"Bobry": PRASA O FILMIE
Rzeszów.gazeta.pl
"Bobry", czyli polska komedia nie umarła.
Magdalena Mach
Śmierć jeździ czarnym karawanem, zabiera dusze umarłych, ale żeby wypełnić limit, potrafi sobie też zwłoki "zorganizować". Marcin jest kandydatem na samobójcę, dopóki nie zacznie wierzyć, że jego dawna punkowa kapela może jeszcze odnieść sukces. No i robi się wesoło...(...)
Hubert Gotkowski i Marcin Kabaj, rzeszowska nadzieja na to, że inteligentna polska komedia jeszcze nie zginęła, w sobotę po raz pierwszy w Rzeszowie pokazali w WDK-u swoje najnowsze wspólne dzieło - "Bobry", film długometrażowy i niskobudżetowy. Jego siłą jest świeży pomysł i absurdalny dowcip. Okazuje się, że można w Polsce napisać zabawną fabułę bez idiotycznych, wulgarnych gagów w stylu "Kac Wawa", mimo, że akcja dzieje się m.in. w miejskim szalecie.
Świetnie nakreślone są główne postacie. Bohaterem jest Marcin, kiedyś lider punkowej kapeli "Bobry", grany przez Wojciecha Solarza ("80 milionów"). Po powrocie z Irlandii, bez pieniędzy i perspektyw, postanawia się zabić, ale przypadkiem odzyskuje swoją starą gitarę, a wraz z nią - cel w życiu, teraz chce wskrzesić "Bobry"... Niestety, jego zgon zdążył już wciągnąć w statystyki Kosiarz, wcielenie samej śmierci. Okazuje się, że na ziemi kręci się sporo takich jak on - śmierci, które przenoszą dusze w zaświaty, każda jest odpowiedzialna za inny rodzaj zgonu. Kosiarz "zabiera" samobójców. Swojej pracy szczerze nienawidzi i chce jak najszybciej wykonać swój limit, żeby opuścić ziemski padół. Na czarnym rynku radzi sobie świetnie, bo to niezły kombinator, handluje informacjami o zwłokach, a i sam jest w stanie posunąć się do morderstwa. W tej roli - Robert Jarociński, który kradnie cały show. Jest rewelacyjnie dekadencki w swoim długim czarnym płaszczu, z nieodłączną piersiówką i nonszalancko zapalanym papierosem. No i ten jego ogromny, stary, amerykański karawan, z walającymi się pustymi puszkami po piwie i starymi kasetami magnetofonowymi...
Marcin odnajduje kolegów z dawnej kapeli: Smroda (zabawny Sebastian Stankiewicz) i Klocka (Marcin Kabaj, klasa sama w sobie - kto widział poprzednie filmy Gotkowskiego, ten wie o co chodzi).
Smród z pasją prowadzi miejski szalet, jego specjalnością jest wymyślanie atrakcyjnych promocji, a Klocek po kilku życiowych zakrętach uznaje, że najlepiej mu będzie w szpitalu psychiatrycznym. Udaje chorego psychicznie i dorabia, handlując psychotropami.
Chłopaki zajmują się organizowaniem koncertu, ale po piętach depcze im zdeterminowany Kosiarz, który chce dopaść Marcina, bo jest ostatnim samobójcą na jego ziemskiej liście.
Choć to w gruncie rzeczy całkiem zabawna, a na pewno mocno pokręcona czarna komedia, to ma też przesłanie, mówiące o poszukiwaniu celu w życiu i o wolności, jaką daje niezależność. No i...: Punk's Not Dead!
Taką właśnie niezależność mieli też producenci i scenarzyści tego filmu - Gotkowski i Kabaj, który zainwestowali w ten obraz własne pieniądze. Najdroższym rekwizytem w tej produkcji okazał się "maluch". - Napisałem na Facebooku: "Może ktoś ma do sprzedania malucha?". Odpowiedział kolega: "Mam 10". Pomyślałem, że żartuje, ale po tygodniu napisał: "Mam już tylko pięć". Pojechałem i w ogródku przed domem zobaczyłem siedem "maluchów". Kupiłem jednego za 500 zł - opowiada Gotkowski. "Maluch" nie dotrwał końca zdjęć w całości. Ekipa sprzedała go potem na złom za 200 zł...
- Każdy może zrobić taki film, jak ma się trochę kumpli i nie za dużo kasy - żartowali odtwórcy głównych ról w filmie, którzy po projekcji spotkali się z widzami. Aktorzy: Wojciech Solarz, Robert Jarosiński i Sebastian Stankiewicz, przyznali, że do udziału w filmie nie trzeba ich było wcale namawiać. - Staliśmy się od razu fanami tego scenariusza - mówił Jarociński. - Gdyby Hubert skończył reżyserię, to siedziałby teraz w warszawskiej knajpie i opowiadał, że ma świetny projekt i zrobiłby film, gdyby miał 4 mln zł - żartował aktor. Na całe szczęście Gotkowski jest z wykształcenia informatykiem. - To jeden z najlepiej skonstruowanych scenariuszy, jaki czytałem - przyznał Wojciech Solarz."
Magdalena Mach
Stopklatka.pl,
GDYNIA 2013: Punk nie umarł
Karolina Stankiewicz
Pełnometrażowy film Huberta Gotkowskiego "Bobry" to szalona opowieść o poszukiwaniu swojej drogi w życiu, przyjaźni i śmierci. Wszystko w rytmie punk rocka.
Tytułowe Bobry to nazwa punkowego zespołu, który tworzyli w czasach młodości Marcin (Wojciech Solarz), Klocek (Marcin Kabaj) i Smród (Sebastian Stankiewicz). Po latach spędzonych w Irlandii Marcin wraca do Polski po to, by popełnić samobójstwo. Nieoczekiwane spotkanie z mężczyzną, chcącym sprzedać mu starą gitarę, na której Marcin przed laty grał w Bobrach, sprawi, że myśli samobójcze zejdą na drugi plan. Na pierwszym pojawi się pomysł reaktywacji zespołu. Jest tylko jeden, dość poważny problem - na duszę Marcina czyha Kosiarz (Robert Jarociński), anioł śmierci odpowiedzialny za odprowadzanie samobójców w zaświaty. Marcin ma być ostatnim jego celem - gdy go zabierze, będzie mógł spokojnie opuścić ziemię i znienawidzoną pracę.
Pokręcony scenariusz obfituje w różnego rodzaju absurdy. W zaświatach funkcjonuje czarny rynek, na którym można kupić sobie trupa i szybciej wyrobić określoną normę potrzebną do opuszczenia świata. Kosiarz, który świetnie się na tym rynku odnajduje, w długim skórzanym płaszczu i kowbojkach wygląda jak rasowy bandyta rodem z Dzikiego Zachodu. Tyle, że zamiast napadać na karawany, sam jednym jeździ (czarnym, zaprzężonym w konie mechaniczne). Smród z kolei porzucił punk rockowy styl na rzecz rozkręcenia rodzinnego biznesu, jakim jest prowadzenie miejskiego szaletu. Trzeba przyznać, że smykałkę do interesów ma - wymyślanie nowych toaletowych promocji to jego specjalność, a trudna klientela nie jest mu straszna. Tego typu smaczków jest tu cała masa.
Choć żarty padające z ekranu nie są wybredne, Gotkowskiego wyczucie ironii sprawia, że łykamy je bez mrugnięcia okiem (twórcy "Kac Wawy" mogliby się od niego nauczyć, jak kloaczny - dosłownie, z racji profesji Smroda - humor podać w przystępnej i rzeczywiście zabawnej formie). Filmowe przesłanie, jakim jest poszukiwanie sensu i odnajdywanie go w niezależnym stylu życia, świetnie pasuje do równie niezależnej formy filmu. Bo przecież ostatecznie dobro, czyli punk rock, zwycięża.
[Karolina Stankiewicz, Gdynia]