"Chéri": O PRODUKCJI
Scenariusz filmu na podstawie powieści francuskiej pisarki Colette (1873-1954) napisał Christopher Hampton, zdobywca Oscara za scenariusz do Niebezpiecznych związków. Napisana w 1920 roku historia opowiada o skazanym na niepowodzenie romansie między Léą de Lonval, jedną z najsłynniejszych kurtyzan w ówczesnym Paryżu i Chéri, synem jej rywalki.
"Colette zawsze była jedną z moich ulubionych pisarek. Miała niesamowity życiorys. Jej dużo starszy mąż - tyran znęcał się nad nią. Uciekła od niego i została striptizerką. Artystką w swoim fachu" - mówi Hampton. "Uwielbiam Colette, bo pisała w niezwykle osobisty sposób z niesamowitą wrażliwością."
Tym co przyciągnęło Hamptona do powieści Colette był nieodparty urok historii miłosnej. "Opowieść dotyczy dwojga ludzi, którzy nie mają pojęcia, że są w sobie zakochani. Léa myśli, że wyedukuje młodego chłopaka i zrobi z niego mężczyznę. Chéri
z kolei uważa, że wyjdzie szczęśliwie ze swoich kłopotów przy pomocy pięknej kobiety, która opiekuje się nim aż do czasu, kiedy będzie musiał odejść. Obydwoje zdają sobie sprawę z tego, że istnieje punkt, który będzie oznaczał koniec ich relacji. I kiedy do niego dochodzą, jest to niezwykle bolesne."
Hamptona zafascynowała też epoka, w której toczy się opowieść. "Niesamowity jest ten świat, a właściwie półświatek, który w końcu XIX wieku sięgał szczytów i chylił się powoli ku upadkowi w 1906, kiedy dzieje się nasza opowieść" mówi Hampton. "Na uboczu społeczeństwa istniała grupa kurtyzan, które gromadziły spektakularne majątki. Musiały trzymać się razem, ponieważ były odrzucane przez tak zwanych porządnych obywateli. Wiodły bardzo ciekawe życie, były wykształcone, kulturalne i nie miały nic wspólnego ze współczesnymi kobietami, które trudnią się podobna profesją. Krótko mówiąc to były niezwykle wyemancypowane kobiety."
Ponieważ powieść nie została napisana przy użyciu konwencjonalnej narracji, Hampton musiał się porządnie nagimnastykować przy jej adaptacji. "Colette była impresjonistką, jej dialogi były często rwane albo wręcz wyimaginowane" wyjaśnia. "Potrafiła poświęcić jednej scenie 20 stron powieści, a potem trzy miesiące zawrzeć
w jednym akapicie. Zdałem sobie sprawę, że mój pierwszy szkic scenariusza był dłuższy niż powieść Colette! Musiałem bezlitośnie go przyciąć."
Prawa do sfilmowania powieści miał Bill Kenwright, znany brytyjski impresario teatralny. "W sprawie scenariusza od razu pomyślałem o Christopherze Hamptonie" mówi Kenwright. "Jego pierwszy szkic był cudowny, ale musiał go przyciąć. I tak, żeby przenieść go na ekran musieliśmy się sporo napracować. To był w końcu dramat kostiumowy opowiadający o świecie paryskich kurtyzan z początku wieku, o którym widzowie niemal nic nie wiedzą."
W końcu 2007 roku, kiedy do projektu dołączył Stephen Frears udało się zamknąć pierwszy etap prac. Reżyser był właśnie świeżo po sukcesie Królowej. Przeczytał scenariusz i następnego dnia dołączył do ekipy. Z jednej strony uwiódł go scenariusz Hamptona, a z drugiej był to dla niego szansa na zbadanie czasów odległych o 100 lat od Królowej.
"Scenariusz Christophera był fantastyczny. Colette była niesamowita pisarką i napisana przez nią historia wydawała mi się bardzo nowatorska" mówi reżyser. "Jednocześnie ta historia jest piękna, staroświecka i frywolna, do tego jest w niej jakaś melancholia i tragizm. Colette była impresjonistką. Ta historia jest więc serią impresji, których złożenie w całość jest nie lada wyzwaniem. To najbardziej niesamowity film jaki zrobiłem i najbardziej oryginalna historia o ludziach żyjących w odizolowanej bańce. Paryskie kurtyzany były bardzo silne i wpływowe, jednak żyły poza głównym nurtem, były od niego odcięte. I tak jak Lea mówi do Madame Peloux, są zmuszone przyjaźnić się wyłącznie wewnątrz swojego środowiska, ponieważ nikt inny ich nie zrozumie.
I oczywiście są bardzo wrażliwe na to, co dzieje się z nimi gdy się starzeją i tracą urodę."
Jak na reżysera, który mówi, że robienie filmów jest dla niego "bardzo trudne", zdobył uznanie całej ekipy. Mówi Hampton "Bardzo lubię z nim pracować. Szybko zorientowałem się, że to nie jest zwyczajna sytuacja, kiedy reżyser ma u boku scenarzystę - to zbyt niebezpieczne mieć obok nudnego pedanta, który czepia się szczegółów, ale Stephen jest inny. Ma bardzo przenikliwe podejście w chwilach, kiedy scena nie idzie, jest za długa czy coś nie gra. Nauczyłem się zawierzać temu jego instynktowi. To często kwestia słów, ale często także zwięzłości, nastroju, znalezienia pauzy, która dopełni muzykę sceny. W tym sensie ma nieprawdopodobny instynkt."
Frears spełniał także wszystkie oczekiwania Billa Kenwrighta. "Byłem wielkim fanem Stephena - dwa moje ukochane filmy to Naciągacze/The Grifters i Kraina Hi-Lo/Hi-Lo Country - dlatego byłem niezwykle podekscytowany wizją wspólnej pracy. Wiedziałem, że Stephen będzie świetny. Jest wspaniały w pracy z aktorami. Powtarza ujęcia, pozwala aktorom wejść w emocje. Od samego początku wie jak ma wyglądać film i w związku z tym wie czego chce. Był niezwykle staranny i drobiazgowy, skupiony na klimacie, nastroju filmu. Prawdziwy mistrz."
Z Frearsem u steru Kenwright był w stanie zdobyć wsparcie dwóch kluczowych partnerów - Pathe i Miramax Films. Teraz trzeba było zająć się znalezieniem aktorów.