Reklama

"Bóg zemsty": O PRODUKCJI

"Świat jest niebezpiecznym miejscem nie z powodu ludzi, którzy czynią zło, ale z powodu ludzi, którzy na to nie reagują" - Albert Einstein

Wyobraź sobie, że jesteś Willem Gerardem tej właśnie nocy, która odmieniła jego życie. Osoba, którą kochasz zostaje brutalnie zaatakowana. Wiesz, że bardzo cierpi i że minie bardzo wiele czasu zanim wróci do zdrowia i równowagi psychicznej. Potem odbywa się proces sądowy z gatunku tych, w których werdykt jest niepewny, a kara dla przestępcy nieoczywista.

Jesteś zrozpaczony, wściekły i bezsilny. I wtedy pojawia się spokojny i pewny siebie nieznajomy, który proponuje rozwiązanie twoich problemów. Oferuje ci sprawiedliwość. Właśnie teraz, od ręki. Człowiek trzeźwo myślący, zdystansowany i racjonalny pewnie odrzuciłby tę propozycję. Ale ty nie jesteś spokojny. Ani bezstronny. Jesteś rozdygotany emocjonalnie i zagubiony. Nieznajomy wyczuwając twoje wahanie zamierza odejść.

Reklama

"Zaczekaj..." - szepczesz.

Bohater "Boga zemsty" podejmuje pod wpływem gniewu i żalu brzemienną w skutki decyzję. Decyzję, która wprawia w ruch niebezpieczną machinę intryg, manipulacji, strachu i paranoi. Przedkładając prywatną zemstę nad wymiar sprawiedzliwości, spokojny mąż i nauczyciel znajdzie się poza prawem, za to we władzy lidera sekretnej organizacji.

"To jest historia człowieka, który przyjmuje propozycję zemsty i niedługo potem odkrywa, że zawarł pakt z diabłem" - mówi reżyser filmu Roger Donaldson, znany z trzymających w napięciu thrillerów "Bez wyjścia" i "Angielska robota". - "Niechcący wdeptuje w coś dużo większego, niż jest w stanie udźwignąć".

Napisany przez Roberta Tannena i Yuri'ego Zeltsera scenariusz opowiada wartką i pełną napięcia historię o przemocy, zemście i sprawiedliwości. Przez kilka tygodni poprzedzających rozpoczęcie zdjęć do filmu, Robert Tannen dopieszczał scenariusz wraz z Donaldsonem w Nowym Orleanie, gdzie film miał być kręcony. Scenarzysta wspomina, że czuł się bardzo podekscytowany tym, że film zrealizuje właśnie Donaldson oraz Nicolas Cage, którego jest wielkim fanem.

Cage twierdzi, że w scenariuszu spodobała mu się najbardziej próba filozoficznej analizy ludzkiej natury: "To był właśnie powód, dla którego zdecydowałem się by dołączyć do ekipy. Mam nadzieję, że udało mi się dobrze pokazać moment, w którym Simon demaskuje Willa pokazując mu jego pierwotną naturę".

Scenariusz "Boga zemsty" trafił w ręce producenta Rama Bergmana za pośrednictwem Briana Dreyfussa, agenta gwiazd i przyjaciela Bergmana, z którym współpracowała przy okazji produkcji "Niesamowitych braci Bloom" i "Kto ją zabił?".

"Scenariusz wciągał i trzymał w napięciu" - mówi Bergman. - "Pod względem psychologicznej konstrukcji przypominał mi trochę "Grę" Davida Finchera."

Bergman miał w tym czasie kilka innych projektów, ale ostatecznie zdecydował się na propozycję firmy producenckiej Endgame (twórców nominowanego do Oscara dramatu "Była sobie dziewczyna"), z którą łaczyły go silne więzi od czasu współpracy przy poprzednich produkcjach.

James Stern, prezes i członek zarządu Endgame wspomina: "Spodobała mi się koncepcja filmu, w którym facet bierze sprawiedliwość w swoje ręce, ale sprawy zaczynają się toczyć nie po jego myśli. W Endgame nie mamy zwyczaju długo debatować nad projektem. Jeśli pomysł nam się podoba, to po prostu bierzemy go i robimy najlepiej, jak umiemy".

Tworząc listę potencjalnych reżyserów, którzy mogliby zrealizować "Boga zemsty", Topping Stern i Ram Bergman pomyśleli o Donaldsonie, który ich zdaniem "robi fantastyczne filmy i doskonale się porusza w tym gatunku. Ponadto potrafi wydobyć z aktorów to, co mają najlepszego i ma świetny warsztat - jednym słowem jest idealną osobą do tego filmu".

Donaldson uważa, że scenariusz "który czyta się jednym tchem, stawia ważne pytanie o rolę społeczeństwa w egzekwowaniu skuteczności systemu sprawiedliwości. Postać, którą zagrał Nicolas Cage ewoluuje od kogoś, kto zawsze uważał, że przemoc nie jest rozwiązaniem żadnego problemu, do kogoś, kto zaczyna ją stosować".

Cage, dla którego motywacją by zagrać w filmie była także możliwość współpracy z Donaldsonem opowiada o swoim bohaterze: "Will nie jest człowiekiem skorym do przemocy. Nie jest zwolennikiem posiadania broni. A jednak okoliczności sprawiają, że modli się o okazję do zemsty, a to otwiera drzwi do świata gniewu i brutalności".

Do Cage'a i Donaldsona dołączyła January Jones oraz Guy Pearce, którego Bergman opisuje jako "znakomitego aktora, który swoją grą potrafi jak nikt inny przedstawić niuanse zabawy w kotka i myszkę. Jego bohater Simon jest przekonany, że wszystko co robi wynika ze słusznych powodów." I, jak często się dzieje z tymi, którzy chcą być jednocześnie sędzią, ławą przysięgłych i katem, Simon staje się obłudny i niebezpieczny.

"Simon to ktoś, kto najprawdopodobniej przeżył kiedyś ogromne rozczarowanie systemem sądowniczym, poczuł smak porażki i teraz bez skrupułów manipuluje sytuacją dla własnych korzyści" - mówi Guy Pearce. - "Myślę, że ludzie w większości są dosyć elastyczni, łatwo zatracają rozróżnienie między dobrem a złem".

W "Bogu zemsty" Simon wysyła Willa do nowoorleańskiego ZOO, by śledził kogoś, nie mając pojęcia, po co to robi. To pierwsze z zadań, które powoli wciągają go do świata Simona.

Choć ZOO w Nowym Orleanie zostało zamknięte na okres zdjęć do filmu, to w sklepie z pamiątkami trwała wyprzedaż dla pracowników. Wielu szczęśliwców miało okazję kupić wypchanego niedźwiedzia za pół ceny i zrobić sobie zdjęcie z Nicolasem Cage'em, który cierpliwie pozował. Następnego dnia produkcja przeniosła się do tawerny Corner Warrena w Algierze, po drugiej stronie rzeki Missisipi, gdzie były kręcone sceny rozgrywające się w klubie szachowym, w którym Will i Jimmy stoczyli pojedynek. Bardzo pożyteczna okazała się też pomoc klubu szachowego Mari Gai, który udzielił kilku cennych wskazówek Haroldowi Perrineau.

Perrineau wspomina: "Mój tata nauczył mnie gry w szachy, ale minęły lata odkąd ostatni raz grałem, więc zacząłem studiować temat od nowa, żeby przy Nicolasie nie wyjść na głupka. Gdy ćwiczyłem przed sceną, jeden z lokalnych mistrzów szachowych mówił: "przesuń królową na E4", albo coś w tym rodzaju. Na planie Nicolas zapytał mnie: "Jesteś jakimś szachowym czempionem czy co?", na co odpowiedziałem mu: "Nie, ale starałem się dobrze przygotować, bo myślałem, że ty na pewno przestudiowałeś ten temat". A on to: "Coś ty, przed chwilą przeczytałem swój tekst i po prostu go zagrałem".

Na temat współpracy z Cage'em Perrineau dodaje jeszcze: "Byłem trochę zdenerwowany grając sceny z Nicolasem, bo tak dobrze znam jego głos z filmów, że za każdym razem, gdy mówił czułem, że się rozpraszam. Ale współpraca z nim to rzecz wspaniała, byłem pod dużym wrażeniem tego jak koncentruje się na grze. I zawsze trafia dokładnie w punkt".

W Piety Recording Studio kręcono scenę, w której Laura razem z innymi muzykami, w tym także ze swoją koleżanką Judy (Jennifer Carpenter), układa listę utworów na płytę. January Jones, choć nie ma wykształcenia muzycznego jest wielką miłośniczką muzyki i była zachwycona tym, że w ramach przygotowań do roli Laury musi wziąć lekcje gry na wiolonczeli i gitarze basowej. "Od zawsze marzyłam o tym, by grać na jakimś instrumencie muzycznym. Jedną z największych przyjemności w pracy aktora jest to, że ciągle uczysz się nowych rzeczy" - mówi Jones. - "Ciężko jest nauczyć się dobrze grać na wiolonczeli, ale stosunkowo łatwo jest markować grę. A gra na gitarze basowej była czystą frajdą. Uwielbiałam to".

Postać, którą gra January Jones pasjonuje się jazzem i muzyką klasyczną, dzieląc pracę w orkiestrze symfonicznej z pracą muzyka sesyjnego w studio nagraniowym. To zawodowe rozdwojenie ma swoje odzwierciedlenie w jej garderobie. Projektantka kostiumów Caroline Eselin-Schaefer mówi: "W szafie Laury można znaleźć kolorowe ciuchy w stylu bohemy, eleganckie spódnice i wielkie buty. Wnosi dużo koloru do palety barw kostiumów w tym filmie, ale też dużo szarości, błękitów i stonowanych odcieni. Jest elegancka i wyrafinowana. To ktoś, kto kupuje u Saxa, ale potrafi też wypatrzyć fajny ciuch w sklepie z używaną odzieżą lub butiku przy Magazine Street."

Dla kontrastu Will gustuje w ciemnych kolorach - czerniach, szarościach, brązach i fioletach. "Will nie jest typem konserwatywnego, zapiętego na ostatni guzik pracownika naukowego" - mówi Eselin-Schaefer. - "Jest w dobrych relacjach ze swoimi studentami i jego strój nawiązuje bardziej do ich stylu. Nosi sportowe buty, sztruksy, swetry, koszule w kratę. Jego ubrania są w naturalnych kolorach i lekko podniszczone".

"Nicolas wygląda świetnie w ciemnych kolorach i nosi ubrania ze swobodą" - kontynuuje Eselin-Schaefer. - "Podczas pierwszej przymiarki pomyślałam sobie: "O kurcze, on wygląda naprawdę świetnie. To będzie dobra zabawa".

Zupełnie inny jest styl Simona, zauważa Eselin-Schaefer: "To łajdak w garniturze. Jest elegancki i efektowny, jego ubrania są w stylowej kolorystyce: granatowe, srebrne i lawendowe. Wygląda świetnie, a ponadto robi wrażenie osoby pewnej siebie i poważnej. Dobrze wiedzącej co mówi i czego chce".

Nie mniej ważne dla budowy postaci były wnętrza. W mieszkaniu Laury i Willa można zobaczyć obrazy przyjaciela Donaldsona i jednocześnie scenografa na planie, Roba Pearsona. Pearson zaprojektował salon w ich mieszkaniu, nowoczesny i przestronny, ze ścianami z surowych cegieł, z meblami z wikliny oraz obitymi czarną skórą, wyeksponowanymi rurami oraz - czego można się spodziewać po mieszkaniu nauczyciela angielskiego - z biurkiem zawalonym książkami i pracami szkolnymi.

Operator David Tattersall powiedział Donaldsonowi, że chce mieć pełną, 360-stopniową panoramę mieszkania Laury i Willa, co oznaczało wyeliminowanie z planu zdjęciowego wszystkich szyn, kabli i innych urządzeń. "Mieliśmy miękkie naturalne światło z okien mieszkania" - mówi Tattersall. - "Ponadto doświetliliśmy plan światłami zawieszonymi na specjalnej platformie przymocowanej do sufitu i na tym koniec. Wyznaję filozofię, że to lokalizacja narzuca sposób w jaki się filmuje".

W okresie przygotowań do produkcji Tattersall obejrzał z Donaldsonem na DVD masę klasycznych i współczesnych thrillerów, aby znaleźć styl odpowiedni dla "Boga zemsty".

"Zaczęliśmy od kilku drobnych pomysłów na to, co chcielibyśmy uzyskać i bardzo wielu przykładów na to, czego chcemy zdecydowania uniknąć" - mówi Tattersall. - "Wiedząc, że mamy do sfilmowania 122-stronicowy scenariusz, który zawiera 220 scen i mnóstwo lokalizacji zmieniających się co kilka dni, wyszliśmy od tego by filmować w możliwie najprostszy, bezpośredni sposób i wykorzystywać to wszystko, co dana lokalizacja może nam zaoferować".

"Zasada żeby "wykorzystać dobrze lokalizację" przekładała się także na zdjęcia plenerowe" - kontynuuje Tattersall. - "Jeśli na dworze padało, mieliśmy deszcz w filmie. Jeśli było pochmurno, wykorzystywaliśmy to." Takie podejście okazało się bardzo pragmatyczne zarówno dla filmu jako takiego, jaki i harmonogramu produkcji. Pogoda w Nowym Orleanie była bardzo zmienna przez cały okres zdjęciowy, włączając w to rekordowe opady śniegu w grudniu.

Tattersall kręcił cały film cyfrowo za pomocą Panavision Genesis® Digital Camera System, z oprogramowaniem wprowadzonym przez Panavision na początku 2009 roku. Cyfrowa kamera eliminuje całkowicie taśmę filmową i oferuje twórcom niesamowitą elastyczność w ustawieniach kontrastu i temperatury barw. "Do pewnego stopnia, daje to możliwość podejmowania na planie działań, które wykonuje się w okresie postprodukcji" - wyjaśnia Tattersall.

Donaldson dodaje: "Kocham technikę cyfrową za to, że daje natychmiastowe rezultaty i pozwala na ogromne ilości manipulacji." Kamera cyfrowa pozwala reżyserowi na zrobienie dowolnej ilości ujęć, bez martwienia się o ilość zużytej taśmy filmowej. "Roger robi dużo ujęć za pomocą dwóch lub trzech kamer pracujących przez cały czas" - mówi producent Ram Bergman. - "Zbankrutowalibyśmy, gdyby nie kamera cyfrowa".

Tattersall potwierdza: "Nakręciliśmy ilość materiału, która zajęłaby ponad 240 tysięcy metrów taśmy filmowej. Kamera cyfrowa pozwala też na większą swobodę aktorom - oni również nie muszą się przejmować kosztami taśmy. Roger miał możliwość eksperymentowania. Brał kamerę i wykonywał samodzielnie kilka próbnych ujęć".

"Zapisałem się na tę podróż z Donaldsonem, więc byłem gotów zrobić wszystko czego ode mnie oczekiwał" - mówi Nicolas Cage. - "Czasami wymienialiśmy się złośliwościami, ale gdy widziałem, że ciągle poszukuje najlepszego ujęcia, szukałem razem z nim. A zdarzało się, że po osiemnastym dublu nadal nie był zadowolony. Nie mogłem uwierzyć, że będzie chciał robić kolejną, dziewiętnastą przymiarkę, ale owszem - chciał. I dlatego myślę, że w wielu przypadkach doszliśmy wspólnie do naprawdę ekscytujących efektów".

W połowie grudnia zostały nakręcone sceny w szpitalu, a potem ekipa zrobiła sobie dwutygodniową przerwę. Wszyscy spotkali się ponownie na początku stycznia i zastali Nowy Orlean w nastroju podniosłym i świątecznym. Uwielbiana drużyna futbolowa z Nowego Orleanu - Saints miała szanse na udział w finałowym meczu Super Bowl. Pozycja Nowego Orleanu jako najbardziej imprezowego miasta Ameryki była w tym czasie absolutnie pewna. Mieszkańcy i przyjezdni pozdrawiali się słynnym hasłem "Who Dat?", a ich entuzjazm był zaraźliwy. January Jones wspomina: "Podczas meczu o mistrzostwo NFC siedziałam na trybunach obok rodziny rozgrywającego Saints, Drew Breesa. Czułam się zaszczycona i podekscytowana tym, że mam okazję być częścią tego święta".

"Nie sposób opowiedzieć jak niesamowitym przeżyciem było uczestnictwo w tym wszystkim, co się działo w związku z meczem i obserwowanie jak ważna dla miasta jest ich drużyna" - mówi Ram Bergman. - "Przy okazji trwał wtedy też karnawał, więc chyba nikt w całym mieście nie kładł się spać".

Nowy Orlean odgrywa kluczową rolę w filmie, nie tylko ze względu na unikalną architekturą i atmosferę, ale także reputację tajemniczego miasta, w którym wszystko może się zdarzyć. Producent James Stern tłumaczy: "Od dawna istnieje przekonanie, że w Nowym Orleanie nie jest łatwo dotrzeć do sedna rzeczy. Tutaj rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają. Ta atmosfera wspaniale sprawdziła się w naszym filmie, podobnie jak w "Chinatown", w którym pada doskonała kwestia, która wszystko wyjaśnia: "to Chinatown, Jake".

Scenograf Dennis Washington chciał pokazać miasto "w sposób jak najbardziej autentyczny, inaczej niż w broszurach biur podróży. To miasto wielowarstwowe, strukturalne, o niejednolitej kulturze, a my chcieliśmy pokazać przekrój tego wszystkiego" - mówi Washington. Większość zdjęć miała miejsce w naturalnych wnętrzach i plenerach, które ze względu na napięty harmonogram produkcji były usytuowanych blisko siebie, więc praca Washingtona polegała w dużej mierze na tym, by zaadaptować je na potrzeby filmu.

"Historia i cudowna architektura tego miasta sprawiają, że jest ono wspaniałym tłem nawet dla filmu osadzonego we współczesnych realiach" - mówi Washington. - "Chcieliśmy, aby historia Willa rozgrywała się w prawdziwym otoczeniu. Wsadzenie jej w jakiś odrealniony kontekst wizualny odebrałoby wiarygodność filmowi. Staraliśmy się grać miastem jak tylko było to możliwe, wykorzystując przestrzeń i kolorystykę do budowy głębi psychologicznej filmu".

Oprócz wykorzystania naturalnych lokalizacji Washington stworzył dwa sztuczne plany filmowe: posterunek policyjny (ponieważ, jak mówi scenograf "nie można poprosić policjantów, żeby na jeden dzień wynieśli się z posterunku i udostępnili go nam na zdjęcia") oraz wnętrze szpitala. "Po przejściu huraganu Katrina w 2005 roku wszystkie szpitale w mieście nadal pracują w pełnym zakresie. Nie ma w żadnym z nich wolnych przestrzeni, z których moglibyśmy skorzystać" - wyjaśnia Washington.

Washington nie mógł się oprzeć wykorzystaniu w filmie jednego z najbardziej charakterystycznych dla Nowego Orleanu gadżetów - platformy z dekoracjami wykorzystywanej podczas słynnej parady karnawałowej Mardi Gras. Ale wykorzystał ja w subtelny sposób. Otóż ludzie którzy budują platformy urządzają zazwyczaj zamkniętą imprezę z okazji ukończenia budowy w magazynie i zapraszają na nią swoich gości i sponsorów.

Na taką właśnie imprezę wybierają się Gerardowie, gdy Laura odzyskuje zdrowie po napaści. Po dramatycznych przeżyciach Will i Laura starają się rozerwać w gronie przyjaciół, przy drinkach i muzyce. W tle widać dziwaczne rzeźbione głowy i ukryte w cieniu figury, które czasami wchodzą w kadr. To najbardziej kolorowa scena w filmie.

Kolejnym charakterystycznym miejscem wykorzystanym w filmie jest zabytkowy hotel Le Pavilion. Zbudowany w miejscu, w którym niegdyś mieścił się dworzec kolejowy,

a następnie teatr, hotel rozpoczął swoją działalność w 1907 roku pod nazwą New Denechaud. Ten luksusowy i największy na południu Stanów Zjednoczonych hotel był pierwszą instytucją w mieście, która mogła poszczycić się piwnicami i windami hydraulicznymi. W roku 1970 hotel przeszedł gruntowną renowację i zyskał nową nazwę - Le Pavilion. Jego hol zdobiły żyrandole z czeskich kryształów, włoskie kolumny i balustrady z francuskiego marmuru.

W jednej ze scen Will wychodzi z hotelu Le Pavilion na ulicę i wpada na Second Line Parade - tradycyjną nowoorleańską paradę orkiestr dętych. Oryginalna nazwa parady wywodzi się z konduktów pogrzebowych, w których orkiestra oraz stepujący tancerze ustawiają się właśnie w drugiej linii, za żałobnikami. "Wielokrotnie gościłem w Nowym Orleanie podczas święta jazzu" - mówi Donaldson. - "Duch tego miasta i wszechobecna muzyka są niesamowite. To pobudza kreatywną energię".

Roger Donaldson powierzył nakręcenie kilku najbardziej dynamicznych scen akcji Cheng, którego opisuje jako "fantastycznego i innowacyjnego artystę". Jedna z najtrudniejszych scen kaskaderskich - scena pościgu została zaaranżowana na ruchliwej autostradzie Central Business District (CBD) w Nowym Orleanie. W trakcie zdjęć kilku zaskoczonych kierowców, którzy zauważyli postać przebiegającą wzdłuż wiaduktów, krzyczało do siebie nawzajem lub do swoich pasażerów: "Hej, przecież to jest Nicolas Cage!"

"Nie miałem pojęcia, że będziemy kręcić scenę pościgu w takich warunkach!" - opowiada Cage. - "Wiedziałem tylko, że to dzień w zasadzie bez dialogów, więc nie musiałem się martwić o zapamiętywanie swoich kwestii. I nagle znalazłem się na autostradzie, po której pędzą samochody dosłownie metr od nas. Było trochę nerwowo, ale myślę, że dzięki temu udało nam się nakręcić kilka porywających sekwencji".

Dubler Cage'a, Thomas Dupont, który w tej scenie pod czujnym okiem sześciu kamer niemal otarł się o rozpędzoną ciężarówkę wspomina to jako "najbliższy kontakt z pędzącym samochodem, z którego wyszedł bez szwanku".

"Roger bardzo lubi scenę kaskaderską na autostradzie z francuskiego filmu "Nie mów nikomu", w której bohater biegnie w poprzek autostrady po której pędzą auta" - opowiada Ram Bergman. - "W tamtym filmie zostało to zmontowane cyfrowo, ale Roger chciał nakręcić tę scenę bez sztuczek. Więc Andy precyzyjnie rozplanował sekwencje z udziałem trzydziestu samochodów na różnych odcinkach autostrady. W jednej z nich postać Nicolasa wbiega na drogę ciężarówki, która gwałtownie skręca, żeby go ominąć".

"Widzowie lubią oglądać w kinie to, czego nie chcieliby nigdy robić w swoim prawdziwym życiu" - mówi Donaldson. - "Przechodzenie przez autostradę na pewno kwalifikuje się do tej kategorii. Nigdy nie widziałem, żeby kaskader poruszał się z taką szybkością i nigdy nie czułem takiej ulgi, jak wtedy, gdy ciężarówce nie udało się go dopaść".

Reakcją Bergmana na tę scenę był okrzyk: "O $&*#!". "Myślałem, że już po Tomie" - relacjonuje Bergman. - "Ciężarówka skręciła gwałtownie o 180 stopni, ale dojechała dalej, niż było to planowane, prawie wciągając go pod koła. Dzięki bogu, że nic się nie stało. Na ekranie będzie to wyglądało tak, jakby bohater otarł się o śmierć - bo tak też było".

Dowodem na to, że życie potrafi pisać najdziwniejsze scenariusze może być historia, która przydarzyła się filmowcom przy okazji kręcenia tej sceny. Otóż w noc poprzedzającą zdjęcia skradziony został jeden z samochodów, które miały zagrać w scenie. Transportowany przez policję przestępca wyskoczył z jadącego radiowozu i wbiegł do tunelu, w którym były zaparkowane samochody mające następnego dnia wziąć udział w scenie na autostradzie. Złodziej wskoczył do Forda z 1995 roku i próbował uciec pod gradem policyjnych kul. Po gorączkowym pościgu ulicami Nowego Orleanu policja ostatecznie zatrzymała przestępcę, a producentowi liniowemu Dave'owi Pomierowi, po wielu staraniach i zabiegach, udało się rano odzyskać skradzionego Forda. Samochód miał dziewiętnaście dziur po pociskach! Kuloodporne szyby, które zostały zamontowane w Fordzie tuż przed tymi wydarzeniami uratowały złodziejowi życie.

"Nigdy bym czegoś podobnego nie wymyślił" - mówi Pomier. - "To chyba najbardziej szalona rzecz, jaka przytrafiła mi się w trakcie produkcji filmu".

Prawdziwe życie wkroczyło do akcji raz jeszcze podczas zdjęć do "Boga zemsty", choć w całkowicie bezpieczny sposób. Miało to miejsce w drukarni i biurach dziennika Times-Picayune, gdzie kręcono scenę, w której Will przekrada się przez sortownię, czyli dział, w którym do gazety są dokładane wkładki reklamowe. To bardzo głośny i gorączkowy proces, który odbywa się w nocy, między godziną dwudziestą trzecią, a drugą nad ranem i bierze w nim udział dwustu pracowników. Jak wyjaśnia ten proces redaktor naczelny Times-Picayune, Dan Shea, cały czterdziestopięciotysięczny nakład gazety przemieszcza się bardzo szybko na przenośnikach taśmowych, które dochodzą do kilku ogromnych maszyn insertujących wkładki.

"Odtworzenie na planie filmowym całego procesu produkcyjnego gazety, od druku do sortowania, byłoby prawie niemożliwe, więc twórcy filmu skorzystali z możliwości nakręcenia tej sceny w prawdziwej drukarni, podczas pracy" - opowiada Dan Shea. - "Nie robiliśmy tego nigdy wcześniej, ale myślę, że wyszło dobrze i że nasza sortownia była doskonałym tłem dla tej sceny".

Donaldson był pod dużą presją, bo wiedział, że musi nakręcić tę scenę w ciągu trzech godzin, bo tyle czasu zajmował proces druku i dołączania insertów do gazety. Każda dodatkowa godzina pracy przenośnikow taśmowych kosztowałaby produkcję filmu pięć tysięcy dolarów. Pracownicy drukarni byli uprzedzeni o tym, że kręcony będzie tego dnia film i że za ich plecami będzie się skradał Nicholas Cage.

Zdjęcia były kręcone nie tylko w sortowni. Filmowcy wykorzystali na potrzeby filmu także pomieszczenia redakyjne, rampę do załadunku ciężarówek i drukarnię, w której było tak głośno, że Cage i ekipa musieli korzystać z zatyczek do uszu.

Gazeta Times-Picayune występuje w filmie pod zmienioną nazwą New Orleans Post, ale za to jej redaktor naczelny zagrał w nim rolę. Dan Shea wcielił się w postać ochroniarza, który goni Willa przez ciemny labirynt kładek i pomostów w budynku. "Znam wszystkie kładki jak własną kieszeń, więc pomyśleliśmy, że będzie bezpieczniej jeśli to ja zagram tę rolę" - śmieje się Shea. - "To było zabawne podczas pierwszych dwóch prób, ale przy dziewiątymi i dziesiątym dublu już niekoniecznie."

Inne ważne dla filmu lokalizacje to sala koncertowa Mahalia Jackson Hall, w której kręcona była scena z udziałem członków orkiestry Loyola University oraz stadion New Orleans Superdome, na którym Will spotyka się z Simonem. W scenie na stadionie wzięło udział ponad czterdzieści tysięcy statystów - uczestników dorocznego zlotu kierowców i wielbicieli monster trucków.

Zdjęcia na Superdome były kręcone w niemalże partyzancki sposób przy użyciu minimalnej ilości środków i z udziałem zaledwie kilku członków ekipy.

Guy Pearce opowiada: "Kręcenie na Superdome było ekscytujące i spontaniczne. Poruszaliśmy się wśród tłumów z małą cyfrową kamerą. Jedynym elementem, który mógł wskazywać na to, że kręciimy film były moje ciuchy. Wszyscy pozostali byli ubrani bardzo luźno i pewnie myśleli sobie "Co u licha robi facet w garniturze na zlocie fanów monster trucków?". Wielka przyjemność z pracy w filmie bierze się stąd, że tu cały czas przydarzają się takie rzeczy. Moja żona, która była ze mną na planie była zachwycona".

Pearce występuje w dwóch scenach razem z Cage'em i Jones - w scenie w restauracji i w kuluminacyjnej scenie w opuszczonym centrum handlowym, która była realizowana w ostatnim tygodniu zdjęciowym. Trójka aktorów wyraźnie czerpała przjemność z tej współpracy, czego świadectwem były ich częste dyskusje poza planem o kręconych właśnie sekwencjach.

"Początkowo czułem się niezbyt pewnie, bo dołączyłem do reszty dopiero po jakimś czasie - tak był ustawiony harmonogram zdjęć" - mówi Pearce, - "ale szybko się odnalazłem w temacie. Nicolas to wspaniały facet, otwarty na dyskusję. Podobnie jak January - bardzo szczera i zawsze gotowa by przedyskutować sporne kwestie".

"Guy to facet, który rozpracowuje każdą scenę do najdrobniejszego szczegółu,

a potem pyta jaki jest mój pomysł na nią" - mówi Nicolas Cage. - "Doceniam to. Niewielu aktorów ma w zwyczaju brać pod uwagę zdanie partnera z planu na temat swojego wyobrażenie o tym, jak dana scena powinna zostać zagrana".

O January Jones, swojej filmowej żonie, Cage mówi: "Ma w sobie wewnętrzne napięcie, które sprawia, że jest trochę nieprzewidywalna oraz specyficzny, dziecięcy urok. Jest bardzo dobrą aktorką, a praca z nią to świetna zabawa".

Cage, który zagrał w filmie nauczyciela mówi, że ma "ogromny szacunek dla ich pracy. Mój ojciec był nauczycielem i zagranie tej roli było wyrazem hołdu dla niego. Will uczy w szkole średniej, w której przeważają uczniowe pochodzenia afroamerykańskiego. W części scenariusza, która pokazuje Willa jako nauczyciela było wiele odniesień do klasyków, jak Szekspir, Shelley i Burke, a ja pomyślałem, że mój bohater powinien przedstawiać swoim uczniom również takich pisarzy, jak Langston Hughes. Chciałem, żeby Will był typem nauczyciela, który nadąża za współczesną kulturą i potrafi ją włączyć do programu nauczania".

Codzienny kontakt z uczniami, z których wielu jest na bakier z prawem nie przygotowuje Willa na to wszystko, co wydarzy się w jego życiu za sprawą Simona. Cage bardzo się starał, aby jego bohater był zwykłaym człowiekiem, a nie komiksowym bohaterem. Na planie często pytał Rogera "A może powinienem zakładać okulary w ten sposób?", albo "Czy nie sądzisz, że powinienem tę kwestię wygłosić z większym ładunkiem niepewności w głosie?".

January Jones mówi: "Moim zdaniem siłą tego filmu jest to, że nie jest typowym thrillerem, w którym superbohaterowie biegają po ulicach. Są w nim normalni ludzie złapani w sidła niezwykłej historii".

Finał tej historii rozgrywa się w New Orleans Center, opuszczonym centrum handlowym usytuowanym w bliskiej okolicy Superdome. Ten wielki, trzykondygnacyjny budynek jest pełen papierów, starych gratów, poprzewracanych automatów z coca-colą i kalendarzy z 2005 roku, które są niesamowitym świadectwem spustoszeń, jakie pozostawił po sobie huragan Katrina.

"Dziwnie się czułem zwiedzając ten budynek po raz pierwszy" - mówi scenograf Dennis Washington. - "Wyobrażałem sobie, jak pracownicy tego centrum w wielkim pośpiechu pakują towary, by zdążyć przed huraganem. Czuło się tę atmosferę".

W ciągu czterech dni nakręcono kaskaderskie sceny na wszystkich trzech poziomach budynku, wykorzystując też windy, ruchome schody i malownicze, wielopiętrowe atrium.

"To miejsce jest absolutnie wyjątkowe - ogromne przestrzenie, niezliczona ilość pomieszczeń" - mówi Roger Donaldson. - "Dawało nam to dużą swobodę twórczą. Chyba nigdy wcześniej nie robiłem zdjęc w podobnej lokalizacji".

Projektantka kostiumów Caroline Eselin wspomina: "Znam New Orleans Center z dzieciństwa. Mieszkałam z rodzicami w Mississippi i często przyjeżdżaliśmy tu na zakupy. Do dziś pamiętam, gdzie mieściły się niektóre sklepy. To było wielkie i wspaniałe centrum handlowe; to smutne, że teraz wygląda właśnie tak".

Kondycja New Orleans Center jest najlepszym dowodem na to, że miasto, które już stanęło na nogi ma jeszcze długą drogę do przebycia, by odzyskać dawną świetność. Donaldson starał się w subtelny sposób zasygnalizować to w swoim filmie. "Nowy Orlean był doskonałym miejscem dla naszej produkcji. To fantastyczne miasto, ale nie wszystkie zrujnowane przez huragan miejsca udało się odbudować. Przed nimi jeszcze długa droga".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bóg zemsty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy