"Blair Witch Project": O REALIZACJI
Głównym bohaterem „Blair Witch Project” jest strach. Troje młodych filmowców zostaje wciągniętych w prawdziwy koszmar, a ich kamera, która widzi jedynie to, co widzą oni, przekazuje nam ich przerażenie i wciąż pogarszającą się sytuację. Jest to ten rodzaj przerażenia, który wyzwala pierwotne odruchy: dezorientację, panikę, strach przed zaginięciem na zawsze, głód i lęk na myśl, że nie wyjdzie się z tego żywym. Wywołując specyficzną atmosferę, „Blair Witch Project” niepokoi widza inaczej niż tradycyjne horrory, a wykreowana przez pięciu znawców filmu i miłośników kosmosu z Orlando na Florydzie, znanych jako Haxan Films „Blair Witch Project”, jest unikalne również w inny sposób. Wspólnym wysiłkiem, twórcy filmu - Ed Sanchez, Dan Myrick i Gregg Hale, osiągnęli niespotykaną elastyczność spełniając różne role i dzieląc się pracą.
„Uwolniliśmy w sobie potencjał i cały czas wymienialiśmy się rolami” - mówi Myrick - „było to szczególnie ważne w tak eksperymentalnym filmowaniu. Najpierw Ed i ja napisaliśmy konspekt pomysłu, o którym marzyliśmy w szkole filmowej, potem Greg dołożył swój wkład. Podczas zdjęć ja chodziłem jak cień po lesie za aktorami, Ed robił notatki dotyczące rozwoju wydarzeń, potem codziennie wszyscy trzej oglądaliśmy materiały i robiliśmy plan na następny dzień. W końcu Ed i ja w większości zmontowaliśmy film.”
Żeby praca nad „Blair Witch Project” stała się niezwykłym doświadczeniem, jakiego jeszcze nie było, jej twórcy użyli szalenie nietypowej i bardzo ryzykownej techniki. Celem było uzyskanie wrażenia nadzwyczajnego realizmu poprzez naśladowanie niedoskonałości i chaosu kręcenia prawdziwego, wstrząsającego dokumentu.
Ponieważ bohaterowie mieli kręcić film, aktorzy zostali przeszkoleni w pracy z kamerą w dwudniowej „szkółce filmowej”, a potem pozostawieni sami sobie. Improwizowali od początku do końca, a film został nakręcony w czasie ośmiu dni. W rezultacie przypominało to bardziej szkołę przetrwania niż plan filmowy. Zresztą jeden z członków ekipy był swego czasu w Jednostkach Specjalnych Armii Amerykańskiej i jego doświadczenia miały wpływ na „ustawienie” aktorów.
Greg Hale zapożyczył technikę ze specjalnego programu szkolenia Armii, przez który sam przeszedł. „Miałem pomysł by osiągnąć podobne efekty z naszymi aktorami” - wspomina. „Normalnie, świadomość chroni cię przed krańcowym uczuciem strachu. Ale jeżeli doprowadzimy aktorów psychicznie i fizycznie do ostateczności, kiedy zaczną się dziać rzeczy naprawdę skrajne, dotrą oni do tych pokładów swojej psychiki, których normalnie by nie użyli. Zostaną odarci z tej „ochrony” będą reagować w sposób pierwotny.”
Podczas zdjęć aktorzy przeszli drogę z jednego z góry ustalonego punktu do drugiego, napotykając podstawionych aktorów (i niespodziewanych mieszkańców), z którymi odgrywali zaimprowizowane sceny. Reżyseria ograniczała się do podrzucania aktorom pisemnych notatek.
Przez pierwsze dwa dni, dopóki aktorzy pozostawali w mieście, ta metoda wydawała się łatwa. Jednak trudności zaczęły się kiedy wkroczyli na leśne tereny Seneca Creek State Park w Maryland. Tam mogli polegać tylko na systemie GPS, a zespół produkcyjny używał zarówno GPS, jak i po prostu ich śledził. Notatki, narzędzia i prowiant były dostarczane w koszykach znaczonych odblaskowymi chorągiewkami.
Chociaż aktorzy wiedzieli dużo wcześniej w jakim charakterze występują, nie zostali powiadomieni o szczegółach. Zamiast tego poruszając się po lesie naturalnie reagowali na bodźce w trakcie filmowania. Doskonały system GPS pozwalał zespołowi produkcyjnemu na kierowanie aktorami tak jak wymagała tego fabuła. Żeby zainscenizować nocne nękanie, realizatorzy byli zmuszeni do cichego i niewidocznego poruszania się po ciemnym lesie - czasem kręcąc z odległości mili lub więcej - przy użyciu reflektorów..
W miarę jak postępowała fabuła, scenariusz zmieniał się zyskując coraz więcej realizmu. Aktorzy byli zmuszeni do wchodzenia dalej w las, mając z dnia na dzień coraz mniej jedzenia. Zanim dotarli do domu, który „gra” w kulminacyjnej scenie filmu, byli wycieńczeni fizycznie i emocjonalnie. Ale ryzyko nietypowej metody opłaciło się; efekt paniki filmowany w inny sposób nie byłby tak spektakularny.