"Biała i Strzała podbijają kosmos": MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA
"Czasem dobrze jest się schować"
W filmie "Biała i Strzała podbijają kosmos 3D" użycza Pani swojego głosu Białej. Co może Pani powiedzieć o tej postaci?
Małgorzata Kożuchowska: Biała to mały, śliczny piesek, który pracuje w cyrku i jest jego gwiazdą. Zachowuje się więc jak gwiazda i tak też jest traktowany. Ale, jak to w bajach bywa, dosyć szybko musi przejść niezłą szkołę życia - trafia na szkolenie, które przygotowuje psy i inne zwierzaki do wyprawy w kosmos. Tutaj tak naprawdę zaczyna się cała przygoda. Jest bardzo ciężki trening, ale i historia miłosna. Moja bohaterka przeżywa przemianę z rozpieszczonej kokietki w odważnego, gotowego na wszystko żołnierza. Gotowego na to, by wyruszyć w nieznane. To jest też historia jej przyjaźni ze Strzałą, psem podwórkowym. Na początku znajomość ta jest bardzo trudna; oba pieski dzieli pochodzenie i wynikające z tego różnice, ale przyjaźń zwycięża wszystko. Biała i Strzała zostają wspaniałymi przyjaciółkami, które zaczynają sobie pomagać i mogą, w związku z tym, przetrwać w każdej sytuacji. Trzeba też wspomnieć o szczurku Lenny'm, który im towarzyszy i który, dzięki swojemu niezwykłemu poczuciu humoru, rozładowuje napięcia między dziewczynami.
Jak wyglądają Pani przygotowania do roli?
- Wchodzę do studia i gram. Po prostu. Nie potrzebuję specjalnych przygotowań z uwagi na posiadane doświadczenie związane z dubbingiem. Użyczałam głosu wielu, bardzo różnym postaciom - od myszki po hipopotama. Trzeba tylko znaleźć sposób na swoją postać, poprzez głos uwiarygodnić ją. Im postać jest bardziej charakterystyczna, im bardziej wyrazista, tym jest to prostsze. Zdarzały się też produkcje, w których trzeba było postać nieco "podkręcić", co też jest zabawą.
Jak rozpoczęła się Pani przygoda z dubbingiem? Które role wspomina Pani szczególnie?
- Po raz pierwszy dubbingowałam film aktorski, jeden z moich ulubionych - "Kalifornia". Podkładałam głos pod Juliette Lewis. To była wspaniała praca, niezwykle trudna, bo taka też jest ta postać. Chętnie wróciłabym do dubbingu filmów aktorskich, ale w Polsce się go nie uprawia, czemu w sumie się nie dziwię. Sama wolę lektora lub napisy.
Jeżeli chodzi o kreskówki, to najciekawsza i najtrudniejsza była rola myszy w "Szeregowcu Dolocie". Moja bohaterka była Francuzką, więc trzeba było popracować nad właściwym akcentem. Największą sympatią samych widzów cieszy się natomiast moja Gloria z "Madagaskaru", to z pewnością dzięki niezwykłej popularności filmu. Dla dzieci moich sióstr przez jakiś czas byłam nawet ciocią Glorią, a nie ciocią Małgosią. (śmiech)
Wspominała Pani o historii miłosnej, która przydarza się Białej. Czy może Pani zdradzić więcej szczegółów?
- Zawsze musi być jakaś historia miłosna, za której bohaterów trzymamy kciuki. Tutaj jest ona dość zaskakująca i oryginalna, choć historia zna już takie przypadki, film i literatura również. Moja bohaterka wpada w oko bardzo wysoko postawionemu w hierarchii wojskowej psu, który prowadzi szkolenie. Wydaje się, że nic nie może go łączyć z delikatnym pieskiem takim jak Biała, a jednak. Rodzi się między nimi prawdziwe uczucie, które przypieczętuje długi, namiętny liz jęzorem.
Co takiego jest w dubbingu, że tak go Pani lubi?
- Nie zastanawiałam się nad tym szczególnie, ale myślę sobie, że najfajniejsze w tej pracy jest to, że można się schować. Pracuje się w bardzo kameralnej atmosferze, w studiu są zazwyczaj trzy osoby. To daje olbrzymi komfort, swobodę i poczucie bezpieczeństwa. Zawód aktora polega przede wszystkim na tym, że jest się cały czas wystawionym na pokaz, na ocenę. Przy dubbingu jest się schowanym w budce. Ktoś narysował postać, ktoś zagrał, teraz ty musisz ją tylko podkręcić, ulepszyć.
W jaki sposób zachęciłaby Pani dzieciaki i ich rodziców, aby wybrali się na ten film do kina?
- To jest bardzo uniwersalny film, który może sprawić dzieciom ogromną frajdę. Na ekranie bardzo dużo się dzieje, postaci są wyraziste, sympatyczne, chce się je mieć. Myślę, że maskotki z tego filmu zrobiłyby furorę, są naprawdę fajnie narysowane. Lubi się je i wierzy w ich historie. Film opowiada o takich uniwersalnych rzeczach, jak przyjaźń, o tym, że nawet z największych tarapatów można wyjść obronną ręką. Co cię nie zabije, to cię wzmocni - jest tak uniwersalne, że dorośli również nie będą się nudzić. Poza tym jest to film z dużą dawką humoru, co z pewnością nie jest bez znaczenia.