"Aviator": O EFEKTACH SPECJALNYCH
Martin Scorsese jest reżyserem, który rzadko pracuje z efektami specjalnymi, jednak przy filmie AVIATOR zdecydował się na to. By odtworzyć pełen splendoru wygląd złotych lat Hollywood i ekscytację związaną z eksperymentalnym lotnictwem, niezwykle pomysłowo połączył techniki komputerowe z technikami klasycznymi. W pewnym sensie cały film jest efektem specjalnym, bo każda scena po nakręceniu była cyfrowo poprawiana tak, by odtworzyć styl hollywoodzkich filmów z lat 20., 30., i 40.
Scorsese chciał, by film stwarzał wrażenie ręcznej roboty, która nie ma nic wspólnego z obrazami komputerowymi. Jednocześnie chciał, by film operował jak najbardziej współczesną wrażliwością. Dlatego wymagał od ekipy od efektów czegoś niezwyczajnego – poprosił ich by przefiltrowali „starą szkołę” robienia filmów przez technologię współczesną.
Wyjaśnia producent efektów specjalnych Ron Ames: „Martin kocha historię kina. Oczywiście nie jest technikiem, tylko opowiadaczem historii i skupia się głównie na postaciach i grze aktorów. Fascynował się jednak pasją Howarda Hughesa do technologii i chciał, by duch tej pasji był częścią filmu. Zawierzył nam, że stworzymy wierną historyczna rzeczywistość używając sposobów z każdej epoki kina – od staromodnych po cyfrowe.”
Podczas wczesnych spotkań z Amesem i kierownikiem ekipy od efektów specjalnych Robem Legato, Scorsese tłumaczył, że chciałby, aby wizualny styl filmu AVIATOR oddawał sposoby kręcenia filmów w czasach współczesnych Howardowi Hughesowi. Zależało mu przy tym również na współczesnej estetyce. „Marty zawsze adorował klasyczne filmy. Zachęcał nas do poszukiwań filmów z ery Hughesa i sprawdzania, jakie techniki sprawiały, że były tak wyjątkowe” wyjaśnia Rob Legato.
Pierwszym wyzwaniem Legato było odtworzenie eksperymentalnych samolotów, które odgrywały w życiu Hughesa kluczową rolę. Był to m.in. H-1 Racer, na którym pobił rekord; eksperymentalny szpiegowski XF-11 i ogromny drewniany hydroplan zwany Herkulesem. Dziś niestety te samoloty albo nie istnieją, albo nie latają. Scorsese i Legato zadecydowali, że zamiast cyfrowo odtwarzać samoloty, posłużą się inną techniką efektów specjalnych: miniaturami z dużą ilością detali oraz modelami.
Używając oryginalnych planów Hughesa do każdego z samolotów, Legato i jego ludzie zbudowali wiele modeli. Od zmyślnych „wiszących miniatur” po kontrolowane radiowo repliki w skali 1:4 z prawdziwymi silnikami. Były idealne.
„Modele pozwoliły filmować w sposób, który najbardziej realistycznie naśladował filmowanie prawdziwych samolotów. A tych zdobyć przecież nie mogliśmy. Byliśmy w stanie użyć tych samych świateł, tej samej ekspozycji, takich samych ustawień kamery” wyjaśnia Legato. „Użycie zdalnie sterowanej kamery pozwoliło na kręcenie w naszych miniaturach zdjęć z lotu. Tak więc widzowie mają na ekranie prawdziwe niebo i refleksy słońca na kadłubie samolotu.”
Jedną z najbardziej niesamowitych scen z użyciem miniatur jest scena wstrząsającej katastrofy samolotu Hughesa XF-11 w pobliżu Beverly Hills. Przy użyciu miniatur i modelu samolotu w pełnej skali ekipa od efektów specjalnych umożliwiła nakręcenie tego spektakularnego wypadku bez narażania obsady. „Kombinacja wielu technik jakie użyliśmy sprawiła, że ta scena stała się bardzo wiarygodna” mówi Legato. „Odnosisz wrażenie, że patrzysz na prawdziwy samolot, który spada na prawdziwy dom, tak jak to miało miejsce.” Aby dodać realizmu i dramatyzmu do sceny, zbudowano też domy, które spalono w ciągu trzech dni zdjęciowych. Aby uzyskać efekt prawdziwego pożaru wywołanego eksplozją zbiorników paliwa, użyto ponad 2 kilometrów rur, by na plan dostarczyć benzynę.
W innych scenach tradycyjne miniatury łączono ze skomplikowanym cyfrowym tłem. Ta technika była szczególnie użyteczna przy odtworzeniu dziewiczego (i jedynego) lotu Herkulesa. Herkules był zbudowany jako model i sfilmowany na tle pięknego, błękitnego nieba. Jednak falująca poniżej woda i ówczesne Long Beach były już wygenerowane komputerowo.
Przy budowie samolotów w skali 1:4 sterowanych radiem (włącznie z repliką nieszczęsnego XF-11) Legato z ekipą współpracował z ludźmi, którzy budują samoloty bezzałogowe dla rządu. „Byli bardzo podekscytowani naszą propozycją, bo po prostu chcieli zobaczyć jak te samoloty będą znów latały. Oczywiście te sterowane radiowo nie mogły polecieć bardzo wysoko, więc musieliśmy coś wymyślić” wyjaśnia Legato. „Dlatego użyliśmy lotniska na wzgórzu w Catalina. Jest ono na tyle wysoko, że mogliśmy sfilmować FX-11 latający 600 metrów nad ziemią.”
Grupa od efektów specjalnych miała dużo zabawy generując komputerowo film Howarda Hughesa „Aniołowie piekieł”. „Zważywszy na to, że film powstawał w 1927 roku, wyprzedzał swoje czasy o dekadę” mówi Graham King. „Marty chciał, by było to odczuwalne. Spędziliśmy więc sporo czasu i zużyliśmy sporo energii, by odtworzyć niesamowite sceny, jakie nakręcił Hughes.”
„Próbowaliśmy imitować rzeczywisty materiał zdjęciowy ‘Aniołów piekieł’ przywiązując uwagę do ówczesnych ograniczeń” mówi Legato. „Używaliśmy nawet komputerowo wygenerowanego terkotu kamery.”
Kiedy doszło do użycia kolorów, Scorsese znów poprosił ekipę o coś bez precedensu – chciał, by używając narzędzi cyfrowych przywrócono do życia używaną w latach 20. technologię dwubarwną systemu Technicolor i trójbarwną z lat 40. „Marty chciał, byśmy odtworzyli coś, co od dawna nie istnieje” mówi Ron Ames. „Musieliśmy więc wymyślić jak naśladować tę ubogą wówczas paletę kolorów.”
Wczesny filmy kolorowe z lat 20. były albo barwione ręcznie, albo dzięki nowoczesnej technologii dwubarwnej systemu Technicolor. W tej metodzie jednocześnie rejestrowano obraz barwny na dwóch osobnych błonach, czułych na barwę czerwoną i zieloną. Potem przenoszono je na wspólne podłoże i otrzymywano pozory filmu wielobarwnego. Bez błony czułej na barwę niebieską, filmy miały poważne braki kolorystyczne. Twarze miały nierzeczywisty kolor, a niebo lśniło zielonkawym odcieniem. W późnych latach 30. pojawił się Technicolor trójbarwny i zmienił wygląd filmów na zawsze. I choć ta metoda wymagała ogromnych kamer, które nie były tak zręczne jak poprzednie, to jednak się opłacało. Widzowie mogli podziwiać kolory, jakich nie widzieli nigdy przedtem.
„Odtworzenie procesu Technicoloru z prawdziwymi kamerami było niepraktyczne” tłumaczy Legato. „Stworzyliśmy ‘cyfrowe filtry’, które spełniały takie same funkcje jak te w Technicolorze. Użyliśmy czerwonych i zielonych filtrów w scenach do połowy lat 30., a do późniejszych dodaliśmy filtr niebieski. Rezultaty były niesamowite. Tak jakbyśmy użyli autentycznych kamer Technicoloru z współczesną wrażliwością i stylem.”
AVIATOR ma trzy odrębne etapy kolorystyczne: od lat 20 do roku 1938 kolory zgodnie z prawdą historyczną są przytłumione, z zielonkawym odcieniem; od roku 1938 do lat 40. film lśni wszystkimi barwami klasycznego Hollywood w Technicolorze; pod koniec subtelnie zbliża się do barw, jakie znamy z filmów współczesnych. „To było bardzo ważne dla Marty’ego” mówi Legato. „Nie chciał szafować efektami specjalnymi. Chciał, by stały się częścią integralną opowiadanej historii.”
Nad efektami dźwiękowymi w filmie AVIATOR czuwał Eugenie Gearty, który współpracował ze Scorsese przy „Gangach Nowego Jorku” i „Wieku niewinności”. Jednym z największych wyzwań dla Gearty’ego było odtworzenie dźwięku samolotów, które przecież już nie istnieją. „Dźwięk odgrywa ogromną rolę w uwiarygodnianiu rzeczywistości” tłumaczy Gearty. Skoro nie można było nagrać autentycznego dźwięku HF-1 i XF-11 ani wielkiego Herkulesa, Gearty przeszukał niebo i ziemię, by znaleźć maszyny możliwie podobne. Ale to był dopiero początek. Potem musiał znaleźć sposób, by nagrać specyficzny furkot każdego z silników podczas wykonywania najróżniejszych akrobacji i to bez odgłosów innych samolotów i odgłosów z zewnątrz. „Zrobiliśmy coś, z czego jestem niezwykle dumy i mam pewność, że nigdy wcześniej nie było stosowane do takich celów” wyjaśnia Gearty. „Wypożyczyliśmy kilka różnych modeli samolotów i zabraliśmy je na pustynię Mojave. Tam świetnie wyszkoleni piloci wykonywali na nich autentyczne akrobacje, a my przy użyciu niezwykle skomplikowanego sprzętu najwyższej jakości nagrywaliśmy odgłosy.”
Gearty kontynuuje: „Musieliśmy znaleźć sposób, by nagrać dźwięk niezwykle czysto, bo tylko wtedy mógł zostać włączony do filmu. To okazało się trudniejsze niż się nam wydawało. Poza tym musieliśmy również skompilować na przykład dźwięk samolotu przy rozruchu. W filmie z powodu ograniczeń czasowych na ekranie widzimy jak silniki samolotów rozgrzewają się szybko. W rzeczywistości nie trwa to tak krótko i dlatego musieliśmy znaleźć odpowiedni dźwięk, by to uwiarygodnić.”
Trudne do odtworzenia były dźwięki wydawane przez Herkulesa. Ten kolos z ośmioma gigantycznymi silnikami i 5-metrowym śmigłem latał pierwszy i ostatni raz w 1947 roku. „Po wielu poszukiwaniach doszliśmy do wniosku, że użyjemy dwóch B-52” wyjaśnia Gearty. „Co prawda mają o połowę mniejsze silniki, ale odkryliśmy, że kiedy się wznoszą, to ich silniki pracują na takich obrotach, że to nie ma znaczenia.” Gearty był zadowolony z efektu końcowego. „Zdublowaliśmy i potroiliśmy dźwięki i myślę, że są bardzo przekonujące.”
Poza pracą nad scenami lotniczymi Gearty zajął się też innymi niezwykłymi odgłosami. Pojechał do Ohio, by nagrać tam m.in. odgłosy zabytkowych samochodów i strzelających lamp błyskowych. Przez cały czas zdawał sobie sprawę, że jego ciężka praca nad efektami do filmu AVIATOR pozostanie w tle i jak wierzy, tak właśnie powinno być.
„Pracując z Martym wiesz, że historia będzie opowiedziana na najwyższym poziomie. Dlatego z sekwencjami lotniczymi nie może być inaczej. Nie mogą skupiać się na pięknie wyjących silników” mówi. „Wiedziałem, że Marty zmiksuje moją pracę z dialogami, muzyką, z różnymi innymi elementami i tak powinno być.”