Reklama

"Autor widmo": MIŁOŚĆ DO ANGIELSKICH AKTORÓW

- To bardzo odważne ze strony Ewana, że przyjął tę rolę - mówił Harris. W scenariuszu nie było wyczerpującego opisu przeszłości ani charakterystyki "ghostwritera". Aktor musiał polegać na wskazówkach reżysera i scenarzysty oraz własnej wyobraźni. - Ta postać to everyman, który jednocześnie ma w sobie pewien glamour - kontynuował Harris. Producent Timothy Burrill dodawał: - Ewan wniósł do granej przez siebie postaci ważny, wręcz niezbędny element - dał się lubić. Ma czar i poczucie humoru, co wprowadziło potrzebny element lekkości do opowiadanej historii. McGregor mówił: - Spodziewałem się otrzymać od Romana artystyczne wyzwanie i tak się stało. Wszyscy aktorzy dostają od niego bardzo inspirujące notatki, pomocne w powoływaniu bohaterów do życia. Mówią wiele o tym, jak powinni oni wyglądać, jak się poruszać, czyniąc każdą postać bardziej realną. Aktor podkreślał też, że wizja świata polityki zawarta w filmie jest mu bliska: - Politycy podejmują w naszym imieniu kluczowe decyzje o życiu i śmierci, po czym wycofują się, dają wykłady i inkasują wielkie honoraria, a nikt ich nie rozlicza ani z ich decyzji, ani z ich kłamstw. To mnie okropnie wkurza. Sądzę, że ten film jest bardzo na czasie.

Reklama

Reżyser równie wielki nacisk położył na obsadzenie roli Langa. - Od początku miał tylko jednego kandydata - Pierce'a Brosnana - mówił Harris. - Lang jest kwintesencją polityka, jest skomponowany z cech wszystkich polityków, których poznałem, i o których czytałem. Ma urok, który pozwala zrozumieć, dlaczego na niego głosowano. A Pierce ma ogromny czar i pewność siebie. Pierce nie gra Blaira, ale świetnie powtarza jego niektóre manieryzmy. Chcieliśmy w tej postaci zawrzeć odpowiedź na pytanie, dlaczego polityczne kariery tak często zamieniają się w tragedie... Z reguły politycy mają kilka lat władzy, przyzwyczajają się do niej, a potem już nic nie jest takie samo - kontynuował Harris, podziwiając trafność wyboru Polańskiego.

Brosnan z wielkim zainteresowaniem przeczytał powieść Harrisa. - To jest coś więcej niż tylko thriller polityczny. Ma coś z klimatu szekspirowskiej tragedii - człowiek w potrzasku własnej przeszłości i własnego ego, manipulowany przez kobietę, której właściwie nie zna. Wahałem się między sympatią do Langa, a myślą, że to kompletny głupiec, a także wiarą, że naprawdę chciał jak najlepiej dla swojego kraju. Bohaterowie tej książki to postaci tajemnicze i złożone. Są jak gniazdo żmij w surowym i lodowatym domu. To naprawdę porywająca lektura - mówił aktor. Brosnan wyznał także, że jest wielbicielem talentu Polańskiego nie od dziś. Wielką radość sprawiało mu obserwowanie go przy pracy, pełnego energii, entuzjazmu i precyzji, jakby właśnie wczoraj skończył "Nóż w wodzie".

Do roli Amelii Bly Polański miał także tylko jedną kandydatkę - Kim Cattrall ("Seks w wielkim mieście", "15 minut"). - W każdej politycznej centrali jest przeważnie jedna bardzo wpływowa osoba i bardzo często jest to kobieta - mówił Harris. - Amelia to rodzaj supersekretarki i w tym przypadku niejako "urzędowej żony". To ktoś, kto mówi szefowi, że jest wspaniały i zawsze dopilnuje, żeby jego krawat nie był przekrzywiony. Interesujący jest ten rodzaj napięcia, jaki pojawia się pomiędzy Amelią, ową "urzędową żoną", a żoną autentyczną. Tak więc napisaliśmy scenariusz o wielkich napięciach między czwórką ludzi. Gdy tylko zacząłem pisać książkę, bardzo szybko zdecydowałem, że Lang i Amelia muszą mieć romans. On przecież stracił władzę, musi to sobie zrekompensować na innych polach. Jest wiele smutku w losie owych "urzędowych żon". Ich małżeństwa bywają nieudane, gdyż silniejsza więź łączy je z ich szefami niż z własnymi partnerami. Oto kolejny przykład, jak władza zniekształca międzyludzkie relacje i niszczy je. Amelia jest beneficjentką, a zarazem ofiarą władzy.

Cattrall tak opisywała graną przez siebie postać: - Musi być o pół kroku przed szefem, odgadywać jego pragnienia. Amelia popiera Langa bez żadnych warunków wstępnych i jest przekonana, że czyni słusznie. Co do pracy z Polańskim, aktorka dostrzegła przede wszystkim jego wielką umiejętność budowania napięcia. - Nigdy nie wiadomo, dokąd cię zaprowadzi. Tak jak widzów, tak też i nas zabiera w drogę pełną niespodzianek. Polański zna swój fach jak mało kto i wykonuje go jak nikt.

Do roli Ruth, żony premiera, wybrano Olivię Williams ("Piotruś Pan", "Była sobie dziewczyna"). - Jestem przekonany, że to może nawet najciekawsza postać w filmie - dowodził Harris. - Jest inteligentna i wie, jak osiągnąć postawione sobie cele. Jest zabawna oraz chyba najbystrzejsza ze wszystkich bohaterów. Interesowało mnie stworzenie pary, w której mężczyzna ma dar zjednywania sobie ludzi i jest niejako twarzą tego związku. A polityczny mózg, przy niższym poziomie charyzmy, prezentuje jego partnerka. Ruth to wielce skomplikowana i tajemnicza postać. Mieliśmy do czynienia z wieloma historiami o infiltracji powojennej Wielkiej Brytanii przez Rosjan. Ale tak naprawdę nie byli oni w stanie zmienić biegu spraw... Jest inny kraj, który chciałby przekształcić Wielką Brytanię - to Ameryka. Pomyślałem, że będzie intrygujące, jeśli w Cambridge, gdzie werbowało szpiegów KGB, będziemy mieli do czynienia z werbunkiem ze strony CIA. Stąd tajemnicza przeszłość naszej bohaterki.

Harris pomógł aktorce, wysyłając jej serię e-maili opisujących graną przez nią postać. - Myślę, że Williams była doskonała i stanowiła wspaniałą przeciwniczkę i kontrast dla Kim Cattrall - podsumowywał scenarzysta. Aktorka ze swej strony bardzo ceniła taką formę pomocy. - Robert Harris przesłał mi charakterystykę mojej bohaterki. Ruth to osoba bystra, dominująca, a zarazem podatna na zranienie, przebiegła, neurotyczna, dumna ze swego męża, a jednocześnie nie mogąca się pozbyć uczucia wzgardy wobec niego. Ta lista cech na stale zagościła w moim umyśle. Obserwując ją, nie sposób domyśleć się jej idealizmu i pasji. Aż do momentu, gdy dokona ostatecznego poświęcenia w imię swych przekonań - komentowała Williams. Podwójna rola tej bohaterki ujawnia się blisko finału filmu. - Ta rola to czysta przyjemność. Moim zadaniem było zwieść skutecznie publiczność. Podobną funkcję pełniłam w "Szóstym zmyśle". To jedna z przyjemności, jakie daje aktorstwo.

Do współpracy w rolach drugoplanowych pozyskano świetnych aktorów charakterystycznych. U Polańskiego zagrali zatem: Tom Wilkinson ("Goło i wesoło", "Za drzwiami sypialni"), James Belushi ("Zapomnieć Palermo") jako wydawca Maddox, hollywoodzki weteran Eli Wallach ("Siedmiu wspaniałych", "Dobry, zły i brzydki"), Timothy Hutton ("Sokół i bałwan", "Dobry agent") jako prawnik Langa Sidney Kroll, John Bernthal ("World Trade Center") jako agent Rick Ricardelli i Robert Pugh ("Enigma"). - Roman kocha aktorów, zwłaszcza brytyjskich, stąd większość ról obsadził właśnie nimi - opowiadał Benmussa. - Zawsze przywiązywał wagę do drugoplanowych postaci, odgrywających dużą rolę w fabule. Dlatego zatrudnił wykonawców pełnych charyzmy, jak Wilkinson czy Belushi. Timothy Burrill dodawał: - Roman ma wielką siłę pozyskiwania współpracowników. Dla niego aktorzy są gotowi zrobić bardzo wiele, nawet gdy mają zagrać małą rolę. Przykładem jest Eli Wallach, który, choć miał 93 lata, przybył do Europy, by wystąpić tylko w jednej scenie.

- Mieliśmy wielkie role w naszym filmie, potrzebowaliśmy więc wielkich aktorów. Mając taką obsadę nie mogłem być szczęśliwszy - podsumowywał reżyser Roman Polański.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Autor widmo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy