Reklama

"Antboy": WYWIAD Z REŻYSEREM FILMU

Chciałbym wzbudzić w widzach te same emocje, które czułem jako mały chłopiec wpatrzony w ekran, zafascynowany Batmanem z filmu Tima Burtona i Supermanem Richarda Donnera.

Ask Hasselbalch

Jakie masz wspomnienia związane z kinem superbohaterskim?

Pierwszym filmem z superbohaterem w roli głównej, jaki widziałem i jaki do tej pory uważam za jeden z najlepszych w historii gatunku, jest Superman Richarda Donnera z 1978 roku. Pamiętam siebie, siedzącego w salonie swoich dziadków, totalnie wpatrzonego w ekran telewizora. Jakiś czas później wspólnie z siostrą oglądaliśmy Batmana Tima Burtona w kinie w Kopenhadze. To był NAJBARDZIEJ DZIKI seans w moim życiu! Poważnie!

Reklama

Jaki cel przyświecał realizacji Antboya?

Chciałbym, żeby mój film wzbudził w widzach emocje podobne tym, jakie czułem jako mały chłopiec - do granic zaabsorbowany historiami moich ulubionych superbohaterów. Poza tym zależało mi na tym, żeby opowiedzieć historię dla dzieci, spojrzeć na superbohaterski świat z ich perspektywy. Budowałem historię tak, by z jednej strony przygoda miała poważny wymiar, z drugiej - pozbawiona ironii - pozostała okraszona humorem. Mam nadzieję, że udało mi się połączyć oba te elementy w spójną całość.

Co sprawia, że Antboy jest oryginalny na tle młodzieżowych filmów?

Próbowałem opowiedzieć historię, która flirtuje zarówno z tradycyjnym duńskim kinem familijnym jak i ze stawiającym widzom wyzwania arthousem. Kręciliśmy film dla dzieci z pasją i powagą, z jaką pracuje się nad w pełni poważną produkcją dla dorosłych. Bardzo pieczołowicie pracowaliśmy nad obrazem filmowym. Zależało nam na utrzymaniu stałego kontaktu wzrokowego z widownią - zarówno na poziomie dosłownym, jak i metaforycznym...

Jaka jest twoja ulubiona scena w filmie?

Bawi mnie scena, w której chłopcy testują możliwości Antboya, ale moją ulubioną jest ta, w jakiej ich przyjaźń zostaje zerwana. Dzięki niej pojawia się bowiem poczucie wielkiej samotności, z którą, w moim wyobrażeniu, muszą się zmagać superbohaterowie. Byłem bardzo zadowolony ze sceny, w której Ida mówi Antboyowi: Żegnaj. Po jej nakręceniu wróciłem do domu z poczuciem, że to będzie naprawdę dobry film.

Antboy to twój pełnometrażowy fabularny debiut. Jak to było - realizować swój pierwszy film?

Ha, ha... niełatwo. To było dla mnie prawdziwe wyzwanie. Nie ukrywam, że budżet był niewielki, a to zmuszało nas do ograniczania się w wielu aspektach. Z drugiej strony postrzegam te ograniczenia pozytywnie - zmusiły nas do znalezienia rdzenia tej historii i skupienia się na tym, co najważniejsze. Kiedy nie możesz sobie pozwolić na wszystko, jesteś zmuszony do znalezienia najbardziej efektywnych sposobów na opowiedzenie fabularnych zdarzeń i wychwycenie kluczowych znaczeń, które pomogą zrozumieć widzom, o czym tak naprawdę jest film, który właśnie oglądają.

A o czym jest?

Wszystko znalazło się na właściwym miejscu, kiedy na dobre wprowadziliśmy do filmu postać Williama, asystenta i przyjaciela Antboya. Nagle rzeczą oczywistą stał się fakt, że Antboy to, podobnie jak moje krótkie metraże, historia o przyjaźni. Bardzo chciałbym to podkreślić. Antboy jest silnym, pewnym siebie i fascynującym bohaterem, który może robić niesamowite rzeczy, ale musimy pamiętać, że byłby nikim bez swoich przyjaciół.

Czego się nauczyłeś podczas realizacji swojego debiutu?

Może to zabrzmi trochę niepoważnie, ale nauczyłem się ufać intuicji i wierzyć w siebie. Kiedy kręci się swój pierwszy, zwłaszcza tak duży film, nikt nie spuszcza cię z oka. Ale ja nauczyłem się walczyć o swoje i cóż - na planie kolejnej produkcji będę jeszcze bardziej irytująco uparty! [śmiech]

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Antboy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy