"Angel-A": CZARNE I BIAŁE WEDŁUG THIERRY ARBOGASTA
Renomowany operator, trzykrotnie nagradzany Cesarem za swoje zdjęcia – za „Bon Voyage” i „Huzara” Jean Paula Rappenau oraz „Piąty element” Luca Bessona. Po piętnastu latach od ich pierwszego wspólnego projektu Besson i Arbogast nakręcili razem „Angel-A”.
Podobno współpracę Panów charakteryzuje niewielka wymiana słów...
Sporo w tym racji, Luc reżyseruje w swojej głowie, ale oszczędza nam informacji... Ogranicza się do rzeczy niezbędnych. Przed zdjęciami rozmawialiśmy przez 45 minut o najważniejszych założeniach: o czerni i bieli i „Manhattanie” Woody’ego Allena, który według niego był dobrym punktem odniesienia. Dobrze się złożyło: autor zdjęć do tego filmu, Gordon Willis jest jednym z moich ulubionych operatorów, obok Vittorio Storaro („Czas apokalipsy”). Omówiliśmy również warunki na planie: wiedziałem, że będziemy kręcić szybko i z niewielką ekipą we wczesnych godzinach porannych. Luc wyjaśnił, że praca będzie przebiegać bardzo prosto, a efekt okazał się nad wyraz złożony!
Czy praca nad filmem czarno-białym daje większą satysfakcję?
Dziś jest to rzadko stosowane, a wnosi do filmu wiele poezji. Upraszcza obraz, a aktorom daje okazję zagrać w sposób czysty i piękny. Nic nie odwraca uwagi widza w zdjęciach i światło wchodzi na pierwszy plan. Odkryłem to już w młodości, gdy robiłem czarno-białe portrety kolegów z klasy. Można się dzięki temu wiele nauczyć, zwłaszcza o bezpośrednim związku kontrastu i światła.
Jakimi zasadami rządzą się czarno-białe filmy? Czy istnieje jakiś wzór do naśladowania?
Należy zwracać uwagę na zgodność kontrastów w obrębie każdej sceny, ale można wprowadzić obok sceny z silnymi kontrastami – np. z postaciami ukazanymi niemal jak sylwetki – ujęcie bardziej stonowane. Moimi ulubionymi filmami są „Manhattan” i „Dr Strangelove”. W obu przypadkach reżyserzy mogli kręcić na taśmie kolorowej, ale podjęli inną decyzję. Z filmów francuskich warto wspomnieć „Mamę i dziwkę” Jeana Eustache’a.
Jak dobrze oświetlić zabytki Paryża?
Nie musiałem ich w ogóle oświetlać, wystarczył kosmos, niebo, słońce, chmury... Wstawaliśmy skoro świt, żeby uchwycić najpiękniejsze oświetlenie, jakie można znaleźć w Paryżu.
Najpiękniejsze wspomnienie z planu zdjęciowego?
Niedziela, 4 rano, a my jesteśmy gotowi do zarejestrowania pierwszych promieni słonecznych. Trudno takie widoki zapomnieć: Paryż bez ruchu, skąpany w odrealnionej atmosferze. Właśnie ten nastrój panuje w filmie...