"Chopin - Pragnienie Miłości": ADAM WORONOWICZ - MAURYCY
Jak Pan postrzegał Maurycego po przeczytaniu scenariusza?
Zobaczyłem człowieka niezwykle skomplikowanego wewnętrznie, bardzo zazdrosnego o swoją matkę. Zarówno on, jak i Solange nie mieli szczęśliwego dzieciństwa. Liczne romanse ojca, jak i matki nie wpłynęły pozytywnie na ich psychikę. Wprawdzie pod względem materialnym niczego im nie brakowało, ale choć to zabrzmi banalnie, nawet największe pieniądze nie były w stanie zastąpić dzieciom atmosfery prawdziwie kochającej się rodziny. Oddzielną sprawą jest malarstwo Maurycego. Można śmiało mówić o jego artystycznym niespełnieniu.
Jakim człowiekiem jest filmowy Maurycy?
Nie sądzę, by Maurycy był tylko i wyłącznie „rozkapryszonym gówniarzem”, złym chłopcem. Wydaje mi się, że można zrozumieć Maurycego. Myślę, że miał prawo do miłości swojej matki, choć był w tym bardzo zaborczy. Natomiast konflikt między nim a Chopinem stał się ostatecznie walką o kobietę. Ze strony Chopina o względy kochanki, a ze strony Maurycego – matki. Trzeba pamiętać, że to nie Chopin ani Solange, a właśnie Maurycy został z matką do końca. I myślę, że nie zostawiłby jej nigdy samej. On naprawdę ją kochał. Matka była dla niego wszystkim, co mu zostało.
Czy Pan, aby wczuć się w postać Maurycego – niespełnionego malarza, czynił jakieś wprawki rysownicze?
Nie uczyłem się malować, nie chodziłem na lekcje rysunku. Nie kopiowałem rysunków Maurycego. Zapoznałem się jedynie ze wszystkimi, oczywiście tymi, do których udało mi się dotrzeć, rysunkami i szkicami Maurycego. Wynikało z nich, że chociaż w początkowym okresie wykazywał pewne zdolności, to nie rozwinęły się one dalej. Wprawdzie próbował to zmienić, brał nawet lekcje rysunku u Delacroix – niezwykle popularnego malarza tamtego okresu – jednak w pewnym momencie całkowicie zrezygnował z wszelkich prób przełamania tego stanu. Zdał sobie sprawę, że matka go okłamywała, zapewniając go o tym, że ma talent.