Reklama

"5 nieczystych zagrań": ROZMOWA Z JØRGENEM LETHEM

Jørgen Leth jest wielokrotnie nagradzanym filmowcem. To także poeta i prozaik. Cały rok kursuje między domem w Danii, gdzie jest profesorem Państwowego Instytutu Kinematografii a Haiti, gdzie pełni funkcje konsula honorowego. Słowem jest w Danii poważanym – a nawet otoczonym czcią – człowiekiem-instytucją.

Widzowie Pięciu nieczystych zagrań mogą jednak ujrzeć tego 66-latka w zupełnie innym świetle. Zgodnie z założeniem Larsa von Triera, Leth występuje tu w roli klauna, obiektu żartów. W odpowiedzi na wyzwanie von Triera ma nakręcić remake swego krótkometrażowego filmu z 1967 roku, „The Perfect Human”, z paroma ograniczeniami – między innymi filmując w „najbardziej żałosnym miejscu”, jakie potrafi sobie wyobrazić (które okazuje się być bombajską dzielnicą czerwonych latarni) i kręcąc wyłącznie za pomocą ujęć nie przekraczających 12 klatek (Leth jest znany z długich, niemontowanych ujęć). Gdy reżyserowi udaje się pokonać te przeszkody, von Trier dorzuca mu kolejną. Nakazuje mu nakręcić kreskówkę.

Reklama

„Pięć nieczystych zagrań” osiąga swoje cele na wielu płaszczyznach. Sposób, w jaki Leth wypełnia swe zadania często jest wręcz genialny (a jego „filmy w filmie” to miniaturowe dzieła sztuki), obraz ten najbardziej jednak fascynuje jako portret psychologiczny dwóch zupełnie różnych osobowości, przeciwstawiając makiaweliczną złośliwość von Triera nieporadnej, hiobowej uległości Letha. Jest to klasyczne starcie pomiędzy wspaniałym atakiem i niezwykłą obroną. „Nie chciałem odpowiadać agresją na agresję” twierdzi Leth. „To dla mnie coś nienaturalnego. Dlatego postanowiłem odprężyć się, wysłuchać tego, co Lars ma do powiedzenia, i spokojnie na to zareagować. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki Muhammad Ali pokonał George’a Foremana – opierając się o liny i absorbując kolejne ciosy.” Czy sądzi wobec tego, że wygrał tę walkę? „W pewnym sensie tak. Myślę, że Lars też to przyzna”. Von Trier pod koniec filmu wyznaje, że „to atakujący jest najbardziej wystawiony na ciosy”.

Okazuje się, że Leth zna von Triera od wielu lat. Łączy ich wspólna przeszłość. Obecnie von Trier jest oczywiście znany jako wielki prowokator światowego kina, jeden z autorów manifestu Dogma, autor nagrodzonego Złotą Palmą Tańcząc w ciemnościach i krytycznego wobec Ameryki Dogville. Zanim jednak to się stało był po prostu jednym ze studentów szkoły filmowej, a Leth jego mentorem. Von Trier twierdził później, że pewnego razu Leth potraktował go z pogardliwą wyższością, za co przez lata żywił do niego urazę. „Może więc ten film jest zemstą na mnie” twierdzi Leth. „W ten sposób Lars morduje swego ojca. To bardzo edypalne”. Przyznaje, że momentami był zaszokowany katuszami, jakie przygotował dla niego jego były uczeń. „Miałem wrażenie, że Lars jest bardzo surowy, ale z drugiej strony od zawsze miał pewne destruktywne tendencje. Po części wynikało to oczywiście z roli złoczyńcy, w którą się wcielił, jednak wiele tej agresji pochodziło bezpośrednio od niego. Na każdym kroku próbował mnie storpedować”. Czy określiłby von Triera urodzonym sadystą? Odpowiada śmiechem „W pewnym sensie tak. On lubi gnębić i poniżać ludzi. Jest to jednak miecz obosieczny. Nie czyni tego bezcelowo”.

W tym wypadku celem była próba dobycia z jego mentora „wewnętrznego krzyku”. Von Trier wyjaśnia, że według niego dokumenty Letha są zimne, przeintelektualizowane i nakręcone ze zbyt dużym dystansem. Kolejne nieczyste zagrania miały na celu złamanie Letha, zmuszenie go do sięgnięcia w głąb siebie. „Lars ma tę swoją zwariowaną teorię, że do prawdy dochodzi się poprzez załamanie. Nie zgadzam się z tym. To romantyczna, sentymentalna hipoteza. Chciał, bym się załamał, lecz to było niemożliwe. Nie w moim przypadku”.

Leth wyjaśnia, że utrzymuje w swych filmach dokumentalnych dystans z bardzo konkretnego powodu. „Jestem obserwatorem, nie uczestnikiem. Nie znoszę dokumentów, które podają na tacy wszystkie odpowiedzi”. Rewanżuje się także uwagami o filmach von Triera. „Podoba mi się większość z nich, ale nie wszystkie. Nie lubię niektórych skrajnie melodramatycznych elementów. Bardzo podoba mi się Dogville, ale mniejszą sympatią darzę już Tańcząc w ciemnościach.

Pomimo tych różnic obaj jednak ciepło się do siebie odnoszą. „Wiele nas łączy. Na przykład obaj mamy ogromną wiedzę na temat depresji i melancholii, często korespondujemy na ten temat. To nadaje naszym relacjom pewną wrażliwość; poczucie więzi rodzinnej”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 5 nieczystych zagrań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy