"Chaos": BYĆ REŻYSEREM
Przez to, że mój ojciec jest reżyserem, moja mama byłą gwiazdą, mój ojciec był z wielką gwiazdą kina francuskiego, z gwiazdorstwem mam do czynienia od dziecka. Na wszystkich polach. I ta rzecz od dziecka mnie mierzi. Przez to, że wtedy nie mamy czasu na najważniejsze rzeczy, myślimy ciągle jak coś tam zakombinować żeby jeszcze być „na topie” itd… Jako dziecko stwierdziłem, że nie chcę być gwiazdą, nie interesuje mnie reżyseria dlatego, żeby „ja być reżyser” i żeby do mnie mówić „reżyser” bo to jest fajne; interesuje mnie film, ponieważ to, co robił mój tata było dla mnie fascynujące. A on nie dopuszczał mnie do tego, nie zabierał mnie na plan, nie pokazywał mi wszystkiego. Ja się z szacunkiem odnosiłem do tych wszystkich decyzji, nie miałem z tym problemu że tak jest. Ten świat mnie nie dotyczył ale interesował. Potem już sobie oglądałem filmy mojego ojca, może to na moją głowę nie najlepiej wpłynęło, ale od dziecka je znam, widziałem je mając 11, 12, 13 lat. Wrzucałem sobie kasetę, i oglądałem, z różnych powodów, bo tam są gołe panie na przykład, potem – bo co ten tata tutaj gada… Później zaczęły do mnie docierać treści, i to co mi w moim ojcu zawsze imponowało - jego bezkompromisowość. On idzie za swoim głosem, nie ogląda się, nie wpuszcza się w jakieś tysiące pytań, co tylko po prostu tworzy. Tworzy swój świat, jak chcesz oglądać to proszę, jak ci się nie podoba to nikt ci tego nie każe ruszać.
Kino ginie generalnie, przestaje istnieć. To na jakim poziomie był mój ojciec, to już jest nie do osiągnięcia. W pewnym momencie najwyższym medium był film, przekaz o świecie płynął z filmu, teraz przekaz o świecie płynie z TVN 24, i kino się ogląda dla rozrywki, nie po to żeby coś się dowiedzieć o świecie, a tym bardziej o sobie o sobie. Nie powstają już filmy tak dramatyczne… tak mi się wydaje w każdym razie.
Jako młody człowiek stwierdziłem że chciałbym robić filmy. To mnie chyba najbardziej ze wszystkiego interesuje, do tej pory pozostałem wierny temu przemyśleniu. Nigdy się nie miotałem, że pójdę na filozofię, lub coś podobnego…Jak skończyłem szkołę, to już wiedziałem że pójdę do szkoły filmowej. Było to zaraz po maturze, wiedziałem tylko że jestem jeszcze niegotowy, żeby tam zdawać, więc dałem sobie chyba rok czy dwa, żeby w ogóle czegoś się o filmie dowiedzieć. Zacząłem chodzić do kina codziennie, żeby jakoś ogarnąć ten temat. Moją ambicją w szkole było zrobić film. Nie interesowały mnie wszystkie aspekty reżyserowania, bycia reżyserem itd…
MOJE PLANY, MOJE FILMY
Chciałbym bardzo spróbować zrobić zdjęcia do filmu, nie na kamerze 35 mm, tylko na HD - jestem zainteresowany takim wyzwaniem. Mamy taki pomysł z Piotrem Kielarem: wspólny scenariusz na godzinny film. Chcielibyśmy go wspólnie wyprodukować, wspólnie zrealizować i obaj do tego filmu „robić kamerę”. Będzie to bardziej w reżyserii Piotrka, ponieważ to na jego nazwisko sprawa jest załatwiana. Ale mamy ze sobą świetny kontakt, więc to nie jest problem. Ja się mogę nazywać nawet „Żurek” w napisach, bo nie o to chodzi. To jest historia, którą sobie razem wymyślamy, taki komentarz do dnia dzisiejszego, do tego, co się dzieje w naszym cudownym kraju. Film o nas, młodych - starych 30-o, 40-o latkach. Nie jesteśmy w polityce, ale przeżywamy wypadkowe tego stanu umysłu, który ona nam narzuca. To jest taki „postchaosowy” film, można by powiedzieć - kropka nad i. Jeszcze taki ostatni wyrzut rzeczy, których się nie udało zrobić, albo takie dopowiedzenie do tego, co było w „Chaosie”, ale …to będzie normalna fabuła, będzie policja, będą oczywiście historie miłości - tak jak to w naszych życiach…Ale widzimy coraz bardziej, choć nie mieliśmy takich zamiarów, że im bardziej czas płynie, a scenariusz już jest, i widzimy co się dzieje, to ta historia jest absolutnie trafiona. Dokładny komentarz do tej paranoi która się tutaj odbywa.
Wydaje mi się, że takich prawdziwych filmów „moich”, to ja zrobię w życiu jeszcze dwa. Oczywiście, chcę i bardzo chętnie różne rzeczy związane z filmem mogę robić, ale wątpię żeby udało mi się zrobić więcej niż trzy filmy z moją reżyserią i scenariuszem. Ewentualnie to mogą być scenariusze na zamówienie, gdyby ktoś poprosił żebym ja to wyreżyserował, co się rzadko w Polsce zdarza. Fajne jest stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej. Ten następny film, to będzie według mnie „masakra” produkcyjna: strasznie drogi, długi, i penetrujący bardziej „czasoprzestrzeń” niż jakąś teraźniejszość. Tym bardziej, jeśli film jest komentarzem do kondycji człowieka. To jest projekt, który dzieje się w różnych przestrzeniach czasowych i w różnych światach, nie tylko w Polsce.