatnich 20 lat. „Cisza” jest początkiem cyklu, sięgającego nieco w przeszłość, w teraźniejszość i przyszłość. Nie przypadkiem film zaczyna się w 1979 roku, nie przypadkiem słyszymy śpiewy kościelne, nie przypadkiem taki a nie inny samochód rozwala się na moście i nie przypadkiem przenosimy się w rzeczywistość łódzką.
Łódź jest bowiem wiarygodnym symbolem współczesnej Polski, w centrum opieczętowanej wolnym rynkiem, na obrzeżach chropawej, wręcz nędznej. Z jednej strony tradycja, zgrzebność i bieda, z drugiej nowoczesność, blichtr, bogactwo.
Jak tę rzeczywistość opisywać? Jak wzbogacić obraz o treści, które niosła wielka literatura? „Cisza” jest próbą zbudowania w kinie współczesnym takiego języka, który jest bardzo syntetyczny i wartki narracyjnie, a jednocześnie w drobnej cząstce może udźwignąć te wielkie pytania. To propozycja rozmowy z widzem na temat swego miejsca we współczesności, wyznaczanego sobie celu i słuszności wyboru. Rozmowy, do której młodzi zostali przygotowani poprzez obcowanie z techniczną doskonałością reklam i wideoklipów, a której muszą paść pomijane dziś pytania zarówno na temat świata widzialnego, jak i niewidzialnego, który w istocie świat widzialny konstruuje. Rozmowy o tym, że czasem warto się zatrzymać i skupić, najlepiej w ciszy. Bo tylko wtedy można dostrzec coś, co jest niezupełnie widzialne, a bez czego nie można określić swego miejsca.
mówi Michał Rosa:
Często spotykam ludzi, którzy mówią: wie pan, ja do wszystkiego doszedłem własnymi rękami, nikt mi nie pomagał, nikt nie sprzyjał. Przyznam, że nie potrafię dzielić ich radości. Sam mam silne poczucie ciągłości; jestem wdzięczny losowi, że moja rodzina pracowała na to jakim jestem teraz, kształtowała mnie, że był mój tato, że znałem dziadka, że jestem "fragmentem większej całości".
Wraz z panem Krzysztofem Piesiewiczem postanowiliśmy stworzyć bohaterkę pozbawioną tego przywileju. Nasza Magda w dzieciństwie straciła w wypadku rodziców. Utraciła najbliższych którzy, nie dość, że otworzyli jej świat, to jeszcze byli niezbędni w procesie przekazywania rodzinnej mitologii. I chodzi nie tylko o tak podstawowe sprawy, jak informacje o genetycznych skłonnościach, czy chorobach, ale przede wszystkim o klimat i atmosferę dzieciństwa. Przez późniejsze kilkanaście lat rozpychała się łokciami; żyła ostro, pracowicie i dość egoistycznie. I nagle poprzez spotkanie z człowiekiem związanym z traumą jej młodości, zaczyna szukać swoich korzeni, wracać do domu rodzinnego, który próbowała w swojej świadomości lub podświadomości zagłuszyć. Odnajduje ciągłość.
Szymon, chłopak który był mimowolnym sprawcą śmierci rodziców Magdy, wciąż żyje wypadkiem. Dziwne połączenie poczucia winy i zauroczenia, każe mu śledzić jej losy, opiekować się nią i chronić. Niczym anioł stróż otacza Magdę skrzydłem cierpliwej wierności. I dopiero pod koniec filmu, grzesząc, staje się na powrót człowiekiem.
Istnieje w filmie jeszcze druga, równoległa, bardziej ogólna warstwa znaczeniowa. W postaciach MIMI i SZYMONA, próbowaliśmy zderzyć dwie postawy - osobę która się załapała do pędzącego od dziesięciu lat pociągu szczęścia, z drugą, której się to nie udało. Analizując konsekwencje takich postaw, wracamy do motywów - bo nie zawsze jest tak, że ktoś nie wskakuje, bo pociąg jedzie za szybko. Bywa i tak - jak w przypadku Szymona - że jest to świadoma decyzja. Nie brak umiejętności, a niechęć do wartości które musiałby zaakceptować, sprawiają że wycofuje się na margines codzienności.