Reklama

"Chopin - Pragnienie Miłości": JERZY ANTCZAK i JADWIGA BARAŃSKA O FILMIE

JERZY ANTCZAK - REŻYSER, WSPÓŁTWÓRCA SCENARIUSZA

JADWIGA BARAŃSKA - WSPÓŁPRACA REŻYSERSKA, WSPÓŁTWÓRCA SCENARIUSZA

Dlaczego Państwa zdaniem widz polski powinien zobaczyć film "Chopin

– Pragnienie Miłości"?

Widza powinien zainteresować jeden z najbardziej dramatycznych romansów epoki

z nieśmiertelną muzyką Chopina w najlepszym wykonaniu wirtuozów dwudziestego wieku. Chcemy, aby widz polski zobaczył Chopina – człowieka. Literatura romantyczna ubrała go w zwiewne szaty ariela, jak na pomniku Szymanowskiego w Warszawie. Starano się nam go przekazywać jako człowieka nieskazitelnego. Tak perfekcyjnie doskonałego jak jego arcydzieła muzyczne. A przecież życie uczy nas, że istnieją wielkie rozbieżności między dziełem artysty a nim samym jako człowiekiem. Nie mogło więc to ominąć Chopina i naszym obowiązkiem było to w filmie pokazać.

Reklama

Chopin był neurasteniczny, rozkapryszony, rozpieszczony przez salony, chwilami arogancki, a w wybuchach gniewu straszny. Był wielkim pragmatykiem, bezwzględnym w egzekwowaniu wszystkiego, co mu było wygodne. Ciężko chory na gruźlicę żył na kredyt. Każdy przeżyty dzień był darem losu. Lekarze nie mogli uwierzyć, że człowiek tak wycieńczony, powalony chorobą podnosił się i ze zdwojoną siłą tworzył coraz to doskonalsze arcydzieła. Jest to niespotykany obraz człowieka obdarzonego nieludzką wolą tworzenia. Stawiamy również w filmie pytanie, czy Chopin potrafił kochać. Czy ludzie tacy jak on, czy artyści w ogóle, kochają przede wszystkim swoją sztukę, to znaczy siebie, a poprzez siebie innych. I taki obraz chcemy dać widzowi. Starannie wyważony pomiędzy doskonałością geniusza i niedoskonałością człowieka.

Co Państwa zdaniem jest w Waszym filmie wyjątkowego?

Wyjątkowe jest zbudowanie postaci Maurycego, syna George Sand, który stał się główną siłą niszczącą związek między Chopinem a George Sand. Do tej pory, tak w biografiach książkowych, jak i w filmach o Chopinie i George Sand, Maurycy był pokazywany powierzchownie, bez motywacji psychologicznych, po prostu jako arogancka figura plącząca się bez związku pomiędzy kochankami. W naszym filmie staraliśmy się zbudować Maurycego jako wielowymiarową postać, wyposażoną w swoje racje, które doprowadzają do katastrofy. Maurycy w naszym filmie jest prawie równorzędną rolą z Chopinem, ale tak być musi. Tak jak w wypadku Amadeusza, po to, aby, dramat Mozarta zabrzmiał w pełni, trzeba było stworzyć potężnego antagonistę wyposażonego w ludzkie atrybuty. Bez Salieriego nie byłoby głównego konfliktu!

Czy możecie Państwo opisać proces przygotowań, historię powstawania scenariusza "Chopin – Pragnienie Miłości"?

Głównym źródłem naszych inspiracji były listy Chopina, a potem dopiero inne publikacje biograficzne lub pamiętnikarskie. W ciągu wielu lat powstało wiele wersji scenariusza, ale w każdej z nich zabrakło nam odwagi, aby mocniej zmierzyć Maurycego z Chopinem, gdyż ciągle obawialiśmy się, że agresja i desperacja Maurycego w dochodzeniu swoich praw mogą zaburzyć równowagę. Na dobrą sprawę dopiero w ostatniej wersji zdecydowaliśmy się napisać trzy sceny, które naszym zdaniem decydują o sile konfliktu. Są to sceny: w burzy, kiedy Maurycy wypomina matce, że widział ją w łóżku z Chopinem, i następnie scena w Nohant, kiedy Maurycy domaga się, aby George wyrzuciła służącego Chopina, i wreszcie trzecia scena to monolog Maurycego po próbie samobójstwa.

Który fragment filmu sprawił Państwu najwięcej kłopotów w czasie realizacji?

To nie fragmenty stanowiły największa trudność. Największą trudność stanowiła praca z aktorami, aby wydobyć z nich prawdy i emocje. Dlatego też dwa miesiące prób, kiedy aktorzy odwołali swoje wszystkie zajęcia i całkowicie oddali się pracy nad tekstem, zadecydowały o tak wysokiej jakości aktorstwa, jaką prezentuje film. W motywacjach naszych bohaterów nie ma nic przypadkowego. Wszystko zostało dogłębnie przeanalizowane i wypróbowane przed wejściem na plan, a potem, na planie, kiedy emocje aktorów graniczyły prawie z histerią, starałem się, a ściślej Jadwiga Barańska, która była odpowiedzialna za pracę z aktorem, stworzyć optymalne warunki, w których aktorzy mogli spełnić swoje zadania. Była to ciężka, bardzo ciężka praca!...

W Pana filmie kluczową rolę odgrywa muzyka. Czy mógłby Pan powiedzieć kilka słów na ten temat?

Jest to film muzyczny o skali trudności niewyobrażalnej. Dość powiedzieć, że

w filmie są 52 wejścia muzyczne trwające od kilkunastu sekund do kilku minut. Praca nad wyborem muzyki trwała ponad dwa lata. Przez ten czas przesłuchałem prawie wszystkie dostępne wykonania światowe i polskie w wykonaniu największych wirtuozów. Zdumiała mnie różnorodność interpretacji. W czasie tych przesłuchań narodziła mi się koncepcja, aby pokazać muzykę Chopina jakby w trzech warstwach.

Pierwsza to utwory, które słyszymy w wykonaniu Chopina na ekranie. A zatem musiałem podjąć decyzję zaoferowania widzowi mojego zrozumienia Chopina. Janusz Olejniczak, nasz znakomity pianista, nagrał mi kilka utworów, które w moim przekonaniu najbardziej odpowiadały temu, co chciałem usłyszeć. Druga warstwa to praca Chopina nad utworami w trakcie ich powstawania. I tutaj ponownie Janusz Olejniczak, wykonując wiele improwizacji, stworzył niepowtarzalne pochody dźwiękowe tkwiące głęboko w tym, co chciałem widzowi przekazać. I wreszcie trzecia warstwa to ilustracja muzyczna. Zdecydowałem się od początku wykorzystać fragmenty obydwóch koncertów Chopina: e-moll i f-moll. Oba w wykonaniu Janusza Olejniczaka zostały specjalnie nagrane do filmu. Ale to nie wszystko, zdecydowałem się kilka utworów Chopina zinstrumentować. I tutaj wkroczyłem na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Wiem, jak utwory Chopina bronią się przed instrumentacją. Pisane na fortepian, nie chcą przyjąć innego instrumentu. W moim filmie odważyłem się na instrumentowanie kilku utworów fortepianowych... z jakim rezultatem? Ocenę pozostawiam widzowi... To tyle, co chciałbym powiedzieć o muzyce.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Chopin - Pragnienie Miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy