"Anna i król": KILKA SŁÓW O SŁONIACH
Jenny Beavan (projektantka) stanęła przed najniezwyklejszym zadaniem w całej swej dotychczasowej karierze, gdy przyszło jej zaprojektować kostiumy dla ... dziewiętnastu filmowych słoni. Słonie miały stosowną garderobę, w której zakładano im howdahy - bogato zdobione siedzenia na grzbiet - wzorzyste kobierce i ozdoby uszu i karku. Treserzy zapewniają, że gdy słonie znalazły się na planie w pełnym rynsztunku, paradowały dumnie prezentując swe niezwykłe „kostiumy”.
Słonie liczyły sobie od roku do pięćdziesięciu siedmiu lat. Wszystkie pochodziły z Malezji, a tresowała je weteranka swego zawodu, Rona Brown, która przystąpiła do pracy na trzy miesiące przed rozpoczęciem zdjęć.
Zdaniem Rony Brown w niewielu filmach wykorzystano słonie na tak wielką skalę, co w „Annie i królu”: „Nasze słonie robią coś, czego filmowe słonie nigdy dotąd nie robiły: grają niczym prawdziwi aktorzy” - mówi.
Z ekranowymi słoniami pracowało pięćdziesięciu sześciu treserów i weterynarz, którego ekipa zatrudniła na pełnym etacie. Siedmiu ludzi odpowiedzialnym było za karmienie, na które składały się trzy posiłki dziennie oparte na diecie złożonej z bananów, papai, słodkich ziemniaków, trawy, gałązek, jabłek i trzciny cukrowej.