Reklama

"Aniołki Charliego": PRZYGOTOWANIA DO REALIZACJI

Mottem McG stało się powiedzenie "więcej i szybciej": "Staraliśmy się spotęgować wszystkie doznania i stworzyć coś w rodzaju wyolbrzymionej wizji rzeczywistości. Chciałem, by nasz film był stuminutową jazdą dostarczającą widzowi wszelkich możliwych bodźców" - mówi.

Leonard Goldberg: "McG ma wszelkie powody do dumy. W naszym filmie są sceny akcji, jakich nikt dotąd nie oglądał. Widzowie pokochają nasze Aniołki, które dają złoczyńcom niezły wycisk".


"Aniołki Charliego" różnią się od typowych filmów akcji - jego bohaterki nie posługują się bowiem bronią palną. Jeden z koordynatorów pracy kaskaderów, Andy Armstrong, mówi: "W naszym filmie tylko złoczyńcy używają broni, co wiązało się dla nas z pewnym wyzwaniem. Musieliśmy bowiem opracować sceny akcji, w których broń nie grałaby znaczącej roli".

Reklama

Twórcy postanowili więc, że filmowe Aniołki do perfekcji opanują wschodnie sztuki walki. Na ich zaproszenie przyjechał do USA chiński ekspert Yuen Cheung-Yan, nie bez przyczyny nazywany "Mistrzem". Przez tłumacza wyjaśnił on Drew Barrymore i Cameron Diaz, że oczekuje, iż poświęcą mu nie mniej niż sześć-osiem godzin dziennie.

Cameron Diaz mówi: "Powiedział nam, że oczekuje od nas pełnego zaangażowania, a nie pracy 'na pół gwizdka'. Wcześniej nie potrafiłam dotknąć palców u stóp, a pod koniec pierwszego dnia z łatwością dotykałam czołem kolan. Nasz trener wyjaśnił nam wprost: 'Ból to wasz najlepszy przyjaciel, musicie go dobrze poznać. Po prostu powiedzcie sobie: Kocham ból'. Szybko doceniłam znaczenie jego słów... ".


Mniej więcej w tym samym czasie twórcom udało się wypełnić dotkliwą lukę i pozyskać trzeciego Aniołka - bohaterkę serialu TV "Ally McBeal" Lucy Liu.

"Zależało nam, by nasze aktorki stworzyły zgrany zespół, a patrząc na Drew, Cameron i Lucy odnosiłem wrażenie, że mam przed sobą trzy dobre przyjaciółki" - mówi Leonard Goldberg.

Nancy Juvonen: "Lucy od razu przypadła nam do gustu, baliśmy się tylko, że będzie zbyt zajęta pracą na planie serialu '"Ally McBeal', by znaleźć dla nas czas. Zrobiliśmy sobie jednak burzę mózgów i postanowiliśmy zaryzykować".

Lucy Liu mówi: Przyjęłam rolę w "Aniołkach Charliego", bo chciałam zagrać szpiega, kogoś w rodzaju Jamesa Bonda w spódnicy. Czyż można wyobrazić sobie lepszą zabawę?"


Nie tracąc ani chwili Lucy Liu dołączyła do Drew Barrymore i Cameron Diaz trenujących wschodnie sztuki walki pod kierunkiem Yeuna Cheunga-Yana. Dzięki intensywnemu treningowi błyskawicznie nadrobiła stracony czas.

Drew Barrymore: "Zgodnie z obietnicami trenowałyśmy po sześć-osiem godzin dziennie. Chodziłyśmy na czworakach, by nauczyć się utrzymywać równowagę. Ćwiczyłyśmy kopniaki, zadawanie ciosów i padanie na matę. Całymi godzinami boksowałyśmy worek treningowy, aż pod koniec dnia miałyśmy popękane naczyńka na rękach. Nauczyłyśmy się robić rzeczy, o których wcześniej nawet byśmy nie pomyślały".

Cameron Diaz: "Zdarzało się, że przez pół dnia wisiałyśmy na jakichś drutach, uczyłyśmy się bowiem rzeczy, które były dla nas całkowicie nowe. Miałyśmy to szczęście, że zajęli się nami najlepsi w swoim fachu".

Lucy Liu: "Poznałyśmy swoje ciało, co okazało się dla nas nie lada przygodą. Wszystkie trzy przeszłyśmy znamienną transformację - przyszedł bowiem taki dzień, gdy okazało się, że potrafimy zrobić coś, czego uczono nas długie miesiące. Stało się to dla nas źródłem ogromnej satysfakcji".


Yeun Cheung-Yan: "Wyznaję zasadę 'przez trudy do gwiazd'. Wpoiłem ją naszym gwiazdom, a one okazały się pojętnymi uczennicami".

Cameron Diaz: "Musiałyśmy opanować cały repertuar ciosów i kopniaków, tak by potem na planie wykonywać wszystko, czego od nas wymagano, a trzeba wam wiedzieć, że twórcy przygotowali dla nas nadzwyczaj skomplikowane układy choreograficzne".

Lucy Liu: "Im więcej ujęć danej sceny, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że uzyska się pożądany efekt, w grę wchodzi bowiem zmęczenie fizyczne. Wszystkiego trzeba się zatem nauczyć w czasie treningu, a na planie tylko korzystać ze zdobytych w ten sposób umiejętności".


Odpowiedzialni za koordynację pracy kaskaderów Vic i Andy Armstrong przyznają, że zaskoczył ich entuzjazm filmowych Aniołków: "Cameron, Drew i Lucy nie chciały korzystać z pomocy dublerek. Z wielkim trudem przychodziło nam wyperswadować im udział w scenach, które niosły za sobą element poważnego ryzyka. Nasze kaskaderki musiały się nieźle namęczyć, by dotrzymać im kroku" - mówią.

Drew Barrymore: "Pamiętam, że kiedy byłam mała, z zazdrością podglądałam moją siostrę, która bawiła się w '"Aniołki Charliego' z koleżanką z piaskownicy. Kiedy dorosłam na tyle, by do nich dołączyć, było za późno - już znalazły sobie trzeciego Aniołka. Teraz moje marzenia spełniły się - sama zostałam jednym z Aniołków".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Aniołki Charliego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy