"Biały oleander": RECENZJE
„Biały Oleander” w żadnym razie nie jest „łatwym filmem”. To wzruszająca opowieść o młodzieńczej burzy emocjonalnej, o tym, co się dzieje, gdy nagle odebrane zostaje dzieciństwo i trzeba z marszu wkroczyć w dorosłość.
(Brent Simon / ENTERTAINMENT TODAY)
Od początku do końca znakomicie zagrany.
(Stephen Holden / NEW YORK TIMES)
Chociaż flirtuje z operowo-mydlanym patosem i przyczynia się do dalszej ekspansji
Oprah-cyzmu na świecie, to jednak celnie i bezlitośnie dotyka bolących miejsc.
(Stephen Hunter / WASHINGTON POST)
Uświetniony kilkoma rewelacyjnymi kreacjami aktorskimi i sprawną reżyserią Petera Kosminsky’ego, który sprytnie postanawia ignorować melodramatyczne ciągoty.
(Michael Rechtshaffen / HOLLYWOOD REPORTER)
Jak tytułowy kwiat, zagrana przez Pfeiffer Ingrid jest piękna i toksyczna. Wytwarza tyle jadu, że z pewnością pozostanie w pamięci, aż do chwili przyznawania Oscarów.
(Jon Popick / PLANET SICK_BOY)
Chociaż błyskotliwe role Robin Wright Penn i Renee Zellweger są prawdziwymi perełkami, to filmem tak naprawdę zawładnęła Alison Lohman.
(Shirley Sealy / FILM JOURNAL INTERNATIONAL)