Reklama

"Chrzest": O PRODUKCJI I AKTORACH

Zdjęcia do "Chrztu" zostały zrealizowane w 28 dni w 2009 roku. Głównie w Warszawie, częściowo w Wilanowie, Konstancinie i Zalesiu Górnym. Przy budżecie 2,3 miliona złotych udało się zrealizować zamierzenia produkcji.

"Chrzest" jest filmem aktorskim, więc dobór odpowiednich osób był zasadniczy. Wojtek Zieliński grał w poprzednim filmie Marcina Wrony "Moja krew": "Oprócz kunsztu aktorskiego, cenię w nim duże pokłady energii, szaleństwa i nieprzewidywalności, które dobrze, kiedy wyzwala się zawodowo przed kamerą. Lubię, kiedy aktorzy stapiają się z postaciami, co wymaga dużego skupienia. Wojtek właśnie tak "wkręca się" w rolę".

Reklama

Natalię Rybicką reżyser znał z filmu "Żurek" i widział ją w serialach. Obsadzenie doświadczonej ale młodej aktorki w roli dojrzałej dziewczyny było ryzykowne. Podczas prób i realizacji filmu wątpliwości szybko zniknęły: "Natalia jest bardzo plastyczna aktorsko, można z niej budować rozmaite postaci. Na planie prosiłem ją o różnie stany emocjonalne, ponieważ wiedziałem, że ostateczny ton napięć między trójką bohaterów wyjdzie dopiero na montażu. W jej postaci najbardziej kumulowało się owo napięcie trójkąta. Mam wrażenie, że taka głębiej osadzona postać jest jej dużo bardziej potrzebna, niż role w serialach, bo jest w niej potencjał na wybitną aktorkę".

Tomasz Schuchardt w filmie Marcina Wrony debiutuje na dużym ekranie i to od razu w głównej roli. Młodego aktora odkryła odpowiedzialna za casting "Chrztu" Małgorzata Adamska. Marcin Wrona: "Szukaliśmy chłopaka zupełnie świeżego. Musiał mieć w sobie chłopięcy zachwyt, naiwność, pokorę, ale też gotowość by stać się kimś dojrzalszym. Dosyć szybko zorientowałem się, że Tomek udźwignie presję. W końcu to na jego wewnętrznej przemianie oparta jest konstrukcja filmu. Tomek reaguje naturalnie, potrafi spontanicznie improwizować rozwijając niuanse postaci".

Najbardziej zaskakująca w filmie jest rola Adama Woronowicza. Marcin Wrona jest bardzo zadowolony ze wspólnej pracy: "Pomysł na obsadzenie go w roli Grubego praktycznie załatwiał wszystko i ustawiał postać. Adam od razu wyczuł, że musi grać "po prostu", zwyczajne, nie przekombinować. Szybko zorientowałem się, że zbytnie ingerowanie w jego kreację, może tylko coś popsuć lub niepotrzebnie dopowiedzieć. I proszę mi wierzyć, to jest właśnie najtrudniejsze: tak zagrać, żeby nic nie dopowiadać".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Chrzest
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy