Reklama

"Anthony Zimmer": YVAN ATTAL (FRANCOIS) - ROZSZYFROWAĆ ZAGADKĘ

Kiedy czytam scenariusz, nie skupiam się na swojej roli, ale raczej na całości. Sam zacząłem reżyserować filmy, więc gram tak wiele jak kiedyś. Stałem się też bardzo wymagający. Film musi mnie naprawdę zainteresować. Tak właśnie było w tym przypadku.

Anthony Zimmer to film, który trudno jednoznacznie zdefiniować. Rodzaj thrillera i kina rozrywkowego, gdzie wszystko opiera się na kłamstwie, pozorach i akcji. Nigdy wcześniej nie brałem w czymś takim udziału.

Mój bohater, François Taillandier, zostaje wciągnięty do tej historii – zupełnie tak, jak ja. Zawsze ciekawie gra się kogoś, kto na początku jest całkowicie przytłoczony sytuacją i musi zdecydowanie zareagować, by się ze wszystkiego wyplątać. Jest prostym człowiekiem, motywy jego działania są jasne i przejrzyste. Zostawiła go dziewczyna i wybiera się na samotne wakacje, by trochę odetchnąć. Wsiada do pociągu, naprzeciwko siada piękna kobieta, która zaprasza go do wspólnego spędzenia weekendu! Oczywiście, nie może jej się oprzeć i podąża za nią.… Podobało mi się także, że mogę zagrać kogoś, z kim nie mam nic wspólnego. Do tej pory filmy, w których grałem, były w jakiś sposób związane ze mną osobiście. Kiedy kręciliśmy LOVE WITHOUT PITY, tak właśnie wyglądało moje życie w tamtym czasie. W THE PATRIOTS konflikt bohatera i jego oddanie wiele dla mnie znaczyły. Tutaj zainteresował mnie sam scenariusz, chęć poznania, zrozumienia i rozszyfrowania tajemnicy filmu, tak jak to robi mój bohater. Chciałem uczestniczyć w niezwykłych zdarzeniach towarzyszących życiu tego mężczyzny, uwiedzionego przez piękną i bardzo niebezpieczną kobietę.

Reklama

Cień Zimmera jest wszędzie. Jeśli spróbujemy go sobie wyobrazić, możemy przypuszczać, że w rzeczywistości podobny jest do Thaillanderiera, nieprzewidywalnego mężczyznę, który się ukrywa. W tym sensie istnieje między nimi prawdziwy związek. Obydwaj kochają tę samą kobietę.

W tym filmie naprawdę poznałem Sophie Marceau. Spotkaliśmy się, jak nasi bohaterowie, tego samego dnia, w pociągu jadącym na południe. Od razu przeczuwałem, że stanowimy dobraną parę bohaterów.

Jeżeli jesteś reżyserem i nagle zagrasz w filmie, czujesz się trochę jak na wakacjach. To prawdziwa ulga nie być zmuszonym do zadawania sobie tych wszystkich pytań, na które musi odpowiedzieć rezyser. Zaufałem Jérôme’owi i nie żałuję tego. Od wielu już lat jestem miłośnikiem talentu Roberta De Niro i wielu innych aktorów. Zawsze podziwiałem ich umiejętność wrażania tak wielu emocji bez słów. Potem zauważyłem, że kamera zbliża się do nich powoli, muzyka pojawia sie we właściwym momencie, podobnie jak wiele innych elementów, których użycie wspomaga aktorskie umiejetności. Uświadomiłem sobie, jak wiele zależy od reżysera. Jérôme też ma tę świadomość i dlatego, bez obaw oddałem się w jego ręce.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Anthony Zimmer
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy