Reklama

"Centurion": O PRODUKCJI

W zimowej scenerii skutej lodem, i targanej mroźnym wiatrem Północy, złowrodzy jeźdźcy zacieśniają pierścień wokół rzymskiego legionisty, spychając go z konia w rwący nurt rzeki. Gdy już wydaje się, że ofiara nie ma szans na przeżycie, dźwięk telefonu komórkowego przerywa scenę, a z ust zawstydzonego aktora słychać słowa "przepraszam wszystkich". Witamy na planie mrocznego, trzymającego w napięciu filmu Neila Marshalla.

W zimowej scenerii skutej lodem, i targanej mroźnym wiatrem Północy, złowrodzy jeźdźcy zacieśniają pierścień wokół rzymskiego legionisty, spychając go z konia w rwący nurt rzeki. Gdy już wydaje się, że ofiara nie ma szans na przeżycie, dźwięk telefonu komórkowego przerywa scenę, a z ust zawstydzonego aktora słychać słowa "przepraszam wszystkich". Witamy na planie mrocznego, trzymającego w napięciu filmu Neila Marshalla.

Od pomysłu do filmu:

Wszystko zaczęło się w dzieciństwie, które Neil Marshall spędził w północnej Anglii. Znajdują się tam fortyfikacje obronne, wzniesione jeszcze przez Rzymian. Już jako dziecko reżyser wiele razy przemierzał drogi, prowadzące wzdłuż murów. Inspiracją do realizacji filmu była też legenda o IX Legionie, który, przemierzając bezdroża Szkocji, zaginął bez śladu. "Intrygująca historia całej rzymskiej armii, która tak po prostu znika, nie była dla mnie satysfakcjonująca. Chciałem dociec, co tak naprawdę mogło być powodem tajemniczego zaginięcia. Może właśnie legendarne plemiona Piktów zamieszkujące te tereny zgładziły Rzymian? Idąc za tą hipotezą postanowiłem skupić się na jednym bohaterze, który przeżył atak wroga i musi zmierzyć się z trudami drogi do domu, przemierzając tereny nieprzyjaciela".

Reklama

Krew i ciała:

Jedno jest pewne - mówi producent Robert Jones - "Centurion" jest opatrzony znakiem firmowym Neila Marshalla: mocno zdefiniowany bohater, dynamiczna akcja i dużo, dużo krwi. Dla informacji podam, że zaczynaliśmy zdjęcia z dwustu litrami sztucznej krwi. W połowie okresu zdjęciowego zostało nam już tylko około dwudziestu pięciu. Nie zdziwiło mnie to jednak, wszak miał to być film wojenny Neila Marshalla, w którym trup ściele się gęsto.

Bohaterowie w akcji:

Tak jak dla ludzi od efektów specjalnych dużym wyzwaniem była techniczna strona przedsięwzięcia, tak dla aktorów wysiłek fizyczny, w ekstremalnych warunkach. Już pierwszego dnia zdjęć przy trzaskającym mrozie, ubrani w ciężkie zbroje, pokonywali zbocze stromej góry pokryte pięćdziesięcio - centymetrową warstwą śniegu. Mimo, iż na końcu wspinaczki ich twarze zdawały się mówić, "co mnie podkusiło, żeby się na to zgodzić", z zadania wywiązali się świetnie. Trudne warunki zdjęciowe wynagrodziły ekipie zapierające dech w piersiach plenery Szkocji, jednego z najpiękniejszych zakątków ziemi.

Reżyser chciał, by sceny akcji wyglądały bardzo realistycznie, ważniejsze jednak było to, by aktorzy czuli się naturalnie, posługując się archaiczną bronią.

Kreując świat Piktów:

Marshall chciał pozostać wierny historycznym przekazom, na temat Imperium Rzymskiego i ludzi z plemienia Piktów. Wpisał je w akcję stworzonej przez siebie historii. Niestety, źródła niewiele mówią o Piktach, udało się jednak dotrzeć do elementów sztuki i bogato zdobionych rzeźb, z których wzory wykorzystano zarówno w charakteryzacji aktorów, jak i rzeźbieniach kamiennego totemu, który w filmie znajduje się w wiosce Piktów.

Wyścig z czasem:

Wcześniejsze doświadczenia w montażu, i świetna organizacja pracy, pomagają Marshallowi w szybkim podejmowaniu decyzji, co do momentu rejestracji ujęcia. "Nie wyobrażam sobie nudy na planie. Lubię, kiedy ekipa jest zmotywowana do pracy" - mówi reżyser. Szybkie tempo pracy oznaczało u Marshalla skrócenie okresu zdjęciowego do 7 tygodni, co wydaje się niewiarygodne zważywszy na fakt, iż zdjęcia do filmów tego gatunku zwykle trwają 10 - 12.

Producent Robert Jones określa Marshalla, jako najlepszego reżysera wojennych filmów akcji. Nie tylko sprawnie radzi sobie z trudnymi realizacyjnie, dynamicznymi scenami, ale wykazuje przy tym ogromny entuzjazm i wyczucie granicy, jakiej nie może przekroczyć w pracy z aktorem.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy