Reklama

"Bitwa o Irak": Bitwa o Irak. Miej zdanie

Kiedy Bitwa o Irak znajdzie się na ekranach kin, ponad 20 tysięcy polskich żołnierzy będzie uczestniczyć w misjach zagranicznych. Na czołówkach gazet znajdą się tylko w dwóch przypadkach: gdy zginą lub gdy w niejasnych okolicznościach zginą ci, których mieli bronić. Dlaczego są w Iraku? Dlaczego są w Afganistanie? Kto i z jakich powodów ich tam posłał? Na ten temat media milczą. To milczenie trzeba przerwać. Bitwa o Irak. Miej zdanie jest głosem milczących.

Czy chodzi o ropę? Prestiż? Demokrację? Amerykański interes narodowy? Powinniśmy mieć własne zdanie. To nasze zobowiązanie wobec tych, którzy z bitwy o Irak, Afganistan czy Czad już nie wrócą. To prawda, są ochotnikami, a ich żołd pochodzi z naszej kieszeni. Nie zmienia to jednak faktu, że w każdej chwili mogą stracić życie. Tam, gdzie płaci się najwyższą cenę, musimy mieć zdanie.

Reklama

Haditha

Amerykańskie siły wojskowe stacjonują w okolicach irackiej miejscowości Haditha w zachodnim Iraku od 2003 roku, kontrolując zaporę wodną będącą największą iracką budowlą hydroenergetyczną. Od początku wojny w Iraku partyzantka iracka i siły amerykańskie ścierały się w tym rejonie już wielokrotnie. W listopadzie 2005 roku w Haditdzie 24 Irakijczyków zostało zabitych przez amerykańskich marines. Wśród nich byli starcy, kobiety i dzieci, większość zginęła w swoich domach. Dyrektor lokalnego szpitala, do którego zwieziono ciała zabitych, ocenił, że zostali zabici strzałami z bliskiej odległości w głowę i klatkę piersiową. Co najmniej 15 z nich, a być może wszyscy, byli cywilami w żaden sposób niezaangażowanymi w działania wojenne. Masakra była prawdopodobnie zemstą za atak na konwój marines, w którym zginął kapral Miguel Terrazas. Zgodnie z początkową relacją marines, 15 cywili zostało zabitych wybuchem bomby, a ośmiu rebeliantów zginęło podczas wymiany ognia w czasie ataku na konwój. Pytania reporterów magazynu Time zmusiły amerykańskie władze wojskowe do otwarcia w marcu 2006 roku dochodzenia w tej sprawie, które miało dać odpowiedź na pytanie, czy wojska amerykańskie z premedytacją zaatakowały iracką ludność cywilną. W grudniu 2006 roku ośmiu marines zostało postawionych w stan oskarżenia w związku z incydentem. W maju 2007 roku rozpoczęły się przesłuchania. W ciągu kolejnych miesięcy wycofano zarzuty w stosunku do wszystkich oskarżonych.

Nangar Khel

Siedmiu polskich żołnierzy ostrzelało afgańską wioskę 16 sierpnia 2007 roku. Zginęło sześciu Afgańczyków, w tym kobiety i dzieci. Dwie kolejne osoby zginęły w wyniku odniesionych ran. Kilka godzin wcześniej polski patrol wjechał na minę około 30 kilometrów od bazy w Wazi-Kwa. Wybuch uszkodził dwa wozy, a unieruchomiona kolumna została ostrzelana z pobliskich wzgórz. Polacy odpowiedzieli ogniem i wezwali posiłki. Po kilku godzinach na miejsce dotarł pluton szturmowy komandosów z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Bielsku-Białej. Ruszyli w pościg za Afgańczykami. Ślady motoru doprowadziły ich do wioski Nangar Khel. Żołnierze twierdzili, że w wiosce ostrzelani zostali przez talibów, na co odpowiedzieli ogniem z karabinu maszynowego i strzałami z moździerza. Prokuratura wojskowa jest zdania, że w wiosce nie było talibów, a żołnierze otworzyli ogień do bezbronnych ludzi. Siedmiu żołnierzy, którzy brali udział w akcji, zostało aresztowanych na trzy miesiące. Sześciu postawiono zarzuty zabójstwa ludności cywilnej, jednemu atak na niebroniony obiekt cywilny. W styczniu 2008 roku rozpoczęły się przesłuchania dowódcy pierwszej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie, gen. Marka Tomaszyckiego.

Hummery

Jedenastu żołnierzy Polskiej Grupy Bojowej z bazy Wazi-Kwa w Afganistanie odmówiło wyjazdu na patrole ze względu na niewystarczające opancerzenie otrzymanych od Amerykanów wozów bojowych Hmmwv. Inicjatorami ujawnionego w czerwcu 2007 r. było dwóch podoficerów elitarnego 18. batalionu desantowo-szturmowego z Bielska Białej. Pojazdy Hmmwv wykorzystywane przez Polaków miały drugą klasę opancerzenia, zdaniem ich użytkowników dopiero klasa czwarta zapewnia względne bezpieczeństwo. Wszyscy żołnierze, którzy odmówili wyjazdu na patrole poprosili o wcześniejszy powrót do Polski. Jeden z nich, któremu kończył się wojskowy kontrakt, dostał negatywną opinię o przebiegu służby.

Bitwa o Algier

Nakręcony w 1966 roku przez Gillo Pontecorvo czarno-biały film oparty został na wydarzeniach z powstania antyfrancuskiego w latach 1954-1962. Rekonstrukcja zdarzeń obejmuje okres od listopada 1954 roku do grudnia 1960 roku. Osią zdarzeń jest narastający konflikt między obiema stronami i towarzyszące mu nasilające się akty przemocy, co prowadzi do zrzucenia francuskich spadochroniarzy, których celem jest eliminacja powstańczego Narodowego Frontu Wyzwolenia. Operacja udaje się, a całe dowództwo Frontu neutralizowane jest w serii zamachów i porwań. Film kończy się jednak sceną, w której rodowici Algierczycy protestują w demonstracjach przeciwko władzy francuskiej domagając się niepodległości, co sugeruje, że chociaż Francuzi wygrali bitwę, przegrali wojnę. W filmie pojawia się wiele scen obrazujących okrucieństwo, z jakim obie strony konfliktu traktują cywili - lincze, masowe egzekucje, przemoc, tortury, poniżanie, morderstwa.

Rewolucja algierska określana jest przez wielu mianem najbardziej krwawej rewolucji w historii. Chociaż siły rewolucyjne zostały pokonane przez armię francuską, przedłużająca się wojna doprowadziła do wycofania się Francuzów z Algierii.

Film wzbudził we Francji zrozumiałe polityczne kontrowersje i przez pięć lat objęty był zakazem wyświetlania. Sceny tortur zostały wycięte z wersji amerykańskiej i brytyjskiej, uznano bowiem, że podżegają do działań skierowanych przeciwko Francji. Wejście na ekrany Bitwy o Algier zbiegło się w czasie z okresem dekolonizacji i wojen narodowowyzwoleńczych. W późnych latach 60. Bitwa o Algier zyskała reputację filmu nawołującego do terroryzmu i innych form przemocy na tle politycznym.

My Lai

Znane również jako Masakra w Son My masowe morderstwo 347 do 504 nieuzbrojonych obywateli Republiki Wietnamu, głównie cywili, w większości kobiet i dzieci, dokonanej przez wojska amerykańskie w marcu 1968 roku, w czasie Wojny w Wietnamie.

Będący sprawcami masakry żołnierze znaleźli się w Wietnamie w grudniu 1967 roku. Do połowy marca pięciu członków kompanii zostało zabitych, a 23 rannych w wyniku wybuchu min i bomb-pułapek. Amerykański wywiad wojskowy poinformował, że w wiosce Song My schronił się 48. batalion Viet Congu. Amerykańscy żołnierze otrzymali rozkaz zniszczenia wrogów, spalenia domów, wybicia żywego inwentarza, zniszczenia zapasów żywności i zatrucia studni. W wiosce miało nie być cywili, którzy mieli udać się na lokalny targ.

W wiosce nie znaleziono partyzantów Viet Congu. Żołnierze zaczęli strzelać tam, gdzie wydawało im się, że mogą się ukrywać. Kiedy pod strzałami padli pierwsi cywile, amerykańscy żołnierze zaczęli zabijać wszystko, co się ruszało, ludzi i zwierzęta, starców, kobiety i dzieci, używając broni palnej, granatów i bagnetów. Kobiety z dziećmi w ramionach próbowały uciekać. Były bezlitośnie gwałcone i zabijane. Dziesiątki ludzi poddano masowej egzekucji ma pomocą karabinów maszynowych. W wiosce nie znaleziono broni ani dorosłych mężczyzn. Najmłodsza ofiara masakry miała zaledwie rok, najstarsza - 82 lata.

Wydarzenia w My Lai wyszły na jaw dzięki listowi wysłanemu przez jednego z żołnierzy służących w Kompanii Charlie, Rona Ridenhoura (który nie brał bezpośrednio udziału w masakrze), do prezydenta Richarda Nixona, Pentagonu, Departamentu Stanu i wielu członków Kongresu w marcu 1969, w rocznicę masakry. Opinia publiczna dowiedziała się o masakrze w listopadzie 1969 roku.

Jedyną osobą skazaną w procesie był porucznik William Calley, który ostatecznie spędził 4,5 roku w więzieniu wojskowym.

Informacja o wydarzeniach w My Lai wywołała ogromne oburzenie opinii światowej i spowodowało spadek poparcia dla Wojny w Wietnamie w społeczeństwie amerykańskim, sprowokowała ogólnonarodową dyskusję na temat zasadności utrzymywania wojsk amerykańskich w Wietnamie i pobudziła do działania ruchy antywojenne. Wojska amerykańskie wycofały się z Wietnamu w 1975 roku.

Abu Ghraib

W 2004 roku do opinii publicznej zaczęły docierać informacje o torturach, gwałtach, poniżaniu i zabójstwach, które miały mieć miejsce w irackim więzieniu Abu Ghraib, a których ofiarą padli przebywający tam więźniowie. Większości osadzonych nie udowodniono żadnych przestępstw, byli przetrzymywani jedynie jako podejrzani. Armia amerykańska prowadziła śledztwo w tej sprawie już w 2003 roku, jednak dopiero w 2004 roku zdjęcia, na których widnieje personel więzienia znęcający się nad więźniami, zostały pokazane w amerykańskiej telewizji w programie 60 Minutes II. Zgodnie z materiałem zdjęciowym, personel więzienia szczuł więźniów psami, obnażał więźniów publicznie, zmuszał ich do masturbacji i uprawiania ze sobą seksu oraz oglądania seksu uprawianego przez członków personelu. Żołnierze oddawali mocz na więźniów, skakali po ich nogach, bili ich po nogach metalowymi narzędziami, wylewali na nich kwas fosforowy, wpychali im pałki do odbytu, przywiązywali im liny do nóg lub penisów i ciągali po podłodze, wyciągali mokrych więźniów na zimno. Zgodnie z informacjami podanymi przez Seymoura Hersha, autora serii artykułów w magazynie The New Yorker ujawniających kulisy maltretowania więźniów, żołnierze gwałcili irackich chłopców i młode kobiety.

W reakcji na doniesienia amerykański departament obrony odsunął siedemnastu żołnierzy od służby, a siedmiu żołnierzy oskarżył o zaniedbanie obowiązków, znęcanie się nad więźniami, czynną napaść i pobicie. Ostatecznie dwunastu żołnierzy zostało skazanych na różnego rodzaju kary, zazwyczaj stosunkowo mało dotkliwe: kilka lat więzienia, grzywny, degradację. Nikt nie został skazany za morderstwo. Będąca naczelnikiem więzienia generał brygady Janis Karpinski wyparła się wiedzy o zdarzeniach mających miejsce w więzieniu, twierdząc, że przesłuchania prowadzone były przez firmy zewnętrzne i autoryzowane przez jej zwierzchników. Według Janis Karpinski, Donald Rumsfeld zezwolił na używanie w czasie przesłuchań takich technik jak pozbawianie więźniów snu, zmuszanie ich do wielogodzinnego stania w niezmienionej pozycji, puszczanie bardzo głośnej muzyki, zmuszanie do siedzenia w niewygodnej pozycji. Ani przedstawiciele Pentagonu, ani Armii Amerykańskiej, nie skomentowali informacji Janis Karpinski. Nieujawnione źródła informacji, z których korzystał Seymour Hersh, twierdziły, że nadużycia miały charakter systemowy i były częścią programu przesłuchań pod kryptonimem "Copper Green". Metody te zostały wypróbowane już w 2001 roku w Afganistanie i wówczas uznano je za skuteczne. Pentagon zaprzeczył tego rodzaju informacjom.

Reakcje irackiej opinii publicznej można określić jako umiarkowane. Plotki na temat nadużyć w więzieniach utrzymywanych przez siły amerykańskie krążyły od tak dawna, że nowe informacje nie były niczym nieoczekiwanym.

Za wolność waszą i naszą

Autorstwo nieoficjalnego motta narodowego Polski przypisuje się Joahimowi Lelewelowi; po raz pierwszy zawisło na sztandarze z manifestacji ku czci dekabrystów w Warszawie 25 stycznia 1831. W pełnej wersji miało powstać: W imię Boga za naszą i waszą wolność. Później pojawiało się wielokrotnie. W trakcie powstania listopadowego wypisywano je na sztandarach w języku polskim i rosyjskim, dwustronnie, ze znakiem czerwonego krzyża na białym tle. Oddział Bema używał go w węgierskiej Wiośnie Ludów. Nazwę tę nosiło także polskie odznaczenie wojskowe, nadawane uczestnikom walk (po stronie republikanów) w hiszpańskiej wojnie domowej (głównie Dąbrowszczakom), a także oddział ŻOB w trakcie Powstania w Warszawskim Getcie. Ostatnio użył go prezydent George W. Bush w związku z udziałem Polski w obaleniu reżimu Saddama Husseina.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bitwa o Irak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy