Reklama

"Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę": FILMOWE GADY

Podczas kręcenia pierwszego filmu z serii "Anakonda chcąc powołać do życia na ekranie filmowym ogromnych rozmiarów gady" twórcy filmu skorzystali z technik animatronicznych. Jednak od czasu premiery poprzedniego filmu upłynęło siedem lat, a postęp w dziedzinie filmowych technik komputerowych dokonał się w niebywałym tempie, stąd też uzasadnionym wydawało się skorzystanie tym razem z zaawansowanych osiągnięć CGI (Computer Generaged Image) podczas powoływania na nowo do życia anakond. Jak mówi producentka Harrah: "Rozpatrując rzecz w kategoriach zaawansowanych możliwości technik komputerowych to żyjemy teraz w zupełnie innym świecie. Akcja z udziałem filmowych węży jest o wiele bardziej realna i pozwala na pokazanie rzeczy niemożliwych do wykonania jeszcze kilka lat wstecz."

Reklama

Reżyser filmu Little przyznaje, że mimo wszystkich technicznych udogodnień proces opracowywania i udoskonalania postaci węży był niezwykle skomplikowany i pracochłonny. Początkiem wszystkich wysiłków było opracowanie przez rysowników wstępnych szkiców. "Przyglądaliśmy się różnego rodzaju gadom – anakondom, ale również pytonom, grzechotnikom i innym mniejszym gatunkom zwracając uwagę na ich oczy, zęby, łuski i kolory. Nie chcieliśmy, żeby nasze anakondy wyglądały jak morskie potwory. Zależało nam, aby wyglądały w miarę jak najbardziej realnie. Chcieliśmy nieco udoskonalić matkę naturę, ponieważ zależało nam, żeby filmowe gady były nieco bardziej ‘inteligentne’ z wyglądu, żywe i czujne niż ich rzeczywiste pierwowzory. Dlatego też wprowadziliśmy w ich wyglądzie kilka poprawek, które sprawiły, że wydają się być zwierzętami nieco bardziej rozumnymi."

Jednak widzowie będą mogli podziwiać na ekranie nie tylko wytwory zaawansowanych technik CGI, jeśli chodzi o tytułowe drapieżniki. Jak mówi reżyser: "Zarejestrowaliśmy dużo materiału zdjęciowego z udziałem prawdziwych anakond, a spora część zdjęć została wykorzystana w filmie. Sądzę, że przeciętny widz nie będzie w stanie rozpoznać, które z węży są prawdziwe, a które wygenerowane komputerowo."

Szczególnie z punktu widzenia nadzorującego prace zespołu od efektów specjalnych Dale’a Dugida wiele rzeczy i szczegółów musiało być precyzyjnie określonych i dopracowanych, aby osiągnąć efekt maksymalnej naturalności węży. Jak moi Duguid: "Taki 12 metrowy wąż ma przecież setki żeber, mięśni oraz organów, które można dostrzec pod miliardami odpowiednio ułożonych łusek. A każda z tych łusek porusza się w specyficzny dla siebie sposób, w zależności od tego jaki kształt przyjmuje ciało węża. W ruchu gada wszystko jest niesamowicie dynamiczne, stąd też jest to bardzo trudne zwierzę do skopiowania. Niewątpliwie, gdyby nie osiągnięcia CGI nie bylibyśmy w stanie odtworzyć na ekranie prędkości i gwałtowności tego bądź co bądź ogromnego zwierza. Nie zapominajmy również, że ma on swoją osobowość i ‘ekranowy’ charakter. Anakonda to maszynka do zabijania – ma mały mózg, który zasadniczo zadaje tylko pytanie – ‘co zjemy dziś na obiad?’ Nie ma w nim takich cech ludzkich jak zazdrość, wściekłość, czy też złość, przez co staje się jeszcze bardziej przerażający."

Przy całej pracy, która została włożona w stworzenie ekranowych wizerunków przerażających węży, reżyser Dwight Little zdawał sobie sprawę, że ważne dla zbudowania nastroju filmu było stopniowanie napięcia i pojawienie się tych gadów na ekranie w odpowiednim momencie. Zatem widzowie nie od razu mają możliwość stanięcia twarzą w twarz z filmowymi drapieżnikami, co znacznie wzmacnia efekt zaskoczenia jeśli chodzi o rozgrywającą się akcję.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy