"Brother": CARISMA
"Brother" - Tarantino po japońsku
"Brother" to dziewiąty film w karierze japońskiego reżysera Takeshi Kitano. Jego wcześniejszy obraz, "Hana Bi", zdobył w 1997 roku w Wenecji Złotego Lwa, a nieznany wcześniej w Europie Kitano stał się sławny, zanim jeszcze nasz kontynent zachłysnął się na dobre kinem azjatyckim. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że to nie Kitano pożycza pomysły od Tarantino, lecz reżyser "Pulp Fiction" jest fanem i dłużnikiem twórczości Japończyka.
"Brother" to pierwszy film Kitano zrealizowany poza Japonią. Ta japońsko-brytyjska koprodukcja kręcona była w azjatyckiej dzielnicy Los Angeles, w tzw. "Małym Tokio". Amerykańska lokalizacja była wymogiem filmu, który opowiada historię zhańbionego członka yakuzy, zmuszonego do ucieczki do Stanów Zjednoczonych. Tam Aniki Yamamoto, grany przez samego Kitano, zostaje przywódcą miejscowej bandy i rozpętuje prawdziwą wojnę gangów. Reżyser przyznaje, że wsparcie amerykańskiej ekipy pozwoliło mu na widowiskowe zrealizowanie scen walki na poziomie, na który nigdy nie mógłby sobie pozwolić w Japonii.
Tytuł filmu pozostawiony został przez polskiego wydawcę w oryginalnym brzmieniu, prawdopodobnie dlatego, by nie prowokować porównań do rosyjskiego "Brata". Odnosi się on bowiem do kodeksu honorowego japońskiej mafii - yakuzy. "W Japonii przysięga braterstwa między członkami yakuzy jest opisana jako gęstsza od krwi prawdziwych braci" - tłumaczy KItano. Wzorcową ilustracją idei braterstwa jest właśnie "Brother". Film ten, pomimo niewątpliwych cech gatunkowych kina gangsterskiego, kojarzy się jednak z westernem. Nie przypadkiem jedna z kluczowych wymian zdań w filmie brzmi: "Oddałbym za niego życie", "Mówisz jak w jakimś westernie".
Tak jak u Tarantino, film Kitano wypełniony jest scenami przemocy. Krew leje się gęsto, a trup ściele się jak na zawołanie: w filmie "Brother" traci życie aż 78 osób. Eskalacja scen przemocy jest jednak tak nadmierna, że nie sposób traktować jej poważnie. Tak jak u Tarantino, przemoc nie jest dla Kitano sposobem na przestraszenie widza. Służy raczej pewnej grze z konwencją kina gangsterskiego. Nie poznali się na niej Amerykanie, którzy wycięli niektóre "brutalne" sceny, tak by film mógł zmieścić się w kategorii "R" (dozwolony od 17 lat). Dopiero po tych zabiegach "Brother" został dopuszczony na ekrany amerykańskich kin.
Kto jednak myśli, że w filmie tym oglądał będzie jedynie krwawe jatki, grubo się myli. Od pierwszych scen daje się zauważyć oryginalny styl japońskiego reżysera, któremu bliżej jest do ... Jima Jarmuscha, niż do mistrzów kina akcji w stylu Johna Woo. Wystarczy dodać, że przez pierwsze pięć minut z ust głównego bohatera nie pada żadne słowo. Ów formalny minimalizm jest głęboko zakorzeniony w japońskiej estetyce, której Kitano pozostaje wierny we wszystkich swoich filmach. Japońska tradycja yakuzy wywodzi się zaś od postaci zdegradowanego samuraja, czyli ronina. Warto przy tej okazji wspomnieć, że jednym z ostatnich filmów Jarmuscha była właśnie próba przystosowania kodeksu samurajskiego do amerykańskiej rzeczywistości w obrazie "Ghost Dog - Droga samuraja".
Podobnie jak ronin, również członek yakuzy jest osobą poza nawiasem społeczeństwa. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca w świecie, ucieka się do uczestnictwa w zorganizowanych grupach przestępczych. Tak jak jego bohater, tak samo Kitano jest na amerykańskim rynku filmowym kimś niechcianym, jest Obcym. W tym przejawia się jego melancholia, lecz także jego siła oraz oryginalność. Pozwala mu bowiem, nie pozbawiając go świadomości swojej inności, na świeże spojrzenie na historię amerykańskiego kina.
Film Kitano jest bowiem hołdem dla amerykańskiego kina gangsterskiego. Wyraźnym ukłonem w stronę "Ojca chrzestnego" Francisa Forda Coppoli jest fakt, że gang Aniki nie wytrzymuje starcia jedynie z włoską mafią. Bohaterowi Kitano bliżej jednak do klauna, niż do gangstera. W Japonii Kitano bardziej niż jako twórca filmowy, znany jest bowiem jako występujący pod pseudonimem Beat Takeshi komik telewizyjny. W niezgrabnej postaci Aniki (co po japońsku znaczy "brat"), dostrzec możemy wspomnienie osoby Charlie Chaplina, a film Kitano wprost roi się od pełnych sytuacyjnego humoru scen.
Zresztą sam reżyser zachęcał: "Mam nadzieję, że publiczność będzie bawić się na filmie 'Brother' tak dobrze, jak ja podczas jego realizacji".
opr. redakcja.film.interia.pl