"Ciemność rusza do boju": SCENOGRAFIA
Szkocki scenograf David Lee pojawił się na planie po to, by tchnąć życie w scenariusz. Chociaż dopiero debiutuje w filmie fabularnym, Lee - zdaniem Cunninghama - "tryska optymizmem i ochoczo podchodzi do każdego wyzwania. To fantastyczny facet, który stworzył kilka fantastycznych dekoracji. Nie jest łatwo stworzyć tej rangi widowisko w kraju o infrastrukturze, która ciągle przedstawia tak wiele do życzenia".
Potwierdza to Marc Platt: "David Lee od dawna jest wspaniałym scenografem, więc bez obaw powierzyłem artystyczne kierownictwo nad naszym filmem - mówi producent. - A ponieważ pochodzi z Anglii, świetnie zna scenerię historii, jaką chcemy wskrzesić na ekranie, a przy okazji w specjalny sposób wzbogacić ją tak, aby różniła się od innych filmów na podobny temat".
David Lee, który wcześniej pracował przy filmach "Batman - początek", "Mission: Impossible", "Gwiezdne wojny II - Atak klonów" i "Gwiezdne wojny III - Zemsta Sithów", z zapałem rzucił się w wir pracy, by stworzyć pełną rozmachu fantastyczną wizję, na tle której toczy metafizyczna walka między światłem i ciemnością.
Zadaniem Davida Lee jako scenografa było podzielić scenariusz na poszczególne sceny, do których trzeba było wybrać odpowiednie tło lub zbudować właściwe dekoracje. Zanim jeszcze ruszyła produkcja filmu CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU, Lee z ołówkiem w ręku rozważał możliwe opcje poszczególnych scen. "Razem z reżyserem rozrysowaliśmy cały film - mówi Lee - by mieć pojęcie, czego będzie nam potrzeba w trakcie zdjęć".
Kluczowym miejscem akcji jest dwór Huntercombe. Lee postanowił wybudować go od podstaw, ale jednocześnie nadał mu taką formę, żeby osoby zwiedzające plan były przekonane, że domostwo to stało tam od zawsze. "Byliśmy na planie w Rumunii, gdzie nie ma tego rodzaju budowli, więc musieliśmy go sami wybudować - mówi Lee. - Potraktowaliśmy to jako okazję do postawienia czego w stylu angielskim na tle rumuńskiego krajobrazu".
Z wyglądu dwór Huntercombe przypomina wiele angielskich budowli -z jednym wszak wyjątkiem: okna. "Postanowiliśmy, że do celów filmów lepsze będzie wysokie dwuskrzydłowe okno prowadzące do pokoju, który może być zalany wodą, ścięty mrozem lub strawiony ogniem".
Mimo sporej wielkości budynku, czasu na jego wybudowanie było niewiele. "Mieliśmy raptem jakieś siedem tygodni - mówi Lee. - Zamiast fundamentów wbiliśmy w ziemię stalowe pale i przez siedem tygodni mieliśmy ręce pełne roboty".
"Sądzę, że David Cunningham jest reżyserem wyjątkowym, choćby ze względu na swój entuzjazm. Potrafi stworzyć wspaniałą atmosferę na planie, w wyniku czego łatwiej było pracować - twierdzi Lee. Jego zdaniem David Cunningham jest człowiekiem bardzo żywiołowym, postrzegającym wszystko w ruchu. Patrzy na plan filmowy tak jak widz patrzy na ekran, dostrzegając to, co zazwyczaj uchodzi oczom ekipy. Jak myślę, na tym polega wizjonerstwo".
KOSTIUMY
Vinilla Burnham dołączyła do ekipy filmu CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU, by ubrać bohaterów. Tym samym mogła wykorzystać swoje doświadczenie z filmów "Piąty element" i "Zagubieni w kosmosie", gdzie jej kostiumy wzbogaciły plastyczną wizję dzieła.
"Na początku rozmawiałam z Davidem o Jeźdźcu - zanim jeszcze Chris zdecydował się na przyjęcie roli: rozmawialiśmy o jego wyglądzie i nawet o tym, jak powinien być osiodłany jego koń. To bardzo specyficzny kostium. Zdecydowaliśmy się na skórę, bo jakoś nie potrafię wyobrazić sobie superbohatera ubranego w skórę. W chwili obalenia Jeźdźca, co wiązało się z wrzuceniem go do wody, kostium nasiąkał i - pomalowany - zaczynał wyglądać jak pokryty rdzą".
Z myślą o stroju Conroy, grającej pannę Greythorne, został uszyty specjalny żakiet. "Moim zdaniem postać Greythorne powinna mieć specjalną oprawę - mówi Burnham. - Choćby dlatego, że w tym filmie nie występuje zbyt wiele kobiet. I chociaż Maggie jest bardzo atrakcyjna, młoda i na luzie, to Greythorne jest angielską ekscentryczką - a ja doskonale znam ten gatunek ludzi. Ta postać dawała szansę na pokazanie tego specyficznego ekscentryzmu, ale bez przesady. Frances Conroy wiele potrafi, a do tego wygląda bardzo elegancko. Na przykład, jej strój na wyjście do kościoła, co skończy się udziałem w bitwie, musiał być bardzo dynamiczny. Stąd tak wiele materiału zebraliśmy z tyłu. Kiedy Frances staje do walki, jej ubiór też walczy. Wygląda to wspaniale".
"Te kostiumy są takie piękne. Są bardzo efektowne i różnorodne - mówi Conroy. - Kiedy przyjechałam do Londynu na przymiarki, postanowiłam skopiować kilka pomysłów, choćby ten płaszcz, który zakładam do walki z wężami, który tal wspaniale powiewa, że bestie zamierają w bezruchu. Albo ta suknia, jaką zakładam na Boże Narodzenie, wykonana techniką zwaną Devore. Stroje są tak cudowne, że nie mogłam się powstrzymać, by natychmiast przymierzyć je wszystkie. To było cudowne".
WĘŻE, KRUKI, WIKINGOWIE I POWÓDŹ
"Wyszedłem od filmów dokumentalnych i produkcji niezależnych i wyniosłem stamtąd przekonanie, że najważniejszy jej realizm - przyznaje David Cunnigham. - Tym razem robię film fantasy, więc realizm ma szczególne znaczenie. Zamiast sięgać po efekty komputerowe, skupiliśmy się na tym, co jest prawdziwe. Spędziliśmy dziesięć dni na planie Wielkiej Sali, wyczyniając najrozmaitsze rzeczy - ludzie fruwają w powietrzu, odbijają się od ścian, jeżdżą konno i robią mnóstwo podobnych rzeczy".
Zamienianie fantazji w rzeczywistość stało się głównym zadaniem całej ekipy filmu CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU. Walki wikingów, powodzie, kruki, węże i kaskaderzy to tylko część tego, co było potrzebne na planie. Jak mówi o tym reżyser: "Kiedy samochód naprawdę wylatuje w powietrze, dzieją się dziwne rzeczy. Blask oślepia, kamera może się osmalić, a ty masz z zimną krwią wykonać zdjęcia. Ale tylko wtedy masz pewność, że uchwyciłeś na taśmie coś wyjątkowego. Dlatego z całych sił zabiegam o to, by zamiast efektów mieć na planie coś prawdziwego".
Zdaniem Conroy, dążenie Cunnighama do realizmu sprawia, że film - choć fantastyczny - staje się bardziej ludzki. "Sądzę, że David sprowadza efekty specjalne do bardziej ludzkich rozmiarów, co jest piękne, bo to jest prawdziwe a nie wirtualne. Wyczuwa się w tym człowieka, co sprawia ogromną różnicę. Sądzę nawet, że cały plan dzięki temu wygląda inaczej. To nie jest plan z komputera, ale obraz adresowany do ludzi, którzy znają świat kreowany na ekranie ze swego doświadczenia. Dzięki temu obraz staje się niemal trójwymiarowy".
WĘŻE
Zasada ta obowiązywała także w scenie z wężami, gdzie Will musiał się zmierzyć z olbrzymią białą kobrą. Z Czech sprowadzono tysiąc żywych węży, kilka z nich o długości nawet do 4 metrów - tyle, by wypełnić sporą kościelną nawę. Treser węży Jules Sylwester z firmy Reptile Rentals, który pracował już przy 350 filmach, sprawował pieczę nad gadami w tej scenie.
Gwiazdami przedstawienia były biały pyton i pozbawiony jadu grzechotnik, o którym Sylvester mówi, że jest "pięknym, przyjacielsko nastawionym wężem, który nie zachowuje się jak grzechotnik. Grzechotniki zazwyczaj próbują zabijać, a ten tylko wygina się i pyta "o co chodzi?". Jest bardzo spokojny, jak na gwiazdę Hollywood przystało".
Aby pracować z wężami, Cunningham zaprzągł całą ekipę do roboty, by stworzyć leże węży i trzymać je w jednym miejscu. "W tym celu przygotowaliśmy specjalną podłogę w kościele - śmieje się reżyser. - Zobaczymy, na ile jest skuteczna. Wprawdzie pozbawiono je jadu, ale przecież przez to nie przestały być wężami. Mamy też prawdziwą białą kobrę - jest cudowna".
Gwiazdy filmu musiały zachować zimną krew w obliczu swych oślizłych partnerów. Alexander wyznał, że "wprawdzie to było imponujące - zobaczyć tysiąc węży naraz, ale do czasu. Kiedy David wołał "akcja!" natychmiast któryś z nich owijał ci się wokół nogi i myślałeś tylko o jednym - jak go złapać i odrzucić jak najdalej!".
Równie entuzjastycznie wyraża się o wężach McShane. "Było ich jakieś 1200 - mówi. - Zacząłem je lubić. Nigdy wcześniej nie pracowałem z wężami. Ale są naprawdę sympatyczne, zwłaszcza biały pyton, miał chyba z 10 metrów i był cholernie ciężki. I ciągle się we mnie wglapiał".
Tymczasem Conroy była mniej entuzjastyczna, ale jak zwykle podeszła do tego z pełnym profesjonalizmem. "Jednego z nich zapletli mi na szyi - opowiada. - Zaczęli od okręcenia mnie grubą gumą, by wyglądało, że oplata mnie wąż. A potem gumę zastąpili 10-metrowym pytonem. Coż, węże były bardzo intersujące".
KRUKI
W filmie CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU kruki zamieszkują świat ciemności - nie tylko w sensie mitycznym. W kilku scenach ogromne stada ptaków wznoszą się, czekają lub nawet atakują ludzi.
Postępując zgodnie z filozofią superrealizmu, niektóre z tych scen nakręcono przy użyciu efektów nie cyfrowych, ale mechanicznych. Choćby sceny w centrum handlowym, gdzie Will jest przesłuchiwany przez rzekomych ochroniarzy, którzy później okazują się przedstawicielami świata kruków.
Ochroniarze, jak wyjaśnia Gary Tunnicliffe, odpowiedzialny za efekty charakteryzatorskie, są przebranymi krukami. Kiedy zatrzymują Willa, przybierają ludzką postać w mundurach ochrony. Ale kiedy ujawniają swą tajemniczą prawdziwą naturę i ścigają uciekającego pasażem chłopaka, okazują się latającymi ptakami.
Jak uzyskać taki efekt, który łatwo opisać w scenariuszu, ale trudno osiągnąć na planie? Tunnicliffe z ekipą podeszli do tego jak do filmowego zadania, jakie należy rozwiązać. "Stworzyliśmy kukłę wielkości człowieka, którą nazwaliśmy Arthurem - mówi charakteryzator - i umieściliśmy ją na wózku, by mogła się poruszać po pasażu w trakcie przemiany. Przed Arthurem umieściliśmy lalki o wyglądzie kruków, którymi poruszali za pomocą drążków lalkarze, ukryci za Arthurem. Konstrukcja umożliwiała poruszanie skrzydłami ptaków. Potem na plan wchodził człowiek w ptasim kostiumie i uprzęży, która pozwalała mu się wznieść w powietrze. Tak osiągnęliśmy efekt Człowieka Kruka".
WIKINGOWIE
Praca z Wikingami była dla wiotszości ekipy znacznie łatwiejsza. Cunnigham nawiązał kontakt z fanami Wikingów, którzy przebierają się za wojowników z całym pietyzmem dla ich kostiumów i obyczajów. Zdaniem odpowiedzialnego za efekty kaskaderskie Troja Browna sekwencje walk Wikingów były pełne akcji i starannie przygotowanych popisów kaskaderskich. "Mieliśmy sporo roboty z końmi, przygotowaliśmy też kilka fajnych pożarów, upadków z koni, a także pojedynków na miecze i topory".
POWÓDŹ WE DWORZE
Scena zalania dworu była ogromnym przedsięwzięciem, które wymagało połączenia mechanicznych i cyfrowych efektów specjalnych. Aby wszystko poszło gładko - jak wyjaśnia Cunnigham - "w scenografii dworu umieściliśmy ogromne zbiorniki, które wypełniliśmy wodą. Zdjęcia w tym basenie dla większości aktorów były przyjemnością, ale i wyzwaniem. Efekt powodzi uzyskaliśmy dzięki takim tym zbiornikom, w których można było regulować tempo napełniania i spływania wody. W decydującej chwili zbiornik napełniał się z szybkością tysięcy litrów na sekundę, a nam udało się filmować ścianę wody zbliżającą się do miasta. Cały dwór w jednej chwili znalazł się pod wodą. Aby sfilmować taką ścianę wody, potrzebowaliśmy specjalnego sprzętu - zdalnie sterowanej kamery na wysięgniku, który zapewniłby odpowiednie pole widzenia. Powódź została sfilmowana z lotu ptaka, a następnie poddana obróbce cyfrowej, która nadała jej odpowiednio przerażający wygląd. Ale sama zalewająca obiekty fala jest jak najbardziej prawdziwa".
ZDJĘCIA W RUMUNII
"To był wysiłek iście herkulesowy - nakręcić film w tak krótkim czasie, w kraju borykającym się z tak wieloma trudnościami. Jesteśmy dumni, że nie przyświecał nam cel komercyjny, naszym celem było przedefiniowanie gatunku fantasy i sporym stopniu cel ten osiągnęliśmy" - mówi Cunningham.
Istotnie CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU było największą realizacją, jaka powstawała w Rumunii, licząc w tym nominowane do Oscara "Wzgórze nadziei". To zaskakujące jak na kraj, który tak niedawno uwolnił się od sowieckiej dominacji i rządów komunistów.
Miejscowe studio Media Pro, największe w Rumunii i umieszczone 20 kilometrów na północny zachód od Bukaresztu, oferuje naturalne jeziora i sztuczne zbiorniki wodne, rozległe atelier i wykwalifikowanych rzemieślników oraz sąsiedztwo wiejskiego krajom razu.
Jak twierdzi Cunnigham: "Nie ma nic lepszego od realizmu. Zdjęcia na planie naturalnym dają więcej swobody niż z użyciem efektów komputerowych. Dlatego właśnie przyjechaliśmy do Rumunii i udało nam się nakręcić wyprawę w rzeczywistość, gdzie czuje się, że wszystko dzieje się naprawdę".
Także Eccelston pozostaje pod wrażeniem pracy na planie: "Oszałamiające przeżycie. Mam nadzieję, że nasze dekoracje ocaleją i będą wykorzystane w innych filmach. To, czego Rumuni dokonali na naszym planie, jest godne podziwu. Był to tak ogromny wysiłek, że trudno będzie wam uwierzyć, że takie rzeczy mogą powstać na planie".
Zdaniem Conroy, pobyt w Rumunii był wspaniałym doświadczeniem. "To wspaniali ludzie. Rumunia ma swoje wielkie problemy - mówi aktorka. - Wszędzie jest tak wiele bezpańskich psów, że codziennie zużywałam dla nich osiem puszek karmy. Jednego z nich zabrałam do domu, jest bardzo miły, ale ciągle głodny. To dopiero było doświadczenie. Daleko od domu spotkaliśmy uroczych ludzi. Uczyłam się ich języka, więc troszkę wiem, jakie mają problemy".