"Atlantyda - zaginiony ląd": JĘZYK ATLANTYDZKI
Na potrzeby "Atlantydy" wykreowano specjalny język, którym posługują się mieszkańcy "zaginionego lądu". Opracował go lingwista Marc Okrand, któremu zawdzięczamy m.in. kilka języków, którymi posługiwali się przedstawiciele obcych cywilizacji z filmów z serii "Star Trek" (język wulkański ze "Star Trek II" i język klingoński z filmu "Star Trek III" i serialu TV "Star Trek: Następne pokolenie"). Alfabet atlantydzki, oparty na niezwykłych zawijasach i samogłoskach z kropkami, opracował z kolei jeden z disneyowskich weteranów, animator John Emerson.
Marc Okrand mówi: Język atlantydzki pełni w naszym filmie ważną rolę, jest czymś więcej niż tylko pustym ozdobnikiem. To język prawdziwych ludzi, a nie istot z kosmosu, zasługuje więc na to, by uznać go za pełnoprawnego bohatera filmu. Zanim zacząłem pracę, długo rozmawiałem z twórcami na temat roli, jaką język atlantydzki pełnić będzie w filmie, kto go będzie używał i kiedy. Fonetycznie atlantydzki jest łatwym językiem, od strony gramatycznej różni się jednak znacznie od angielskiego: inny jest szyk wyrazów w zdaniu, inną rolę pełnią przyrostki, a koniugacja jest bardzo rozbudowana. Pisze się w nim od lewej do prawej i od prawej do lewej. Zaczyna się w lewym górnym rogu i pisze do prawego marginesu. Na końcu wiersza schodzi się linijkę niżej i pisze od prawej do lewej. Alfabet składa się z 29 liter i 10 cyfr, od 0 do 9. W przeciwieństwie do angielskiego w atlantydzkim nie ma litery "c", bo ten sam dźwięk można przedstawić za pomocą litery "s" lub "k". Nie ma w nim także dwuznaków, bo dźwięki typu "sz" ("sh") i "cz" ("ch") przedstawia się przy pomocy jednej litery.
Atlantyda przedstawiona jest w filmie jako kolebka wszystkich współczesnych cywilizacji i ląd położony gdzieś w okolicach Islandii, Marc Okrand wykorzystał więc jako podstawę indoeuropejski. Jak mówi: Mieszkańcy tych rejonów świata są potomkami ludzi, których antropolodzy i językoznawcy nazywają "Indoeuropejczykami". Naukowcom udało się zrekonstruować ich język, mogłem więc poznać jego przypuszczalne brzmienie. Wykorzystując go jako podstawę szukałem dźwięków, które byłyby wspólne dla wielu języków, a nie związane z żadną konkretną mową. Chciałem, by gramatyka atlantydzka różniła się od angielskiej, przesunęliśmy więc orzeczenie na koniec zdania. Stworzyłem setki słów, których używają bohaterowie, a nawet słownik atlantydzki. Jeżeli dane słowo nie miało swojego odpowiednika w indoeuropejskim, szukałem go w innych językach starożytnych. Żadnego słowa nie przejąłem w całości - zawsze dodawałem coś od siebie.