"Autor widmo": POSZUKIWANIE PRAWDY
Prawda stopniowo wychodzi na jaw - jak w innych najsłynniejszych filmach Polańskiego. W "Dziecku Rosemary" prawda o tożsamości demonicznego sąsiada objawia się dzięki anagramowi w książce. W przypadku najnowszego filmu ujawnia się ona dzięki zagadce zawartej w tekście manuskryptu. - Choć wygląda to na wyszukany pomysł, ma on pokrycie w realnym świecie. Dwaj moi koledzy są ghostwriterami. Jeden z nich zasugerował mi, bym opisał technikę pisarską związaną z tego rodzaju pracą. Powiedzieli także, że można zaszyfrować coś w tekście, tak jak czyniono to w średniowiecznych katedrach, kiedy to ukrywano teksty wysoko, wśród gargulców. W ten sposób manuskrypt stał się bardzo istotnym elementem opowieści, można powiedzieć, że wręcz niemalże jednym z jej bohaterów. W końcu okazuje się on kluczem do całego sekretu - opowiadał Harris.
Sposób narracji w filmie był kolejnym poważnym problemem do rozwiązania. Harrisa i Polańskiego zainspirował klasyczny film Billy'ego Wildera "Bulwar Zachodzącego Słońca", gdzie opowiadanie poprowadzono z punktu widzenia bohatera (granego przez Williama Holdena), który martwy spoczywa na dnie basenu. - Roman sugerował, by większej części opowieści, jak u Wildera, towarzyszyła narracja zza kadru. Ten pomysł zwolnił tempo naszej pracy. Okazało się, że taka koncepcja nie wnosi nic nowego. W drugim szkicu scenariusza porzuciliśmy więc ten koncept. Nie chcieliśmy jednak stracić mrocznego tonu opowieści, który potężnieje i prowadzi w końcu publiczność do przekonania, że bohater "Autora Widmo" jest właśnie widmem. Nie udało nam się rozwiązać problemu do momentu rozpoczęcia zdjęć. Szczerze mówiąc, była to kwestia, która zajęła najwięcej naszego czasu i uwagi. Wreszcie Roman przyszedł z zakończeniem, które jak myślę, stanie się jednym z najbardziej pamiętnych elementów filmu. Tak jak "Chinatown" domagało się mrocznego zakończenia, tak nowy film wręcz wołał o twardą pointę.
Ewan McGregor, grający tytułową postać, wspominał: - Roman zabił moją postać na samym końcu filmu. Tego nie było w scenariuszu i o tym fakcie Roman poinformował nas podczas pierwszych prób. Mój bohater ginie poza kadrem, to jest jedno ujęcie. To było świetne, naprawdę świetne rozwiązanie. Właściwe obsadzenie roli pisarza było dla twórców filmu bardzo istotne. - Źródłem inspiracji była dla mnie słynna powieść Daphne Du Maurier "Rebeka". Tam właśnie nigdy nie poznajemy imienia narratora, możemy tylko podejrzewać, kim on jest. Ten pomysł w książce o ghostwriterze wydał mi się jak najbardziej na miejscu - tłumaczył Harris. Benmussa komentował natomiast: - Jak już mówiłem, twórczość Polańskiego ma wiele wymiarów. Są jednak i pewne stałe elementy. Na przykład to, że wszystkie jego filmy są opowiadane z punktu widzenia którejś z postaci. Tak jest i tym razem. Od pierwszej klatki do ostatniej - wszystko widzimy z punktu widzenia pisarza i widz jest zmuszony za nim podążać. To bardzo charakterystyczne dla prac Polańskiego.