Reklama

"Choć goni nas czas": O PRODUKCJI

"Znajdź radość w swoim życiu"

Już po przeczytaniu 10 stron scenariusza Choć goni nas czas Rob Reiner, reżyser i producent, powiedział swojemu współproducentowi, Alanowi Greismanowi, że znalazł właśnie dla nich nowy projekt. Greisman wspomina - "Powiedziałem mu, żeby dla pewności doczytał to do końca, ale i tak nie miałem żadnych wątpliwości. To jest temat bliski jego sercu i był gotów podjąć decyzję, nie czytając dalej. Stwierdził, że uwielbia tę opowieść i te postacie, i że właśnie tego szukał".

Wtedy Craig Zadan i Neil Meron, dwóch producentów ze Storyline Entertainment, którzy przesłali im scenariusz, zaczęli przygotowywać plany zmierzające do rozpoczęcia produkcji Choć goni nas czas w ciągu jednego roku.

Reklama

Reiner odczytał tę opowieść w sposób bardzo bezpośredni i osobisty, stwierdzając, że poruszane w niej tematy są bliskie wielu ludziom. "Pokolenie ludzi urodzonych w dwudziestoleciu powojennym zaczyna oceniać swoje życie na wielu poziomach, więc tematy obecne w Choć goni nas czas na pewno do nich przemówią. Ci z nas, którzy mają starzejących się rodziców lub dziadków, wiedzą, jak ważne jest, by umieć patrzeć na czas, który minął, jednocześnie myśląc o przyszłości i zastanawiając się, jak przeżyliśmy nasze dotychczasowe życie i co jeszcze możemy w nim zrobić. Jest to temat, którym koniecznie chciałem się zająć".

"Jest w niej coś niezwykłego" - mówi Reiner, opisując bogactwo naturalnego humoru i bliskich międzyludzkich sytuacji, które są zawarte w tej opowieści. Nie mówiąc już o "wielkiej przygodzie, podczas której dwóch mężczyzn podróżuje dookoła świata, realizując marzenia, które kiełkowały w nich przez całe życie".

Zadan i Meron nie byli tym zdziwieni, ponieważ sami zakochali się w tej historii po tym, jak Choć goni nas czas zwróciła uwagę Travisa Knoksa, ich szefa działu produkcji i producenta wykonawczego filmu.

"To była taka zwyczajna weekendowa noc, na którą przygotowałem sobie stertę scenariuszy do przeczytania. Ale tym razem po raz pierwszy od długiego czasu trafiłem na coś, od czego nie mogłem się oderwać. To była niezwykła mieszanka humoru i uczuć. Musiałem wziąć w tym udział" - mówi Knox, wspominając, jak pokazał ten scenariusz Zadanowi i Meronowi oraz zasugerował współpracę z Reinerem, z którym ostatnio spotkali się w zupełnie innej sprawie i nawiązali niezwykle dobry kontakt.

Mówiąc o imponującym dorobku Reinera, Zadan stwierdza: "W Robie bardzo podoba nam się to, że potrafi przedstawić wzruszające sytuacje w zabawny sposób. Umiejętność zagłębienia się w emocje nadaje jego filmom niezwykłej siły i właśnie dlatego tak idealnie nam on pasował do Choć goni nas czas".

"To opowieść o przyjaźni, miłości i odkrywaniu tego, co w życiu ważne" - mówi Greisman. - "Jest bardzo wzruszająca, a jednocześnie zabawna. Uważam też, że przekazuje nam ona pewne bardzo istotne prawdy o ludzkiej naturze".

Ta historia pozwoli nam też sobie przypomnieć o ważnej prawdzie, powtarzanej przez Jacka Nicholsona: "W życiu zawsze bardziej żałujemy nie tego, co zrobiliśmy, ale tego, czego nie udało nam się zrobić".

Dojrzewająca i dosyć często wybuchowa przyjaźń pomiędzy tymi dwoma nietypowymi towarzyszami podróży jest tym, co napędza tę opowieść. Chociaż są od siebie kompletnie różni pod względem pochodzenia, temperamentu, doświadczenia życiowego i setką innych względów, łączą ich rzeczy, które pozwalają zapomnieć o tych powierzchownych rozbieżnościach.

Morgan Freeman, występujący w roli Cartera, opowiada: "Zaprzyjaźniasz się z ludźmi, z którymi masz coś wspólnego, a tę dwójkę łączy naprawdę ważna rzecz. Obydwaj mają przed sobą ostatnie chwile swojego życia i dobrze o tym wiedzą. Kiedy Carter spotyka Edwarda, po raz pierwszy w życiu ma możliwość zrobienia czegoś tak, jak ma na to ochotę. To niezwykle istotna rzecz dla kogoś, kto spędził swoje życie, robiąc to, co było najlepsze dla innych".

Sama lista, o której Carter dowiedział się na zajęciach, zanim porzucił studia, by móc utrzymać rodzinę, "była ćwiczeniem z myślenia o przyszłości. Miała za zadanie pomóc młodym ludziom wyznaczyć sobie w życiu cel poprzez zmuszenie ich do uzmysłowienia sobie, co jest dla nich ważne i co chcą w życiu osiągnąć" - wyjaśnia Reiner. Jest to pomysł, który refleksyjnemu Carterowi ciągle chodzi po głowie, do którego wraca i który dopieszcza, kiedy leży w szpitalnym łóżku i zastanawia się, jak wiele dni mu jeszcze zostało. Nawet jeśli Carter kiedykolwiek rozważał możliwość wykonania rzeczy ze swojej listy, na pewno nie planuje zrobić tego teraz, o czym mówi też Edwardowi, kiedy ten przypadkiem znajduje listę i o nią pyta.

W słowniku Edwarda nie ma jednak słów "nie" oraz "za późno", więc proponuje on Carterowi realizację tych planów. Natychmiast. Dodaje nawet do listy kilka charakterystycznych dla siebie pozycji.

Freeman zauważa, że nawet pod tym względem ci dwaj mężczyźni są różni. "Edward podchodzi do listy w sposób praktyczny - traktuje ją jako listę rzeczy do zrobienia. Życzenia Cartera są bardziej uduchowione, np. "doświadczyć czegoś majestatycznego" lub "pomóc obcej osobie dla samego pomagania", zaś Edward potrzebuje adrenaliny i chce skoczyć na spadochronie oraz pocałować najpiękniejszą dziewczynę na świecie".

Ostatecznie jednak, pomimo zaleceń lekarza Edwarda i gorących, acz stanowczych, próśb Virginii, kochającej żony Cartera, nasi gotowi na wszystko sześćdziesięciolatkowie wyruszają razem w podróż "dwóch żyć". Będzie to niezwykła wycieczka bez ustalonej daty powrotu, w czasie której będą mogli zrobić wszystko, na co mają ochotę, przy okazji dowiadując się, kim naprawdę są i jak przeżyli swoje dotychczasowe życie.

"To bardzo przygodowa historia, a ja lubię przygody" - mówi Nicholson. "Mówimy tu o wielu rzeczach, które ludziom chodzą po głowie, chociaż nigdy nie zostają wypowiedziane".

"W czasie tej podróży przyjaźń tych mężczyzn bardzo ewoluuje" - mówi Meron. "Edward na początku traktował tę wyprawę jak wygłup, ale po pewnym czasie przyjął sposób myślenia Cartera. Krok po kroku Edward zaczął postrzegać swoje życie w zupełnie inny niż dotychczas sposób i stał się bardziej wyważoną emocjonalnie osobą. Chociaż wciąż zostało mu jeszcze dużo do nadrobienia".

Meron dodaje: "Chodzi o to, że nigdy nie jest za późno, by zobaczyć, co jest ważne, i by dążyć do tego z całych sił. Ta zasada dotyczy każdego, niezależnie ile ma lat i kim jest".

Justin Zackham, autor scenariusza i jeden z producentów wykonawczych filmu, był zawsze otwarty w kwestii idealnego wieku dla swoich wędrujących bohaterów, ale przyznaje: "Uważałem, że potrzebujemy bohaterów, którzy trochę życia mają już za sobą. Muszą mieć czego żałować. U młodszych postaci byłoby to trochę sztuczne". Zackham dodaje jednak, że zupełnie przypadkiem złożyło się tak, że od samego początku "pisał scenariusz, słysząc w głowie głos Morgana Freemana".

Wkrótce dołączył do niego głos Jacka Nicholsona. W tygodniach poprzedzających rozpoczęcie produkcji aktor regularnie spotykał się z Robem Reinerem, aby po kolei przygotować dialogi do każdej sceny. Reiner mówi: "Pozwólcie, że powiem Wam coś, czego większość ludzi nie wie o Jacku Nicholsonie. Wszyscy wiedzą, że jest genialnym aktorem, ale jest też doskonałym pisarzem, jest prawdziwym mistrzem słowa. Potrafi uczynić zdania ciekawszymi, pełniejszymi i po prostu ładniejszymi. On uważał, podobnie zresztą jak ja, że nie będzie nam dane nakręcić kilku filmów takich jak ten. Tak naprawdę zrobimy tylko ten jeden, więc chcieliśmy dopracować wszystkie szczegóły i zrobić to dobrze. Omówiliśmy wszystkie dialogi przed rozpoczęciem produkcji, ale nawet kiedy już zaczęliśmy, co chwila przerzucaliśmy się pomysłami, rozmawiając w jego przyczepie".

Według Reinera, wyzwanie polegało na tym, żeby "odpowiednio zrównoważyć śmieszne i wzruszające elementy tego filmu, żeby bawił on widzów, nie popadając przy tym w tandetę. To poważny temat, więc chcieliśmy go potraktować z należnym szacunkiem, ale jednocześnie wspólna gra tych dwóch aktorów pozwala na wytworzenie mnóstwa zabawnych momentów, które wspaniale się ogląda".

Jak to często bywa, "ważne są nie okoliczności, ale to, jak ludzie się w nich zachowują. Stąd bierze się siła Choć goni nas czas" - mówi Zadan. - "To opowieść pełna uczuć, ciepła i optymizmu. Jest po prostu pełna życia".

"Każdy może spisać swoją kalendarzową listę", zauważa Zackham. - "Na świecie nie ma ani jednego człowieka, który nie pragnąłby być kochany, i podobnie nie ma ani jednego, który w zakamarkach swojego umysłu nie snułby planów o tym, co chce osiągnąć. Często jednak dzieje się tak, że porywa nas nurt codziennych obowiązków i odpływamy w zupełnie inną stronę. Choć goni nas czas opowiada o dwóch ludziach, którzy postanowili się temu sprzeciwić i znaleźli w sobie odwagę, by spełnić swoje marzenia, co niestety, i ku mojemu zdziwieniu, zdarza się bardzo rzadko".

"Swoją osobę oceniasz, porównując się do ludzi,

którzy oceniają się poprzez porównanie do Ciebie"

- Carter Chambers

Od razu po podjęciu decyzji o realizacji tego filmu Rob Reiner stwierdził, że koniecznie musi obsadzić Morgana Freemana w roli Cartera Chambersa. - "W tej roli widziałem tylko Morgana. Jego udział był konieczny".

Na szczęście Freemanowi bardzo spodobał się scenariusz, a po jego przeczytaniu zasugerował zaangażowanie aktora, o którym myślał także Reiner: Edwarda Cole'a miałby zagrać Jack Nicholson. Reiner i Nicholson pracowali już razem w roku 1992 przy bardzo udanym dramacie kryminalnym Ludzie honoru, za który obaj otrzymali nominacje do Oscara.

"Gdybym miał skomponować moją własną kalendarzową listę, na pewno znalazłby się na niej punkt: praca z Jackiem Nicholsonem" - deklaruje Freeman.

Stosunki między Edwardem Cole'em a Carterem Chambersem w dużym stopniu zależą od współpracy Nicholsona i Freemana - jako aktorów i jako przyjaciół. "To jak nawzajem się uzupełniamy jest niemożliwe do opisania. Po prostu to robimy" - mówi Freeman. - "Jack wnosi do swojej roli niezwykłą energię, profesjonalizm i magiczną aurę. Ciężko to określić, ale to właśnie ta rzecz sprawia, że pędzimy do kina na każdy film, w którym on występuje. Nazwijmy to po prostu klimatem".

"Jack potrafi być bardzo wybuchowy, a Morgan jest jak buddyjski mnich, który nad wszystkim ma kontrolę" - mówi Reiner. - "Uzupełniają się w bardzo wyjątkowy sposób. Wiedziałem, że świetnie się ze sobą dogadają oraz przedstawią dialogi i sceny w sposób, którego nie da się sobie wyobrazić po samym przeczytaniu scenariusza".

"Oglądanie tego, jak ta dwójka wczuwa się w swoje postacie to czysta przyjemność" - mówi Zadan. - "W scenariuszu były fragmenty, które uważałem za niezwykle dobrze napisane, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo są one śmieszne, dopóki nie usłyszałem ich z ust Jacka. Wszyscy po prostu wybuchaliśmy śmiechem. Potrafi nadać barwę każdemu słowu i zdaniu. Morgan zaś jest absolutnie bezbłędny. Zawsze. Nie ma czegoś takiego jak nieudane ujęcie Morgana Freemana".

Każda z postaci w inny sposób przeżywa swoje rozczarowanie.

"Edward jest miliarderem, zawsze dostaje to, czego chce, i żyje w luksusie", wyjaśnia Reiner. "Celem jego życia jest zarabianie pieniędzy i całą swoją energię poświęca interesom, kosztem wszystkiego, co przypomina choć trochę życie prywatne. Patrząc na niego, przypomina się nam powiedzenie, że na łożu śmierci nikt jeszcze nie powiedział, że żałuje, iż więcej czasu nie spędził w biurze. On sam wydaje się jednak zupełnie o tym nie pamiętać".

"Takie życie sprawiło, że jest dosyć samotny. Otaczają go już tylko pieniądze" - zauważa Nicholson. Jednak wola walki Edwarda okazuje się przydatna w sytuacji, w której się znalazł, ponieważ pozwala ona na rozwiązanie wszystkich problemów, które stoją na drodze jego wyprawy z Carterem. "Jest gotów rozbić w pył każdą przeszkodę, jak wielka by ona nie była. Jest po prostu wojownikiem".

Greisman zauważa jednak, że: "Pokazując tę gotowość do walki o wszystko, co pozwoliło mu się wspiąć na szczyt świata biznesu, Jack czyni tę postać wzruszająco bezbronną".

Tymczasem Carter użala się nad sobą z innych powodów. "Jest rozczarowany, a przynajmniej wydaje mu się, że taki jest" - mówi Freeman. - "Chciał robić w życiu inne rzeczy, ale okoliczności i poczucie obowiązku skierowały go na inną drogę. Zaczął pracować, założył rodzinę, wysłał dzieci do szkoły, a teraz, choć jego rodzina jest dla niego wszystkim, ma wrażenie, że jego życie potoczyło się nie tak jak powinno".

"Wielu ludzi kończy tak jak Carter" - dodaje Freeman. - "Część z nich będzie miała to szczęście, że zrozumie, iż tego naprawdę chcieli. Myślę, że gdyby dano nam szansę jeszcze raz przeżyć swoje życie, raczej nie podjęlibyśmy innych wyborów. Większość naszych decyzji jest motywowana tym, czego chcemy albo potrzebujemy w danym czasie, a nie tym, co być może wydarzy się w przyszłości".

Pomoc w zorganizowaniu tej improwizowanej wyprawy nasi bohaterowie uzyskują od Thomasa, asystenta Edwarda Cole'a, będącego przy okazji jego baristą i, krótko rzecz biorąc, człowiekiem od wszystkiego (w tej roli zdobywca nagrody Emmy, Sean Hayes). Jakichkolwiek umiejętności Thomas nie wpisał w swoim CV, bez wątpienia musiał nabyć wiele nowych. W sposób przemyślany, acz z tupetem, zajmuje się wszystkimi sprawami znajdującymi się w firmowych i osobistych planach Edwarda, jednocześnie w doskonały sposób dając sobie radę z kaprysami swojego drażliwego szefa.

"Thomas to asystent, który nie daje sobie wejść na głowę i jest prawdopodobnie jedną z niewielu osób, które się Edwarda nie boją" - stwierdza Hayes. - "Thomas zawsze stawia się na wezwanie i zawsze wygląda formalnie, co często wywołuje efekt humorystyczny. Nie ważne o jakiej porze dnia i nocy i w jak odległym zakamarku świata znajdą się Edward i Carter, Thomas zawsze pojawi się przy nich w garniturze i pod krawatem".

Hayes, który opisuje siebie jako zwolennika tworzenia list celów, mówi: "Ten film to bardzo motywująca opowieść, hołd złożony patrzeniu w przyszłość. Jestem wielkim fanem filmów, które w subtelny sposób doradzają ci, jak warto żyć, i sprawiają, że po wyjściu z kina zaczynasz postrzegać pewne rzeczy w inny sposób".

Producenci Zadan i Meron współpracowali już z tym aktorem w roku 2002, podczas kręcenia cieszącego się dużą popularnością filmu telewizyjnego Martin i Lewis, w którym Hayes wcielił się w postać Jerry'ego Lewisa. Meron stwierdza: "Teoretycznie zadaniem Thomasa jest spełnianie poleceń Edwarda, ale tak naprawdę on zna Edwarda na tyle dobrze, że sam lepiej wie, czego potrzebuje jego szef. Czasem aranżuje sytuacje, dzięki którym Edward ma okazję lepiej poznać samego siebie, co jest bardzo piękną rzeczą".

"Sean jest też świetnym partnerem komediowym dla Jacka, a ich niekiedy bardzo złośliwe dialogi są często bardzo zabawne ze względu na śmiertelną powagę, z jaką Sean wygłasza swoje kwestie. Od czasu do czasu Sean gratisowo dorzuca też od siebie różne śmieszne uwagi" - dodaje Reiner.

Dr Hollins, lekarz Edwarda, podobnie jak Thomas wie, z kim ma do czynienia, ale kompletnie nie potrafi przewidzieć zachowania Edwarda ani go kontrolować. W roli Hollinsa zobaczymy Roba Morrowa, aktora wielokrotnie nominowanego do nagrody Emmy i Złotego Globu.

Rezygnacja z terapii w celu wybrania się w szaloną podróż nie wiadomo gdzie nie jest do końca zgodna z lekarskimi zaleceniami. Tak naprawdę, to Hollins wprost zabrania Edwardowi jechać, ale podobnie jak każdy, kto kiedykolwiek dyskutował z Edwardem, od jego udziałowców, przez prawników, po dwie byłe żony, i on wie, że sprzeciw jest bezsensowny.

Greisman stwierdza: "Mieliśmy dużo szczęścia, że Robowi udało się znaleźć czas w jego serialowym harmonogramie, by wystąpić w tym filmie. Wypadł wspaniale i bardzo się z tego cieszymy. Jako lekarz Edwarda powinien reprezentować głos rozsądku, ale po jego twarzy i zachowaniu widać, że jest w pełni świadomy, iż żadne słowa nie są w stanie zawrócić tego człowieka z raz obranej drogi".

Po stronie doktora Hollinsa stoi Virginia, żona Cartera - w tej roli zobaczymy Beverly Todd, dla której jest to już trzeci występ u boku Morgana Freemana. Po raz pierwszy spotkali się, grając w duodramie na deskach teatru Joe Papp's Public Theater w Nowym Jorku na początku lat 70., zaś w roku 1989 wystąpili razem w filmie Wesprzyj się na mnie.

Virginia chce, żeby Carter został w szpitalu dla własnego dobra, ale chce także, by został tam ze względu na nią. "Jest wściekła, czuje się skrzywdzona i porzucona. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego jej mąż, którego od zawsze znała i kochała i któremu poświęcała czas, zdecydował się wyruszyć na jakąś szaloną podróż z człowiekiem, którego ledwo zna, podczas gdy nie wiadomo, jak dużo czasu im pozostało, by nacieszyć się sobą" - wyjaśnia Todd. W jego życiu nadszedł niezwykle trudny moment i Virginia "boi się, że Carter może uważać, iż to przez nią nie udało mu się zrealizować wyznaczonych celów, ponieważ ludzie czasem się tak zachowują, i to łamie jej serce".

Freeman uważa, że Todd doskonale pokazała głębię uczuć i często sprzecznych emocji, które są charakterystyczne dla małżeństw z tak wielkim stażem. "Beverly czyni tę postać niezwykle wiarygodną, pokazuje cały wachlarz uczuć, dzięki czemu widzowie doskonale rozumieją, przez co ona przechodzi. Umiejętności Beverly poznałem, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się na scenie, grając parę z problemami. Wszystkie kobiety na widowni ze zrozumieniem kiwały głowami, ponieważ każde jej słowo było tak prawdziwe. Wszyscy wiemy, że aktorzy mają wprawdzie spisaną treść wypowiedzi, ale emocji już nikt za nich nie przygotuje".

W roli Rogera, syna Cartera i Virginii, wystąpił prawdziwy syn Morgana Freemana - Alfonso Freeman. W przeciwieństwie do Virginii, Roger ma bardziej ambiwalentne podeście do spontanicznych wakacji Cartera. Jest adwokatem, który sam posiada młodą rodzinę, i chociaż tęskni za ojcem i podziela obawy żywione przez jego matkę, rozumie też tęsknotę, która spowodowała, że Carter podjął ten krok, i nie chce odbierać mu wolności i spokoju, jakie może przynieść ta podróż.

"Tak naprawdę nie liczą się miejsca, które odwiedzają, ani rzeczy, które robią, ale to, co dzieje się między nimi podczas tej wycieczki. Wprawdzie jednego dnia jeżdżą jeepem po Serengeti, a drugiego siedzą sobie przy piramidach, ale najbardziej pasjonujące rzeczy dzieją się, kiedy bohaterowie rozmawiają ze sobą i analizują swoje wspomnienia" - mówi Reiner. "Każde miejsce sprawia, że omawiają inny fakt ze swojego życia".

Napawając się majestatem Taj Mahal, potężnym grobowcem zbudowanym przez Szacha Dżahana dla jego ukochanej żony, zastanawiają się nad miłością, której doświadczyli w życiu i tym, co ona dla nich znaczyła. Później, kiedy odpoczywają obok Wielkiej Piramidy Cheopsa, Carter przypomina wierzenie starożytnych Egipcjan, zgodnie z którym każdy zastanie rozliczony pod względem jakości i celowości jego życia. Podobnie jak Edward i Carter, widzowie przez chwilę będą zachwyceni kolejnym pięknym widokiem przedstawionym w Choć goni nas czas, ale prawdopodobnie równie często jak oni będą też kierować uwagę na to, czego nie można zobaczyć.

"W życiu trochę już zwiedziłem, ale wciąż jest wiele miejsc, które chciałbym zobaczyć. Jestem pewien, że wielu z nich nigdy nie odwiedzę, ale i tak najważniejsi w tym wszystkim byli ludzie, z którymi spędziłem ten czas" - mówi Reiner, wracając do przewodniego motywu tej opowieści. - "Podróż dookoła świata, zobaczenie Mount Everestu lub skok ze spadochronem to bez wątpienia wspaniałe rzeczy, ale żadna z nich nie jest nam potrzebna do szczęścia i takie właśnie jest przesłanie tego filmu. Najważniejsze w naszym życiu są związki z rodziną i przyjaciółmi. O to właśnie w nim chodzi. Uważam, że jeśli komuś uda się osiągnąć szczęście w tym aspekcie, może powiedzieć, że jego życie ma sens".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Choć goni nas czas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy