Reklama

"Bóg jest wielki, a ja malutka": AUDREY TAUTOU

Jak się pani znalazła na planie tego filmu?

Wszystko stało się błyskawicznie, nie miałam nawet czasu zadawać sobie pytań. Przeczytałam scenariusz i zachwycił mnie. Jest błyskotliwy i inteligentny. Uwielbiam tego typu komizm sytuacyjny i słowny. Każde zdanie czemuś służy. Później obejrzałam MARIAGE D'AMOUR i COMMENT FONT LES GENS. W obydwu filmach podobała mi się spontaniczność i naturalność aktorów. Jak gdyby Pascale zostawiła im dużą swobodę.

Czy to jest jej sposób pojmowania reżyserii?

Sposób pracy Pascale polega na tym, że trzyma się jakby na uboczu. Scenariusz jest podstawą do pracy, ale nic nie jest ostateczne. Przed przystąpieniem do zdjęć urządza próby i improwizacje. Pascale dopisała to, co my wnieśliśmy. Postacie konstruują się w parach. Ale w ostateczym rozrachunku dialogi niewiele się różnią od pierwotnych. Chyba chodzi o to, żeby się wyzwolić z nich po to, żeby je sobie lepiej przyswoić. Pracując z Pascale dysponujesz całkowitą swobodą, lecz bez popadania w improwizację.

Reklama

Co panią urzekło w tej historii?

Bardzo mi się spodobała postać przeze mnie grana i ta historia miłosna, ta opozycja między François i Michele. Myślę, że oni naprawdę się kochają, ale każde z nich dźwiga zupełnie inny bagaż, inną przeszłość. U François to wspomnienie tego, co przeszedł jego ojciec. François ma tożsamość, ale bardzo chciałby się od niej uwolnić. U Michele natomiast to niepamięć, zapomnienie. Nie wie nic o swojej przeszłości. Gdy zaczyna mówi o swoim ojcu, każą jej o tym nie myśleć. Próbuje się odnaleźć, zbudować. Poszukuje swej tożsamości.

To poszukiwanie koncentruje się przede wszystkim wokół relgii.

To nie jest poszukiwanie religii, lecz rodziny i tożsamości. Judaizm to coś więcej niż religia. Dlatego koncentruje się przede wszystkim na nim. Poszukiwania Michele są trudne, jej związki z rodziną i z François są dość neurotyczne, ale są przedstwione w sposób niezykle zabawny. To mi się bardzo podoba.

Michele usiłuje zbudować swoją tożsamość także za pomocą ciuchów.

Chciałam, żeby jej fryzura i strój nie były akurat w modzie, żeby ich niemodny aspekt sprawiał, że stoją poza modą. Ponieważ Michele ma niebanalny styl mówienia, chciałam, żeby jej styl ubierania był taki sam. To rodzaj ikony. To była współpraca między mną, Pascale i specjalistką od kostiumów. To pozwala połączyć jej chęć przynależenia do kościoła katolickiego lub buddyjskiego: sięga także po folklor. Jak gdyby zewnętrzność miała jej dać wnętrze. Później jej strój ewoluuje, pozbywa się swych indyjskich spodni i zarzuca cały ten rytuał dotyczący stroju.

Jak wyglądało spotkanie z Edouardem Baerem?

Było wspaniale. Wspaniale mieć tyle rzeczy do zagrania, następujących po sobie scen, które dają tyle wolności... Doskonale nam się współpracowało, Edouard mówił kwestię zawsze w idealnym momencie. Ja jestem wolniejsza, ale to akurat zgadzało się z naszymi postaciami.

Czy robi pani dużo różnych ujęć?

W pełni ufałam reżyserowi, więc miałam odwagę wprowadzać nowe elementy. Nie zawsze tak robię. To było bardzo intensywne, ciężkie i wyczerpujące. Przy Pascale nie można być leniwym. Wyciąga z nas jak najwięcej. Następujące po sobie plany wymagają 200% normy. Wymaga to dużo energii. Z drugiej strony to wspaniała sprawa.

Jakie ma pani wspomnienia związane z kręceniem filmu?

Jest kilka scen, które bym mogła odgrywać bez końca, dla czystej przyjemności, bo były śmieszne, bo mi dawały dużo radości, rodzaj osmozy. Scenę z pierwszym pacjentem i z Julie mogłabym zagrać 35 000 razy. Podobnie ze sceną, gdzie moja matka rozmawia przez telefon z François, a ja nie chcę z nim mówić.

Czy postać Michele jest pani bliska?

Tak, myślę, że jest we mnie coś z Michele. Powiedziałabym nawet, że to postać, która mnie bardzo przypomina. Myślę, że Pascale ma niezwykle trafną wizję życia i ludzi. Moja łagodność i nieśmiałość przejawia się wobec ludzi, których nie znam. W ten sposób wyrażam nieśmiałość. Lecz w okolicznościach intymnych jest zupełnie inaczej. Mam twardość, której wcześniej nie umiałam wyrazić w kinie

A tytuł filmu?

Jest genialny. To wołanie o dorosłość. Michele chce dorosnąć dzięku Bogu.

Filmografia:

2001 - L'AUBERGE ESPAGNOLE, reż. Cédric Klapisch

BÓG JEST WIELKI A JA MALUTKA, reż. Pascale Bailly

AMELIA, reż. Jean-Pierre Jeunet

2000 - LE LIBERTIN, reż. Gabriel Aghion

LE BATTEMENT D'AILE DU PAPILLON, reż. Laurent Firode

1999 - VÉNUS BEAUTÉ, reż. Tonie Marshall

VOYOUS VOYELLES, reż. Serge Meynard

ÉPOUSE-MOI, reż. Harriet Marin

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bóg jest wielki, a ja malutka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy