Reklama

"Boisko bezdomnych": WYWIAD Z KASIĄ ADAMIK

Boisko bezdomnych to film o sporcie, czy o ludziach bez dachu nad głową?

O sporcie i o bezdomnych. Moja mama (Agnieszka Holland - przyp. red.) czytając gazetę, znalazła małą wzmiankę o srebrnym medalu dla naszej reprezentacji na mistrzostwach świata bezdomnych. Później dowiedziałam się, że Mirosław Dembiński zrealizował na ten temat film dokumentalny Przegrani i zwycięzcy. Reprezentacja Polski odniosła sukces na tych mistrzostwach, co od razu uruchamia wyobraźnię. Bezdomność to temat głęboki i poważny, a sport daje tej sprawie pewien optymistyczny, pozytywny wymiar.

Reklama

Czy dotarła Pani do prawdziwych bohaterów tej historii?

Dowiedzieliśmy się o nich wszystkiego, lecz interesowało mnie przedstawienie tych postaci w sposób bardziej filmowy. W drużynie jest m.in. były marynarz, niedoszły radziecki kosmonauta, bezrobotny górnik, były ksiądz-alkoholik i bankowiec. Zależało mi również na tym, by ukazać w sposób możliwie najpełniejszy przyczyny ich bezdomności, pokazać, jak łatwo można stać się człowiekiem mieszkającym na ulicy.

Mówiła Pani, że chciałaby, ażeby film pokazywał bezdomność w realistyczny sposób. Jak przygotowywała się Pani do tego tematu?

W pierwszej fazie przygotowań chodziłam po noclegowniach i schroniskach, rozmawiałam z mieszkającymi tam ludźmi. Miałam też kontakt z tymi, którzy przebywają w ośrodkach i próbują wyjść z bezdomności. Najbardziej szokujące było dla mnie to, że tak mało potrzeba, by stać się jednym z nich. Czasami wystarczy tylko trochę się zachwiać. A droga powrotu nie jest łatwa.

Łukasz Palkowski, reżyser filmu "Rezerwat", w jednym z wywiadów opowiadał o swoim filmie dyplomowym o bezdomnych, który leży niezmontowany. Przypuszczał, że za bezdomnością może kryć się jakaś tragedia, tajemnica. Rzeczywista przyczyna bezdomności okazywała się jednak najczęściej banalna: alkohol, czasami kobieta. Czy Pani bohaterowie mają inne historie?

Zgadzam się, że za bezdomnością stoi głównie alkohol, kobieta, więzienie, czy depresja. A jeżeli jeszcze nie ma się rodziny, czy przyjaciół - to także samotność. Zależało mi na tym, by moi bohaterowie byli wiarygodni, ale też ciekawi jako postacie filmowe. Nie chciałam stworzyć lirycznego, bajkowego, czy poetyckiego obrazu bezdomności. Opowiadam historie kilku mężczyzn, którzy w swoim życiu mieli kilka, czasami tragikomicznych zakrętów. To może się zdarzyć każdemu człowiekowi, który po prostu nie ma pieniędzy na spłatę kolejnej raty kredytu.

Czy istnieje jakaś szansa na wyjście z bezdomności?

Zauważyłam, że dużą rolę odgrywa czas. Im dłużej człowiek pozostaje bezdomnym, tym łatwiej traci wiarę i nadzieję, że jego los może pewnego dnia się odmienić. Ogarnia go apatia i nie widzi sensu w działaniu. Sport czy sukces dodaje pozytywnej energii. Sport jest symbolem walki. Walki z samym sobą, z otoczeniem, o coś ważnego. Sport motywuje do dalszego działania, do zmian. W moim filmie między zawodnikami nawiązuje się ponadto przyjaźń, która jest dodatkowym pozytywnym bodźcem.

Czyli okazuje się, że historia o bezdomności może być optymistyczna.

Pierwsza część filmu jest ciemniejsza, bardziej realistyczna. Ale chciałam, by wymowa całego obrazu była podnosząca na duchu, nie depresyjna, lecz pozytywna. W miarę rozwoju akcji z ciemniejszych obrazów przechodzimy w stronę światła, ale to przejście odbywa się jakby mimochodem.

Statystowali w Pani filmie prawdziwi bezdomni. Czy to był dla Pani jakiś problem?

To są normalni ludzie i tak też trzeba się wobec nich zachowywać. W trakcie pracy na planie emocje schodzą na drugi plan. Pisząc podobną historię, czy robiąc research można odczuwać empatię, współczucie, ale potem to raczej przypomina walkę, by na ekranie pokazać coś dobrego. Tak samo krzyczy się na bezdomnych statystów, jak na członków ekipy.

Czy poczucie wspólnoty i wspólny, lecz chwilowy przecież cel, mogą odmienić życie bezdomnych?

Najważniejsza jest chęć niesienia pomocy sobie nawzajem. Trzeba także wierzyć, że coś może się zmienić. Nie należy się poddawać. W filmie sport jest alegorią. Jedną z możliwości.

Czy jest coś, co w zetknięciu z ludźmi bezdomnymi zrobiło na Pani szczególne wrażenie?

Najbardziej zastanawiające jest dla mnie ludzkie poczucie dumy i wstydu. Często nie pozwalają one prosić o pomoc, szukać innej alternatywy. Przecież wielu z tych ludzi ma rodziny, znajomych, czy przyjaciół, którzy mogliby podać im rękę. Jednak duma blokuje ich przed poproszeniem o pomoc, przed przyznaniem się do porażki. Ci ludzie często pochodzą z małych miasteczek albo ze wsi i po prostu wstydzą się tam wrócić.

Powiedziała Pani kiedyś, że "Boisko bezdomnych" będzie inspirowane komedią angielską. Czy tak rzeczywiście jest?

Myśleliśmy o tym na początku, ale nie do końca tak wyszło, nasz film jest inny. Chodziło głównie o pomysł, który Anglicy udoskonalili, czyli o przedstawienie stereotypowej historii z problemem socjalnym w tle, koncentrującej się na bohaterze zbiorowym i jakimś wspólnym projekcie, który pomaga ludziom wyjść z trudnej sytuacji i otworzyć się na świat. Przykładem mógłby być film "The Full Monty". Boisko bezdomnych dzieje się jednak w zupełnie innej rzeczywistości i ma niewiele wspólnego z socjalną komedią brytyjską. Inspiracją były dla mnie również fotografie bezdomnych z różnych krańców świata.

W 2002 r. prestiżowa gazeta "Variety" wymieniła Panią, jako jednego z 10 najbardziej obiecujących młodych twórców na świecie.

Gdybym została w Stanach, to wyróżnienie mogłoby, w jakimś minimalnym stopniu, pomóc mi w dalszej karierze. Ale wkrótce potem pojechałam do Słowacji, by pracować przy filmie Prawdziwa historia Janosika i Uhorcika, który nie został ukończony z powodów finansowych. Minęło trochę czasu, a Hollywood ma bardzo krótką pamięć.

fragment wywiadu opublikowanego w miesięczniku "Kino" 05/08

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Boisko bezdomnych
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy