Reklama

"Bezsenność": PRODUKCJA

Zdjęcia do filmu były kręcone na terenach Kolumbii Brytyjskiej, zachodniej prowincji Kanady i na Alasce. Reżyser Christopher Nolan i operator Wally Pfister, już wcześniej pracowali razem przy realizacji Memento, dlatego wypracowali taki styl inscenizacji, który pogodzi precyzyjne przedstawienie bohaterów, jak i w pełni odda niezwykłość i niecodzienność miejsca akcji. Kamera jest zawsze przy głównym bohaterze, tuż przed nim, albo tuż za nim- wyjaśnia Pfister. - W ten sposób publiczność odkrywa nieznany i obcy krajobraz razem z bohaterem i tak jak on widz odczuwa, jak natrętne światło wdziera się do pokoju, gdzie Will rozpaczliwie próbuje zasnąć.

Reklama

Alaska słynie z fenomenu, nazywanego Midnight Sun, kiedy przez kilka miesięcy słońce w ogóle nie zachodzi. W pewnym sensie światło jest równorzędnym tematem filmu. Razem z Wallym chcieliśmy przenieść na ekran poczucie o wszechobecności naturalnego światła - mówi Nolan. - Światła, które wdziera się wszędzie. W ten sposób staje się symbolem czegoś nadprzyrodzonego. Jest jak przestroga przed niebezpieczeństwem, albo niezatarty wyrzut sumienia po popełnionej zbrodni.

Dla operatora filmowego taka sytuacja jest szczególnym wyzwaniem. Światło jest jednocześnie narzędziem pracy jak i tematem filmu. Światło i to jak ono wpływa na Willa Dormera i inne postacie jest integralną częścią samej historii, jest niemal jej równorzędnym bohaterem - mówi Pfister.

Światło jako jeden z tematów filmu to także problem dla scenografa. Zdecydowaliśmy, że wnętrza będą utrzymane w ciemnej tonacji - przede wszystkim dlatego, by stworzyć przeciwwagę dla intensywnego i mocnego światła dnia, ale również dlatego, że ciemne kolory lepiej „wyglądają” w kinie - ujawnia tajemnice pracy scenografa Nathan Crowley.

W zachodniej prowincji Kanady ekipa przebywała od połowy kwietnia do końca czerwca 2001. Dzięki bardzo dobrej współpracy reżysera i operatora oraz zdolności i zgraniu całej ekipy większość zdjęć nakręcono w ekspresowym tempie 53 dni. Kiedy kręciliśmy „Memento” udało się nam wypracować metodę, która pozwala na szybkie tempo pracy - mówi Pfister. - Wiem dokładnie, czego chce Chris, dzięki czemu on ma do mnie zaufanie.

Nolan, w przeciwieństwie do większości reżyserów, nie używa monitora - woli stać obok kamery i być jak najbliżej aktorów. Nie mógł więc na bieżąco kontrolować wszystkich ruchów kamery i musiał zdać się na Pfistera. Chcę być tuż przy kamerze i patrzeć bezpośrednio na aktorów, a nie w monitor, który w pewnym sensie fałszuje obraz - mówi reżyser. Nolan posługiwał się jedynie bardzo małym ręcznym monitorem, by od czasu do czasu razem z Pfisterem wybrać najlepszy kadr. To mi bardzo odpowiadało - czułem się wolny - kiedy chciałem mogłem być obok kamery, twarzą w twarz z aktorami i komentować, co właśnie zostało zrobione i o co chodzi w następnej scenie - mówi reżyser. - Al Pacino, Robin Williams i Hilary Swank to aktorzy, którzy wyrażają ogromnie dużo bardzo subtelnymi środkami - coś, z czego trudno zdać sobie sprawę, patrząc tylko w monitor. A przecież w ogromnym stopniu z tych właśnie elementów w montażowni „skleja się” potem cały film. Dlatego trzeba od początku patrzeć na całość i widzieć wszystko, co się filmuje.

Hilary Swank bardzo docenia to bezpośrednie podejście do pracy. Christopher wspaniale współpracuje z ekipą i aktorami - mówi aktorka. - Jest bardzo uważny i stale obecny duchem i ciałem. Wie, czego chce. Jednocześnie potrafi słuchać, co mówią inni. Nie jest typem faceta, który wie wszystko najlepiej i pewnie dlatego ma tak świetne porozumienie ze wszystkimi na planie. Christopher Nolan to reżyser wielkiej miary, a zarazem prawdziwy lider - ktoś, kto skutecznie potrafi pokierować dużą grupą ludzi - podkreśla Producent Broderick Johnson. - Jego niezwykła umiejętność pracy nawet w bardzo trudnych warunkach wyraźnie mobilizuje pozostałych. Do tego potrafi stworzyć koleżeńską atmosferę na planie w najlepszym sensie tego słowa. Aktorzy ufają mu, co w przypadku reżysera, który zrobił na razie jeden znany film, nie zdarza się często. Bardzo wielu na takie zaufanie musi pracować bardzo długo.

Scena, która otwiera film została nakręcona niedaleko miejscowości Valdez na Alasce. Ogromny hydroplan unosi się wysoko nad słynnym w tej okolicy lodowcem Columbia Glacier. Na pokładzie detektyw Will Dormer przegląda akta sprawy, a jego partner, Hap Eckhart, wpatruje się, jak z oddali wyłania się niezwykłe wybrzeże i wspaniała dolina. Wreszcie hydroplan ląduje i cumuje przy nabrzeżu, rozwiewając szary dym, wiszący jak zasłona między górami. Chcieliśmy zacząć film od jak najbardziej niezwykłego krajobrazu. Na tyle niezwykłego, by budził ciekawość, ale i duży niepokój, nawet może trochę odstraszał swoja niecodziennością - wyjaśnia Nolan. - Ale chcieliśmy również uniknąć prezentowania małego miasta na Alasce wyłącznie jako jakiegoś osobliwego miejsca. Staraliśmy się uniknąć banalnej egzotyki.

Filmowcy odwiedzili wiele różnych miejsc na Alasce i Kolumbii Brytyjskiej, zachodniej prowincji Kanady i wybrali Squamish, małe miasto położone o 40 minut od Vancouver. W filmie Squamish nazywa się Nightmute. Tam ma miejsce główne śledztwo. W Squamish filmowcy wykorzystali nie tylko ulice, ale także komisariat policji, domek myśliwski, gdzie Will i Hap mieszkają podczas śledztwa, liceum, gdzie Dormer po raz pierwszy przesłuchuje Randy Stetza, którego gra Jonathan Jackson. Scena przesłuchania była kręcona przez dwa dni. Młody aktor mógł na własne oczy poznać Ala Pacino i jego sposoby pracy nad rolą. Odgrywaliśmy tą scenę chyba 40 razy - opowiada Jackson. - Za każdym razem Al robił coś innego: - zmieniał gestykulację, tekst, a pod koniec dnia nawet zaczął śpiewać. Jest niezwykły. Scenę pogrzebu ofiary morderstwa nakręcono w miejscu nazywanym ”The Spit” niedaleko od Squamish. To jedno z najbardziej popularnych miejsc uprawiana windsurfingu w zachodniej Kanadzie. Zatokę otacza wodospad i potężna, pionowa skała, nazywana przez miejscowych ”The Chief”. Krajobraz wokół był niezwykły, idealny do sceny, którą chciano nakręcić. Niestety nigdzie nie było cmentarza. Postanowiono go zbudować.

Unkumuit, miejscowość, w której mieszka Walter Finch, „zagrał” Port Albertini. Tam rozgrywa się najbardziej dramatyczna scena filmu, w której Dormer ściga Fincha biegnąc po kłodach szybko płynących po rzece. Przygotowywanie planu do sceny pościgu było bardzo trudne - opowiada scenograf, Nathan Crowley. - Musieliśmy wymyślić coś, co będzie przekonujące i wiarygodne, ale jednocześnie bezpieczne. Zaangażowaliśmy miejscowych stolarzy, którzy zbudowali coś w rodzaju poruszającej się zapory, którą umieściliśmy na specjalnej pochylni. Zgromadziliśmy dosłownie tysiące kłód i drewnianych belek, by osiągnąć należyty efekt. To nie jest moje typowe zajęcie - jeden facet goni za drugim na tak [chwiejnym] podłożu - mówi Robbin Williams - To była bardzo niebezpieczna scena, nawet dla kaskaderów. Niekończący się potok ciężkich bali, które mogą człowieka zabić, a ty nie możesz uciec z lodowatej wody.

Kręcenie filmu w bardzo odległych i dzikich terenach było również dużym wyzwaniem. Zdjęcia na skalistych plażach, gdzie detektywi śledzą podejrzanego o morderstwo okazały się bardzo trudne. Teren jest bardzo stromy, pełen ostro zakończonych skał i ogromnych kamieni. Tego miejsca szukaliśmy najdłużej - mówi Crowley. Nigdzie nie można było znaleźć gigantycznych skał tuż nad morzem. Ale wreszcie udało się. To wspaniałe i niezwykłe miejsce, tyle że bardzo trudno tu coś nakręcić. W ogóle trudno tu wejść. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach by się tu nie pchał.

Trudny i niedostępny teren wymagał niekonwencjonalnych działań. Całą ekipę łącznie z samochodami „zakwaterowano” na ogromnych barkach, które po zdjęciach musiały być odholowywane w odpowiednie miejsce. Mimo trudnego i niebezpiecznego miejsca nakręcono wszystkie sceny bez żadnego wypadku, nie licząc kilku otarć na kolanach i bólu w mięśniach.

Jednak największym wyzwaniem było nakręcenie kilku scen z ostatniej sekwencji filmu, które rozgrywają się domu Waltera Fincha nad jeziorem. Sceny zostały zainscenizowane na zamarzniętym jeziorze w górskiej dolinie Bear Glacier, położonej niedaleko Stewart, małej wioski tuż przy północno-zachodniej granicy Alaski. Kiedy przyjechaliśmy tu w kwietniu wszystko było całkowicie zamarznięte - opowiada Crowley. - Nie można było nawet zobaczyć brzegu jeziora, a śniegu było po pas. Musieliśmy wykopać głębokie dziury na całym terenie, by dotrzeć do stałego gruntu. Wtedy przywieźliśmy sprzęt do odśnieżania i czekaliśmy, aż lód na jeziorze stopnieje, by móc postawić łódź.

Dom Fincha został zbudowany na specjalnych palach. Poważnym problemem był lodowiec, z którego co jakiś czas odrywały się ogromne bloki lodu, które wpadając do wody tworzyły ogromną falę na jeziorze, która zalewała plan. W końcu zbudowano specjalne zapory, by zatrzymać odpadanie lodu od lodowca.

Ekipa stanęła również przed innymi poważnymi problemami. Największym okazało się znalezienie zakwaterowania dla 160 osób ekipy i aktorów w mieście liczącym jedynie 500 osób. Mieszkańcy byli bardzo uczynni i chcieli pomóc filmowcom w rozwiązaniu problemu. Jednak nie udało się znaleźć miejsca dla wszystkich. Główni aktorzy, charakteryzatorzy i kostiumolodzy zamieszkali na trzech jachtach zacumowanych niedaleko miasta.

Zdjęcia kręcono w bardzo niebezpiecznym miejscu, znanym z częstych lawin. W drugim dniu zdjęć przy ciepłej i słonecznej pogodzie usłyszano złowieszcze dudnienie dochodzące z gór. Dudnienie w oka mgnieniu zamieniło się w ogłuszający łoskot i wszyscy zobaczyli zejście potężnej lawiny, która zatrzymała się tuż obok miejsca, gdzie stały wszystkie pojazdy ekipy i helikopter. Kilka dni później zeszła kolejna lawina, grożąc, że zmiecie dekorację, ale potężny tuman śniegu, na szczęście, zatrzymał się w odpowiednim miejscu nie robiąc szkody.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bezsenność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy