Reklama

"Bliżej": PRACUJĄC Z NICHOLSEM

Czwórka aktorów, którzy znaleźli się w zasadniczej obsadzie filmu miała niewątpliwą, rzadką przyjemność prowadzenia z reżyserem Mikiem Nicholsem czterotygodniowych prób, które odbywały się jeszcze przed rozpoczęciem zasadniczej części zdjęć. Dawało to obu stronom możliwość odkrycia prawdziwej natury postaci i pokazania ich w wielowymiarowym kontekście ich zachowań.

U Nicholsa takie próby są regułą przed każdym filmem. Wyglądają one całkiem inaczej niż klasyczne próby teatralne. Proces przygotowywania aktorów do filmu bierze pod uwagę fakt, iż kręcenie zdjęć odbywa się fragmentarycznie i nie jest zgodne z chronologią wydarzeń. „Stąd też proces prób ma doprowadzić do podjęcia wspólnej decyzji – jaką historię będziemy opowiadać na ekranie”, mówi reżyser. „Im bardziej historia filmowa odwołuje się do życia wewnętrznego, jest bardziej tajemnicza, tym bardziej konieczne jest odpowiedzenie sobie na pytanie: co zdarzy się dalej, do czego to wszystko prowadzi?”

Reklama

W przypadku „Bliżej” („Closer”) oznaczało to zastanowienie się i odpowiedzenie sobie na pytanie: co działo się w momentach, które nie są pokazane na ekranie, dajmy na to na przestrzeni jednego roku. Innym z powodów, dla których Nichols tak bardzo wnikliwie prowadzi próby, jest możliwość oswojenia aktorów ze sobą nawzajem, w taki sposób, że „mogą zbadać i prześledzić, jak mogłaby wyglądać ekranowa relacja dwojga takich ludzi i jak czują się ze sobą. Im lepsi aktorzy – tak jak czwórka zatrudniona przy „Bliżej” („Closer”) – tym łatwiej im zrozumieć i oddać stopień złożoności relacji przedstawionych w filmie.”

Portman, która wcześniej miała okazję współpracować z Nicholsem przy produkcji „Mewy” Czechowa, twierdzi, że podejście reżysera do prowadzenia prób było inne niż w przypadku „Bliżej” („Closer”). „Na deskach scenicznych bardziej przypominało to typowy proces prowadzenia prób. Mike po prostu siadał na widowni i pozwalał, żeby akcja rozwijała się sama. W przypadku filmu, przyjął jednak podejście polegające na angażowaniu się w ten proces, udzielając sugestii i prowadząc rozmowy w konkretnym kierunku. Przypominało to uczestniczenie w ciekawych zajęciach językowych, analizowanie oryginalnej sztuki podczas prób i odnoszenie się do innych źródeł literackich”, wspomina aktorka.

Law, który, jak mówi, często dużo bardziej docenia proces odkrywania materiału scenariusza w toku prób niż samo kręcenie zdjęć, był od ogromnym wrażeniem prowadzonych pod okiem Nicholsa przygotowań. „Ten reżyser pracuje w bardzo charakterystyczny i sobie tylko właściwy sposób. Wspaniale jest być po prostu w jego towarzystwie, słuchać co ma do powiedzenia, jakie przywołuje historie, jakie znajduje w tym wszystkim odniesienia. To bardzo wnikliwe, ale jednocześnie subtelne podejście. Stopniowo, coraz bardziej nabiera się świadomości, że poprzez prowadzenie rozmowy, reżyser prowadzi cię, całkiem podświadomie w obranym przez siebie kierunku. Wytwarza się w ten sposób pewność, że to właśnie ty jesteś najbardziej odpowiednią osobą do wykonania tego zadania, stąd też nie masz powodu żeby kwestionować pewne rzeczy, czy też wątpić w siebie.”

Poczucie optymizmu, które niezmiennie towarzyszy Nicholsowi, miało także duży wpływ na aktorkę Julię Roberts. Ona sama określa go jako osobę: „Bardzo jasno komunikującą swoje zdanie i uwagi oraz niezwykle entuzjastycznie nastawioną do pracy. Do pracy potrafi zagrzewać jak nikt inny – to wręcz niewiarygodne . To wywołuje wiele emocji i pobudza do rozmów oraz kreatywnego myślenia. Mike jest bardzo sprytny jeśli chodzi o podejście do tak dramatycznego scenariusza wydarzeń, które mają w sobie przecież spory ładunek wrogości i wulgarności, a także wiele elementów dla przeciętnego człowieka wręcz odpychających. On po prostu, w sobie tylko znany sposób, w trakcie pracy nad tekstem poprzez rozmowy i tłumaczenie sprawia, że podchodzimy do tego tak, jakby każdy z nas coś takiego sam przeżył, powiedział, czy też doświadczył na własnej skórze.”

„Wiele czasu spędziliśmy na rozmowach o przewodnich zagadnieniach i przesłaniu tego filmu”, mówi Owen. „Dzieliliśmy się uwagami na temat tego, jak ludzie zachowują się pod presją, jak reagują kiedy są zakochani, a jak, kiedy ktoś ich skrzywdzi. W ten sposób pewne reakcje wsączają się do świadomości i powracają w momencie, kiedy zaczynamy kręcenie zdjęć.”

Podejście do prób prowadzonych przez Nicholsa zaowocowało w dużym stopniu w trakcie procesu produkcyjnego. Jak zauważa Owen: „Mike jest tak bardzo bystry i wnikliwy, że od razu ma się poczucie, że jeśli ma się do czynienia z takim reżyserem to wszystko pod jego przewodnictwem będzie na swoim miejscu. Po takim przygotowaniu, jakie nam wcześniej zaserwował, podczas kręcenia zdjęć stosunkowo niewiele jest powtórek. Z pewnością wpływa to na świeżość uczuć i podejścia aktorów, dużą żywotność i prawdziwość akcji. Kiedy kręci się jakąś scenę po raz kolejny, naturalnie, wiele rzeczy można poprawić i udoskonalić, ale w pewnym sensie odcina się także swoje pierwotne reakcje. Można w ten sposób zagubić prawdziwego ducha i nerw sceny. Mike jednak czuwa, żeby nie zatracić świeżości odczuć. Jednocześnie, my aktorzy odczuwamy pewną presję, kiedy mamy świadomość, że w każdej ze scen właściwie możemy sobie pozwolić jedynie na kilka powtórek. Wiąże się z tym spora porcja bardzo potrzebnej przy tego rodzaju pracy adrenaliny.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bliżej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy