Reklama

"Ciemność rusza do boju": CASTING

"Mamy znakomitą obsadę - mówi Cunningham. - Christopher Eccleston, Ian McShane, Frances Conroy, James Cosmo, Jim Piddock... Miałem sporo szczęścia, że ci ludzie zgodzili się wnieść życie w swoich bohaterów, mając przy tym sporo własnej satysfakcji. Doprawdy jestem szczęściarzem, że udało się ich wszystkich pozyskać".

WILL STANTON

Znalezienie właściwego wykonawcy do roli nastoletniego zbawcy świata nie było łatwym zadaniem. "Trafiliśmy na Alexandra po długich i żmudnych poszukiwaniach. Sprawdziliśmy każdego aktora w wieku 13-15 lat na całym świecie - mówi Cunnigham. - Szukaliśmy chłopca, który odpowiadałby opisowi w powieści, byłby skory do współpracy a jednocześnie wyglądałby jak kolega z sąsiedztwa, który nieoczekiwanie znalazł się w niezwykłej sytuacji. Byliśmy szczęśliwi, gdy nagle znikąd pojawił się aktor, o którym nikt z nas nie słyszał, Alexandr Ludwig. Sami siebie pytaliśmy, skąd się wziął? Był chętny do współpracy i nie było w nim cienia maniery. Był za to niezwykle naturalny, miał w sobie taką naturalną radość i czystość ducha, co było bardzo potrzebne przy tworzeniu postaci. Zaprosiliśmy go na próbę i po przeczytaniu przez niego fragmentu tekstu wiedzieliśmy, że mamy naszego Willa Santona. To, co spodobało mi się w Alexandrze to jego świeżość i właśnie naturalność. Bardzo szybko wszedł w rolę, dawał się modelować i uważnie słuchał. To była wspaniała kombinacja. Występował w niemal każdej scenie filmu i w różnych warunkach - w wodzie i błocie, deszczu i śniegu. Znosił to wszystko z autentycznym zaangażowaniem".

Reklama

Zdaniem Ludwiga, przeżył on sen na jawie. "Kiedy tylko przeczytałem scenariusz, wiedziałem, że to rola dla mnie - mówi młody aktor. - Byłem o tym przekonany. Kiedy jeszcze byłem małym chłopcem, marzyłem o posiadaniu sił nabrzydzonych - to najfajniejsze na całym świecie. Kiedy wiec czytałem scenariusz, rósł we mnie apetyt na rolę. Nie wiecie nawet jak bardzo, nigdy wcześniej nie chciałem roli tak bardzo".

MAGGIE BARNES

Maggie Burns, atrakcyjną koleżankę ze szkoły Stantonów, która zaprzyjaźniła się z Willem i jego rodziną, gra Amelia Warner. "Poznaje rodzinę poprzez jednego z braci i stara się znaleźć blisko Willa. Wygląda jak mieszkanka tego świata, jak słodka i sympatyczna uczennica, w rzeczywistości jednak jest wysłanniczką Jeźdźca. Jej zadaniem jest przechwycenie znamion, które odnajdzie Will - opowiada aktorka. - Jest gotowa na wszystko, łącznie z udawaniem uczucia, by być jak najbliżej Willa i odebrać mu zdobycz".

O kluczowej scenie z Willem, kiedy prawda o jej postaci wychodzi na jaw, Warner opowiada z entuzjazmem: "To było bardzo fajne, ale raca w wodzie wcale nie jest przyjemna. Omal nie straciłam głosu, bo całą scenę musiałam rozegrać krzycząc".

MAX STANTON

Kiedy filmowcy wybrali Gregory Smitha do roli Maksa Stantona, okazało się przypadkiem, że młody aktor, znany z serialu "Everwood", pochodzi z tego samego miasta co grający Willa Alexander Ludwig. "Możecie w to wierzyć lub nie, ale obaj pochodzimy z miasteczka West Vancouver, na przedmieściach Vancouver - mówi. - On mieszka jakieś dwa kilometry od mojego domu. Jego mama chodziła do tej samej podstawówki co ja, a jego rodzice robili zakupy w sklepie, gdzie pakowaczem był mój młodszy brat. Świat jest mały".

Dla Smitha najważniejsze w pracy nad filmem było spotkanie z reżyserem Davidem Cunnighamem. "To było jak jazda kolejką górską bez trzymanki: zawsze trzeba walczyć o życie. Nigdy nie było wiadomo, gdzie pojawi się kamera i co cię jeszcze czeka. Każda scena była ustawiana na pięć kamer. Nigdy nie wiedziałeś, która cię filmuje, co wprawdzie trzymało cię w niepewności, ale z drugiej strony twoje zachowanie i reakcje były bardziej naturalne. Wynik był autentycznie zaskakujący. Cunnigham należy do ludzi, którzy mają w głowie gotowy film i wiedzą jak połączyć w całość pozornie niepasujace do siebie kawałki taśmy - tak, by całość była naprawdę interesująca".

PANNA GREYTHORNE

Do roli ekscentrycznej panny Greythorne filmowcy wybrali nominowaną do Złotego Globu Frances Conroy. "Frances Conroy jest jedną z tych wspaniałych aktorek, które zawsze potrafią stworzyć pełną postać, jaka na długo pozostanie w pamięci - mówi Platt. - Do roli panny Greythorne szukaliśmy starszej, nieco zwariowanej pani. Kogoś, kto w niczym nie przypomina wojownika, którym jest w istocie. Frances znakomicie pasuje do takiej roli, bo być może wygląda na taką zwariowaną osobę, ale ma w sobie wewnętrzną siłę i potrafi ją okazać poprzez swoją bohaterkę".

Panna Greythorne w wykonaniu Conroy chroni Willa Stantona przed siłami zła. "Czekaliśmy na niego przez wieki - mówi aktorka. - Jest jednym ze Starców w ciele dziecka".

Conroyn nie może się nachwalić Ludwiga. "To bardzo utalentowany aktor. Wcielił się bez reszty w postać Willa, podobnie jak jego bohater jest otwarty i żarliwy, toteż praca z nim jest samą przyjemnością. Jest bardzo miły i uczynny, jest po prostu wspaniały".

"Cenię także Davida Cunninghama, to uroczy facet - mówi Conroy. - Jest spokojny i pełen ciepła, i bardzo uważnie przygląda się, co wszyscy robią. I ma w sobie to coś, że wszyscy wokół go słuchają. Masz wrażenie, że doskonale wie, czego chce. No i lubi się śmiać, co jest urocze".

Conroy najlepiej wspomina scenę walki. "Miałam kupę radości, kiedy dobyłam miecza ze swojej laski i jednym machnięciem rozpołowiłam ptaszka. Fajny był też płaszcz, który powiewał na wietrze i falował z każdym ruchem. Gorzej było w scenie powodzi: przemokłam do suchej nitki i byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy zdjęcia się skończyły".

MERRIMAN LYON

O swojej roli Ian McShane, najlepiej znany z nominowanej do Złotego Globu kreacji Ala Swearengena w serialu "Deadwood", żartuje, że przyjął rolę Merrimana, aby nakręcić film, który będą mogły zobaczyć jego wnuki. "Nie wolno im oglądać "Deadwood", ale - jak sądzę - to będą mogły oglądać bez obawy".

"Chciałem, żeby ta rola była możliwie prawdziwa - mówi. - Została napisana w języku staroangielskim. Chciałem, żeby wszystko wyglądało naturalnie bez specjalnych przeróbek. Żeby nie były to dialogi ze starego komiksu, ale nie dialog z Szekspira. Chciałem nadać im rys autentyzmu. I chociaż może to wygląda dziwnie, melodia tych słów brzmi naturalnie. I jeszcze jedno - dodaje - najpierw postarałem się, aby postać wyglądała naturalnie, a dopiero potem zacząłem szukać prawdy w dialogu, który nie był początkowo napisany w staroangielskim, ale w bardziej ukwieconym stylu. Aby więc wszystko zabrzmiało naturalnie, a nie jak ze sceny w szekspirowskim teatrze, trzeba było znaleźć właściwe brzmienie".

Jako jeden ze Starców, a zwłaszcza jako przewodnik młodego bohatera, McShane postrzega swą rolę jako wyborną mieszankę autorytetu i humoru. "Przede wszystkim, pomagamy chłopcu. Walka między ciemnością i światłem trwa od niepamiętnych czasów, zanim jeszcze chłopak pojawił się na świecie. Teraz on musi ją przejąć, co go nieco niepokoi. Muszę mu powiedzieć: "Dasz sobie radę. Jesteś tym, kim jesteś. To wszystko wokół jest rodzajem zabawy, w jaką bawią się chłopcy. Trzeba to robić z humorem, choć nie zawsze jest miejsce na humor w scenariuszu. Ale humor zawsze pomaga".

Ianowi udało się stworzyć z Aleksem relację mistrz i uczeń także poza planem filmowym. "Uprzedziłem go, że kiedy jesteśmy na planie filmowym damy sobie radę ze wszystkim. To prawda, trzeba się po prostu z tym zmierzyć. Są sceny, w których nie mówimy do siebie ani słowa, gramy to jak dobrzy znajomi, a o to przecież chodzi na planie".

"Alexander naprawdę pracował bardzo ciężko - kontynuuje. - Niewiele jest takich filmów, w których chłopak jest niemal w każdej scenie. A tu tak jest. I jeszcze ma do spełnienia misję, a my mamy go przeprowadzić przez różne przeszkody. Jest ostatnim Starcem, jaki przyszedł na świat. Takim samym jak ja, Frances Conroy, James Cosmo i Jim Piddock, którzy przetrwaliśmy wieki".

Równie gorąco Iana komplementuje Alex: "To wspaniały aktor, nadajemy na tej samej fali. Tak jak Chris Eccleston dał mi bardzo wiele. Jestem dumny, że mogłem pracować z takimi profesjonalistami. Merriman jest w filmie moim mentorem. Prowadzi mnie, podpowiada, co mam zrobić, aby osiągnąć swój cel aż do ostatniej, kiedy proszę go o pomoc, bo przyzwyczaiłem się do jego obecności przy mnie. Ale wtedy on mówi: "Nie, Will, teraz musisz zadecydować sam. Tak samo Ian prowadził mnie od samego początku zdjęć. Jest bardzo skupiony na swej roli, bo pozwala mu lepiej poznać siebie. To druga strona tej historii. Pod koniec filmu pojmuje, że nawet jeśli jestem jeszcze chłopcem, muszę być traktowany na równi z innymi. I jest w tym wspaniały".

JEŹDZIEC

Zło w filmie CIEMNOŚĆ RUSZA DO BOJU ucieleśnia doświadczony aktor angielski Christopher Eccleston, który z przyjemnością przeczytał powieść Susan Cooper. "Jest mi bardzo bliska, ponieważ jest zanurzona w celtyckim mistycyzmie i jest bardzo angielska". O scenariuszu i zmianach dotyczących postaci Jeźdźca aktor mówi: "Te zmiany są zrozumiałe. Postać Jeźdźca stwarza możliwość potraktowania go z humorem i ironią, czego dotąd w podobnych filmach nie było. Niemal wszystkie dramaty kinowe i telewizyjne, w których grałem, były adresowane do dorosłych, tym razem miałem okazję spróbować czegoś nowego".

Eccleston jest zachwycony nastrojem współpracy wśród aktorów: "Iana znałem wcześniej. Uwielbiam Frances Conroy, to wspaniała aktorka. Wraz z amerykańskim aktorami Jimem Paddockiem i Jamesem Cosmo stworzyliśmy zgrany zespół. To znakomici aktorzy i cieszę się, że się zaprzyjaźniliśmy w trakcie zdjęć. Praca z nimi, obserwowanie ich na planie, było wspaniałym doświadczeniem".

Poza kilkoma scenami Eccleston przez cały film gra z Alexandrem Ludwigiem. "Ten młodzieniec potrafi udźwignąć taki film jak nasz - mówi aktor. - Kiedy zagrałem swoją pierwszą główną rolę, miałem 27 lat i niemal przez dwa miesiące nie potrafiłem myśleć i mówić o czymś innym, a tymczasem on czuje się tu jak ryba w wodzie. Wydaje się, że nie jest skażony tym całym Hollywoodem, który znamy jako przekleństwo współczesnego kina".

Realizacja filmu dla młodego widza jest - zdaniem Ecclestona - trudnym wyzwaniem. "Sądzę, że dzisiejsza młoda widownia jest znacznie bardziej emocjonalna niż widzowie dorośli. Wszystko przeżywają mocniej i bardziej biorą sobie do serca niż my".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ciemność rusza do boju
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy