"Arsene Lupin": ROZMOWA Z KRISTIN SCOTT THOMAS
Gra pani hrabinę de Cagliostro. Co najbardziej fascynuje Panią w jej postaci?
Od dłuższego czasu miałam ochotę zagrać postać, która nie cierpi, której nie rozrywają moralne dylematy. Dlatego propozycja Jean-Paula, bym wcieliła się w rolę tajemniczej, bezwzględnej kobiety, szczególnie przypadła mi do gustu. Hrabina Cagliostro to w połowie czarodziejka, w połowie uwodzicielka, której działania są nieprzewidywalne. Jest osobą stanowczą i jednoznaczną, ale zarazem czułą i kobiecą.
Nie mogłam więc odmówić zagrania tak malowniczej roli, odmiennej od moich wcześniejszych kreacji.
Gwałtowność hrabiny bierze się z lęku przed utratą kontroli nad swoimi przeciwnikami. W życiu osobistym nękają mnie podobne obawy, dlatego zagrałam w ‘Arsenie Lupin’ po części samą siebie
Bawiło mnie także zagranie roli, która jest ucieleśnieniem czystego zła. Przypomina mi to trochę czasy, kiedy byłam w szkole i bawiliśmy się w policjantów i złodziei. Po prawie 20 latach znowu mogłam być tą złą.
Czy rolę ‘czarnego charakteru’ wzorowała Pani na bohaterkach z innych filmów?
W zasadzie nie miałam zdanego jednoznacznego wzorca. Inspirowałam się jedynie obrazem bohaterki z filmu ‘Jezebel’ Irvinga Rappera z Betty Davis w roli głównej. Czarne charaktery z obydwu filmów żyją w innych czasach, łączy je jednak podobny mrok i głęboko strzeżona tajemnica.
Jean-Paul Salomé podczas pracy na planie zdjęciowym zawsze dąży do doskonałości. Czy ten profesjonalizm nie był dla aktorów zbytnio wyczerpujący?
Uwielbiam zdecydowanych reżyserów, którzy dzielą się z aktorami swoimi inspiracjami. Przed zdjęciami lubię budzić się rano i wiedzieć, że na pewno spotka mnie coś niespodziewanego. Potrzeba przyswajania każdego dnia ustalonej partii tekstu to jedno. Druga rzecz to nowe, świeże pomysły reżysera, które sprawiały, że postaci stawały się bardziej wyraziste. Takie wzbogacanie wcześniejszych zamierzeń określam jako „work in progress”.
Harrison Ford, Robert Redford i teraz Romain Duris. Co łączy Pani filmowych partnerów?
Wszyscy wymienieni panowie to silne osobowości. Kiedy oglądałam pierwsze ujęcia z Romainem miałam wrażenie, jakbym była w kinie. Filmowy Arsene posiada magię i wdzięk, które sprawiają, że natychmiastowo widz fascynuje się nim. W scenach, w których z nim nie występowałam, patrzyłam na niego i natychmiast stawałam się filmowym widzem.