"Chłopaki nie płaczą": CEZARY PAZURA O SCENARIUSZU I REŻYSERZE
"Scenariusz dostałem do rąk w ubiegłym roku. Przeczytałem go aż siedmiokrotnie, raz za razem. Co zabawniejszymi fragmentami delektowaliśmy się potem ze znajomymi. W tekście jest mnóstwo błyskotliwych sformułowań, skojarzeń i myślę, że film trafi w gusta kinowej publiczności.
Scenariusz "Chłopaków..." - według tego jak pojmuję dobre kino rozrywkowe - ma perfekcyjną konstrukcję, jest idealny do grania. Zachwycił mnie już przy pierwszej lekturze i, co najważniejsze, przy okazji czytania po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem Mikołaja Korzyńskiego. Wcześniej nie obcowałem z jego twórczością.
Tym większe było moje zdumienie, gdy uświadomiłem sobie, że autorem scenariusza na takim poziomie jest debiutant. Muszę przyznać, że jest się czym zachwycać. Cała historia została opisana z doskonałym wyczuciem i skonstruowana tak, że chce się grać, chce się mówić językiem bohaterów. Stylistyka ich mowy jest specyficzna: i śmieszna, i dziwna - jest to jednak język, jakim posługują się ludzie na ulicy, a oni, niestety, coraz rzadziej ze sobą rozmawiają".
"Olaf Lubaszenko umie na planie stworzyć pozytywny klimat. Jest bardzo wymagający i jednocześnie dba o luźną i bezstresową atmosferę pracy, z czym rzadko można się spotykać u innych twórców. Jako reżyser jest bardzo dobry w tym, co robi. Wciąż mnie zadziwia i zaskakuje - było tak również podczas kręcenia "Sztosu" - doskonałą sprawnością organizacyjną. Umie świetnie porozumiewać się z aktorami, bo sam zajmuje się przede wszystkim graniem. Zawsze stał przed, a nie za kamerą, więc wie, jakie uwagi dawać tym, z którymi pracuje. Jest oszczędny w słowach, ale celny. Człowiek pokroju Olafa potrafi sobie radzić zarówno z młodymi, jak i starszymi aktorami. Czasami zdarza mu się być cynicznym i potrafi dopiec, ale działa to mobilizująco".